Liczba wyświetleń: 2911
Prezydent Francji Emmanuel Macron pojechał na prowincję, do małej gminy Grand Bourgtheroulde w Normandii, by uroczyście rozpocząć debatę narodową na tematy wyznaczone przez rząd. Prezydent nie wypowiada nazwy „żółtych kamizelek” (GJ) w żadnym wystąpieniu od początku kryzysu i nie chce ich widzieć: w dniu wizyty szefa państwa noszenie takich kamizelek kosztowało 135 euro mandatu. Policja fotografowała dokumenty osób zmierzających do wsi.
Organizacje ochrony praw człowieka protestują przeciw fotografowaniu dokumentów, w obawie powstania policyjnej kartoteki manifestantów antyrządowych. Powstała narodowa petycja do ONZ o wszczęcie śledztwa w sprawie brutalności policji. Wśród 93 osób ciężko ranionych przez policję większość (68) padła ofiarą wyrzutni kul plastikowo-gumowych. Policjanci celują głównie w głowy, 13 osób straciło oko. Na ulicach pojawiła się kampania plakatowa na ten temat: afisze prezentowały Macrona i członków rządu z ranami po LBD 40. Żaden ruch społeczny po wojnie nie przyniósł tyle ofiar (są i śmiertelne).
W tym kontekście prezydent Macron zachwalał dziś w Grand Bourgtheroulde zalety debaty narodowej, którą ogłosił w reakcji na kryzys „żółtych kamizelek”. Zbuntowani uważają to jednak za ściemnianie polityczne, sposób na zyskanie na czasie, podczas gdy czas działać. Rząd zapewniał, że w czasie debaty będzie można mówić o wszystkim, oprócz kwestionowania dotychczasowych „reform” Macrona (w tym zniesienia podatku od wielkich fortun ISF), spraw europejskich, finansów państwa i orientacji polityki rządu. Tymczasem „żółte kamizelki” chcą głównie RIC i zmniejszenia cen artykułów pierwszej potrzeby.
Mimo policyjnej blokady, do wsi przedostało się ok. setki „żółtych kamizelek”, więcej zostało zatrzymanych po drodze, było nawet nakładanie kajdanek. „Nie przyjechaliśmy tu żeby chuliganić, tylko pokazać, że nie odpuścimy. Jeśli pojedzie do innej gminy, pojedziemy za nim ” – odgrażała się jedna z uczestniczek zakazanej manifestacji, 40–letnia Nadège. Od początku kryzysu Macron nie może pokazywać się spokojnie poza Pałacem Elizejskim, bo zbyt często docierają doń bezceremonialne krzyki manifestantów. Woli wizyty-niespodzianki, w gminach, które o to nie prosiły.
„ISF nie jest tabu ani totemem” – powiedział pojednawczo prezydent, ale dodał w przemówieniu, że „trzeba większej odpowiedzialności ludzi w trudnej sytuacji, bo są wśród nich porządni, ale i tacy, którzy się wygłupiają”. Takie określenie „żółtych kamizelek” nie wywołało entuzjazmu. Według krytyków, te słowa dowodzą braku świadomości społecznej prezydenta.
Autorstwo: JSz
Źródło: Strajk.eu
Macron jest tak oderwany od rzeczywistości, że mógłby mówić – jak ludzie nie mają chleba to niech jedzą ciastka.
@ Atos – czy mógłbyś w skrócie powiedzieć jak jest we Francji?
Właśnie. Jeśli możesz to przy okazji popytaj kto pałuje francuzów, bo 1066 nie tylko u nas obowiązuje.
@Atos Dzięki za linki (nie śledzę wszystkich) Sytuacja wygląda na bardzo poważną. W mediach cisza jakby nic się nie działo a z opisów wynika zalążek rewolucji a nie tylko protestów. Są już zabici i ranni, więc sprawa łatwo się nie rozejdzie o ile w ogóle, ponieważ sprawcy (policja) będą się obawiać prawnych konsekwencji w przypadku porażki. Gdy strony walczą o wszystko to poleje się krew. To wydaje się kwestią czasu.
Pisz jak najwięcej, bo tylko od ciebie można się dowiedzieć co się dzieje naprawdę, bo uwierz w nie francuskich mediach są tylko krótkie wzmianki lub w ogóle nic a mimo to w innych krajach robi się coraz głośniej. link z Irlandii
https://www.joe.ie/news/yellow-vest-ireland-demands-leo-varadkar-654688
Wcześniej na zasadzie nie wiadomo jak będzie, wyobrażałem sobie taki scenariusz. Protesty narastają, policja przypadkiem używa broni palnej, giną ludzie. Wojsko zaczyna bronić własnych obywateli przed policją – zaczyna się wojna domowa.
Oczywiście to tylko wyobraźnia ale nie bez podstaw. Macron po podpisaniu układu z Marakeszu wzbudził sprzeciw wielu generałów, którzy wysłali mu list protestacyjny przeciwko konsekwencjom umowy, czyli Macron ma poparcie nielicznych jednostek policji (tych najlepiej opłacanych) ale to jednak nadal Francuzi i gdy oni zaczną mieć wątpliwości, dyktator (bo inaczej nie można już go nazwać) będzie musiał ustąpić.
Tak czy siak, wynik protestów zależy od tego kto przyłączy się do żółtych kamizelek.
Pozdrawiam.