Liczba wyświetleń: 981
Nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać, czytając wypociny zachodnich „naukowczyń”, którym udało się „połączyć” klimatyzm z feminizmem.
Według najnowszego opracowania badaczek z London School of Economics, tradycyjne wzorce męskiego zachowania – takie jak spożywanie czerwonego mięsa i częstsze korzystanie z samochodów – przyczyniają się do wyższych emisji CO₂ wśród mężczyzn. Jak wynika ze wstępnej analizy przeprowadzonej na grupie 15 tysięcy Francuzów, mężczyźni odpowiadają średnio za 26% więcej emisji gazów cieplarnianych niż kobiety. Gdy uwzględni się czynniki takie jak dochód, poziom wykształcenia czy różnice fizjologiczne, ta różnica spada do 18%.
Autorki badania – Ondine Berland i Marion LeRoutier – wskazują, że za większość różnic odpowiadają dwa czynniki: mięso i samochody. Ich zdaniem „tradycyjne normy płciowe”, które utożsamiają męskość z jedzeniem mięsa i prowadzeniem samochodu, mają znaczący wpływ na indywidualny ślad węglowy. Jednocześnie nie odnotowano znaczących różnic między płciami w kontekście emisji związanych z lataniem.
Krytycy jednak nie pozostawili suchej nitki na tej publikacji. Australijska publicystka Jo Nova opisała badanie jako przykład „akademickiej degrengolady”, w której ideologia przeważa nad nauką. W artykule opublikowanym przez konserwatywny portal EIKE (Europejski Instytut Klimatu & Energii) sugeruje ona, że badanie pomija podstawowe biologiczne różnice między płciami, takie jak większa masa mięśniowa i zapotrzebowanie kaloryczne u mężczyzn. „To nie jest kwestia kultury, tylko fizjologii. Mężczyźni potrzebują więcej energii i więcej białka, żeby funkcjonować”, zauważa Nova. Ponadto, jak wskazuje, kobiety w gospodarstwach domowych często mniej jeżdżą nie z powodów klimatycznych, ale tylko dlatego, że to mężczyźni częściej wykonują pracę poza domem. „To nie jest luka klimatyczna, tylko podział obowiązków”.
Zarówno badanie, jak i jego medialny odbiór, spotkały się z zarzutami o ideologizację nauki i próbę wykorzystania klimatu jako narzędzia do promowania określonych norm społecznych. Zdaniem krytyków, badania tego typu mogą służyć raczej do wzmacniania podziałów niż do rzeczywistego zrozumienia problemów środowiskowych.
Autorstwo: Aurelia
Zdjęcie: pixel2013 (CC0)
Na podstawie: LSE.AC.uk, Eike-Klima-Energie.eu, FassadenKratzer.de
Źródło: WolneMedia.net
Naprawdę niedługo mężczyźni przejdą na podejście usługowe kobiet i vice versa. Już powoli przechodzą. 200 zł za to, 100 zł za to , reszta w restauracji i w innych usługach. Dziecko będzie zbędne, bo to facet ma faceta wychowywać. Jak płeć nie taka to usuwamy. Na koniec wszystkiego tylko wybrani zadadzą sobie pytanie (bo powyższa degrengolada nawet nie pomyśli). Po co żyjemy?
Muszą „żreć” jeszcze o wiele więcej, to może wrócą ciepłe, deszczowe wiosny i prawdziwe śnieżne i mroźne zimy!…