Liczba wyświetleń: 788
– Jeden blok kosztuje około 40 mld zł. A mamy wybudować cztery. Łącznie daje to ok. 150 mld zł, czyli ponad 10 proc. naszego dochodu narodowego. To jest absolutnie nie do realizacji – mówi Agencji Informacyjnej Newseria prof. Władysław Mielczarski, ekspert ds. energetyki. Jego zdaniem w polskim miksie energetycznym nie ma miejsca dla elektrowni jądrowej.
Przeciwko budowie elektrowni jądrowej, zdaniem prof. Władysława Mielczarskiego, przemawiają nie tylko ogromne koszty przedsięwzięcia. Są również argumenty społeczne, polityczne i techniczne.
– Atom to zamknięty rozdział, jest szalenie drogi – podkreśla ekspert. – Jeśli chodzi o aspekt techniczny, to elektrowni nie ma gdzie przyłączyć. Nasz system jest za słaby, trzeba byłoby go przebudowywać przez 20-30 lat. Poza tym brakuje wody w Polsce. Gdybyśmy np. w Żarnowcu chcieli budować elektrownię atomową, to trzeba byłoby kanał do morza kopać. To są lata pracy i miliardy złotych.
Poza tym społeczeństwo europejskie, również polskie, boi się energetyki jądrowej, szczególnie po katastrofie w Fukushimie. Jest też aspekt polityczny.
– Jeżeli polscy politycy przyjmą taką postawę, że nieważne, co myśli Europa, my budujemy swoje elektrownie atomowe, to wychodzimy na atomowych ekstremistów. A nasi politycy starają się o różne stanowiska w Unii Europejskiej. Tam nie ma miejsca dla atomowych ekstremistów, tam trzeba brać pod uwagę zdanie całej społeczności europejskiej. Dlatego ten program atomowy zaszkodzi nam w Europie – uważa prof. Władysław Mielczarski.
W ocenie profesora te wszystkie czynniki sprawiają, że atomowy projekt „jest tylko na papierze”.
– Program energetyki jądrowej powstał prawie 4 lata temu. Powołano panią pełnomocnik, jakieś struktury, które coś tam robią, ale nie ma przetargów, nie ustalono lokalizacji elektrowni, nie obliczono kosztów. To jest taka zabawa PR-owska w propagowanie atomu – mówi prof. Władysław Mielczarski. – Odbieram list intencyjny w sprawie budowy elektrowni jako uzasadnienie dla istnienia takich firm jak PGE Energia Jądrowa czy PGE EJ 1, które chcą się jakoś wykazać, w końcu jacyś ludzie tam są, pobierają pensje. Natomiast znaczenia realnego to porozumienie nie ma.
Zatem miks energetyczny Polski, który jest możliwy do zrealizowania od strony technicznej, ma być nadal w dużej mierze oparty na węglu. Prof. Władysław Mielczarski szacuje, jaki będzie jego skład.
– Ok. 20 proc. z odnawialnych źródeł energii, ok. 20-25 proc. z gazu, pod warunkiem, że błękitne paliwo będzie tanie i rzeczywiście będziemy go mieli dużo. Reszta będzie pochodziła z węgla i to w perspektywie 40 lat do 2050 roku – wymienia profesor.
Wylicza też, jakie są koszty wyprodukowania za 1 MWh w przypadku poszczególnych źródeł energii.
– Energia w Polsce jest bardzo tania, ale głównie dlatego, że produkujemy ją w starych elektrowniach, które zostały wybudowane za czasów PRL-u. Koszty ich budowy zostały wpisane w długi PRL-u – tłumaczy ekspert.
Podaje, że wybudowanie nowej elektrowni węglowej, po uwzględnieniu kosztów kredytu, podniosłoby ceny energii do 250 zł za MWh, elektrowni gazowej – przy dzisiejszych cenach paliwa – ok. 370 zł. Odnawialne źródła energii kosztują 470 zł. Natomiast w przypadku elektrowni atomowej, zdaniem profesora, byłoby to co najmniej 600 zł, czyli trzykrotnie więcej niż obecna cena energii na rynku.
Źródło: Newseria
Wybudować elektrownię atomową za 150 mld,są to założenia wstępne.Zapewne zakończy się sumą 200 mld.Jedno pytanie ,czy nasi politycy są, aż tak ambitni , by kraj przez nich rządzony musiał mieć tak drogą i niebezpieczną zabawkę.Dla niektórych polityków – megalomanów to bardzo ważne dla ich ego.Może,by tak zebrać prawdziwych fachowców i opracować możliwość budowy, małych elektrowni wodnych czy wiatrowych.Mam na myśli inicjatywę prywatną,popieraną przez rząd nie li tylko słowem a właśnie tymi 150 mld,gwarantuję większy sukces energetyczny i ekologiczny.
Profesor jeszcze nie poruszył jednego aspektu: strat przesyłowych energii, które na pewno są znaczne jeśli istniała by tylko jedno źródło energii i długie drogi jej dystrybucji. O wiele lepiej wychodzi posiadanie wielu źródeł z krótkimi odcinkami łączącymi do użytkowników końcowych plus połączenie z innymi źródłami w razie awarii dla utrzymania ciągłości zasilania.
Święte słowa.:)
Oj tam, ważne że będzie „tani prąd”, nie ważne ile za niego zapłacimy. Ale nazwa wpada w ucho.
Polska powinna inwestować w odnawialne źródła energii oraz decentralizacje systemu energetycznego. Jest to dużo korzystniejsze zarówno ze względów ekonomicznych jak i społecznych.
Niestety w obecnych czasach w naszym kraju króluje ciemnota i propaganda. W czasach w których cały świat ucieka od atomu w kierunku OZE to u nas wydaje się setki milionów złotych na szeroko zakrojone kampanie informacyjne w stylu „poznaj atom”.
Osobiście jestem przeciwnikiem budowy elektrowni atomowej w polsce.
Polska żeby być na mapie musi mieć głowice jądrowe a reaktory to inna sprawa.
Eee tam. Stać nas na najdroższe autostrady i stadiony, które, co prawda, rozpadają się zaraz po oddaniu do użytku, to i stać nas na elektrownię atomową. To jest nowy barejowski Miś dla narodu. Przecież linie kredytowe są otwarte. Zastanawia mnie tylko trwałość tej inwestycji, bo jak będzie ona podobna do autostrad, to nie daj Boże.
no cóż… ostatnio stadion narodowy nie wytrzymał też konfrontacji z rzeczywistością 😉
a co do tych kosztów energii jądrowej (które na pewno będą jeszcze większe) to czegoś nie rozumiem – dzisiaj ok 1 mld Euro kosztuje 1 GW mocy z baterii słonecznych na pełnym wypasie z wszystkimi bajerami i siecią dookoła (i cena baterii spada praktycznie z miesiąca na miesiąc) – przecież to elektrownia to porażka nawet finansowa…