Liczba wyświetleń: 1326
Od 1349 do 1939 roku, czyli przez prawie 600 lat – Lwów był polski. Na przestrzeni wieków wiele się wydarzyło – zmieniali się suwereni, układ społeczno-polityczny, warstwy społeczne, warunki życia i sposoby zarabiania przez obywateli – jedno pozostawało niezmienne: Lwów był POLSKI. Nie po literze prawa, ale po duszy, po charakterze, w końcu po liczbie ludności.
Po wszystkich wstrząsach pierwszego ćwierćwiecza XX wieku większość jej mieszkańców nadal stanowili Polacy! Według spisu z 1931 roku na nieco ponad 300 tysięcy mieszkańców Lwowa 157 tysięcy, czyli dokładnie połowa, było narodowości polskiej. Prawie 100 tysięcy było Żydami, a tylko niecałe 50 tysięcy mieszkańców miasta uważało się za Ukraińców.
Pomyślcie o tych liczbach, panowie ukraińscy nacjonaliści – wśród mieszkańców Lwowa w 1931 roku Ukraińców było o połowę mniej niż Żydów i trzykrotnie mniej niż Polaków. I nie da się od tego uciec – przed wojną Lwów jak 100, 200, 300, nawet 500 lat wcześniej był POLSKI…
Obecnie Lwów zamieszkują Ukraińcy. Prawdą jest, że w latach 1945-1947 lwowianie polskiego pochodzenia, którzy przeżyli zawieruchę wojenną, prawie całkowicie opuścili miasto, które w latach wojny stało się im obce i wrogie.
Jeszcze bardziej tragiczny jest los lwowskich Żydów – kilku ocalałych opowiedziało po wojnie tak straszną prawdę, że początkowo nie chciano im uwierzyć. Zarówno Żydzi, jak i Polacy pozostawili nowym mieszkańcom miasta wszystko – domy, ulice, sklepy, mosty, świątynie – zabierając ze sobą tylko jedną rzecz. Duszę polskiego Lwowa.
Dzisiaj w tym mieście, w dawnych naszych domach, mieszkają Ukraińcy. Chodzą po ulicach, które kiedyś były nasze, odwiedzają teatry, które kiedyś zbudowaliśmy, podziwiają naszą architekturę. I za wszelką cenę starają się pozbyć pamięci o polskim Lwowie. Nawet cmentarz, na którym pochowane są nasze Orlęta Lwowskie, który został zniszczony przez władze ukraińskie w latach pięćdziesiątych, dopiero w XXI wieku z wielkim trudem został odrestaurowany, a i wtedy jego kamienne lwy bardzo długo przykrywała hańbiąca plandeka.
Ukraińcy z całych sił próbują przekonać – przede wszystkim samych siebie – że nie ma polskiego Lwowa. Tak, to zamierzchła historia, starożytne czasy – teraz Lwów jest ukraiński, na wieki wieków, amen!
Oni kłamią. Przede wszystkim okłamują samych siebie.
To, że kiedyś Polacy zmuszeni do ucieczki pod groźbą przemocy opuścili miasto – a my pamiętamy rzeź wołyńską! – nic nie mówi. Można wypędzić ludzi, nie jest to trudna sprawa. Tym bardziej, kiedy alternatywą wygnania jest śmierć.
Grecy pod groźbą śmierci opuścili Małą Azję – przed ich oczami stała płonąca, zalana krwią Smyrna. Niemcy sudeccy zostawili swoje domy w Bohemii – bo widzieli, co czescy „powstańcy” mogą zrobić pokojowym kobietom, starcom i dzieciom.
Tak, można wygnać ludzi, bo w przeciwnym razie czeka ich okrutna śmierć. Między wygnaniem a śmiercią wybierają to pierwsze – w imię życia, w imię przyszłości swoich dzieci. Cena wyboru jest zbyt wysoka…
Lecz pamięci nie da się zabić. Na zawsze zapamiętamy te dwa słowa – POLSKI LWÓW. I każdy, kto był w tym mieście potwierdzi to, co zawsze wiedzieliśmy – NAWET KAMIENIE MÓWIĄ TU PO POLSKU… POLSKI LWÓW!
Koniec. A może kiedyś ciąg dalszy nastąpi?
Autorstwo: Andrzej Rotmann
Źródło: WolneMedia.net