Liczba wyświetleń: 1308
Premier Donald Tusk nie raczył wysłuchać wszystkich pytań od posłów. Po pierwszej przerwie zniknął z sali obrad.
W środę w Sejmie premier Tusk wygłosił expose przed głosowaniem nad wnioskiem o wotum zaufania dla rządu. Następnie posłowie rozpoczęli zadawanie pytań do premiera. Zgłosiło się aż 267 posłów, co stanowi dotychczasowy rekord Sejmu. Każdy z posłów ma minutę na zadanie pytania. Należy przypuszczać, że cała procedura potrwa około czterech-pięciu godzin.
Po wysłuchaniu kilkunastu pytań od posłów, szef rządu najwyraźniej uznał, że jego obecność w sali plenarnej przestała być konieczna. Po pierwszej przerwie w bloku zadawania pytań, Tusk nie pojawił się na sali obrad.
Posłowie zadawali więc pytania do pustego krzesła. Co niektórzy pozwolili sobie na kąśliwe uwagi, typu „szanowny nieobecny panie premierze” itp. Prowadząca akurat obrady wicemarszałek Monika Wielichowska ze stajni Tuska powiedziała jedynie, że „gwarantuje, że pan premier słucha państwa pytań”. Nie sprecyzowała jednak, czy czyni to fizycznie, duchowo, czy w jeszcze inny sposób.
Autorstwo: KM
Źródło: NCzas.info
Ale wypłatẹ oczywiście weźmie. Nie pogniewa się.
Hmm, premier mógłby sparafrazować legendę o Wilhelmie Tellu 😛 W niej gubernator Hermann Gessler postawił na rynku w Altdorfie (stolicy kantonu) słup, na którym zatknął swój kapelusz, który miał symbolizować władzę cesarską. Mieszkańcy, przechodząc obok, mieli oddawać mu pokłon.
Również polski premier, zamiast fatygować się osobiście, mógłby na przykład ustawić w Sejmie podobny słup. Na nim powiesić… a niech będzie, kapelusz Magdy Gessler (bo Polacy nie gęsi i swoją Gessler też mają), która symbolizowałaby władzę premiera oraz hasło „Polska drugą Szwajcarią”. Posłowie musieliby oddawać mu pokłon, mogliby też zadawać pytania, na które premier z godnością by nie odpowiadał.
I byłoby zarówno historycznie, jak i nowocześnie. Zaś premier zajmowałby się tym, co wychodzi mu najlepiej, czyli nieróbstwem i dbaniem o swoje prywatne potrzeby.
Potrzeby Niemców.
> Hmm, premier mógłby sparafrazować legendę o Wilhelmie Tellu 😛
Osobiście uważam że bliżej mu do legendy o Midasie z tą różnicą że zamiast w złoto wszystko czego się dotknie zamienia się w g..uano. I tak już od 20 lat.