Liczba wyświetleń: 1441
Panie premierze, kto wygra następne wybory? – miał spytać swego czasu Waldemara Pawlaka jeden z dziennikarzy. – Nasz przyszły koalicjant. – odpowiedział bez wahania Pawlak. Dzisiaj gdy PSL wybrał sobie wygodną, acz nieprzesadnie ambitną rolę przystawki Koalicji Obywatelskiej, tego rodzaju dykteryjki z czasów jego świetności mogą budzić wyłącznie rozrzewnienie. Jako jednak, że natura nie znosi próżni, intratną rolę partii obrotowej, jakże użytecznej w systemie demokracji liberalnej, ma ambicje pełnić Mentzenpartia.
Pierwszym krokiem do uzyskania szerokiej zdolności koalicyjnej było pozbycie się PRZEZ Mentzena i Wiplera ideowego balastu. O ile polityczna egzekucja Janusza Korwin-Mikke, jako swego rodzaju akt założycielskiego ojcobójstwa, zajęła stosunkowo dużo czasu, o tyle dalej poszło już jak z płatka. Grzegorz Braun skorzystał z szansy wybicia się na niepodległość w wyborach prezydenckich, a sfingowane wewnętrzne wybory domknęły projekt. Nareszcie mentzenisci uzyskali zdolność koalicyjną, Na razie jednak wyłącznie w roli junior partnera po prawej stronie sceny politycznej.
Dalsze kroki to już wyłącznie konsekwencje. Korzystając z obiektywnego sukcesu w wyborach prezydenckich Mentzen postanowił pójść za ciosem. Zorganizowane przez niego, a retransmitowane przez większość mediów dyskusje z kandydatami w drugiej turze prezydenckiej rozgrywki, były marketingowym majstersztykiem. Można wręcz zaryzykować tezę, że kandydat z trzeciego miejsca skradł w ostatnich dniach show swoim popularniejszym kolegom.
Wszystko szło nieźle… do momentu. Sławomir Mentzen, polityk relatywnie młody, popełnił szkolny, acz immanentny dla swego wieku błąd – nie zachował cierpliwości. Tymczasem parafrazując klasyka, polityka jest jak wędkarstwo gruntowe, polega głównie na czekaniu. Jeśli ktoś czekać nie potrafi, szybko traci. O ile więc z punktu widzenia Mentzena odpytywanie kandydatów w swoim studiu było korzystne, o tyle pójście na piwo z jednym z nich już niekoniecznie. Widać to wyraźnie po reakcjach internetowego komentariatu. Niewiele jest opinii pochwalnych, więcej krytycznych, dominuje jednak skonfundowanie.
Mentzenowe piwo wypić będzie musiał teraz także Rafał Trzaskowski. O ile bowiem jego obiektywnie niezły występ w programie lidera Konfederacji był dla niego wizerunkowo korzystny, o tyle fraternizowanie się z osobnikiem, który dla znaczącej części wyborców Trzaskowskiego jest po prostu faszystą, nie zachęci młodych, pustogłowych, lewicowych pięknoduchów do wsparcia tego kandydata.
Na koniec konkluzja natury cywilizacyjnej. Najwyraźniej jako społeczeństwo utraciliśmy zdolność rozmowy. Nawet wypicie piwa z kimś o gruntownie odmiennych poglądach politycznych nie jest w końcu niczym zdrożnym. Sam pijam piwo nader rzadko. Chętnie jednak dyskutuję z ludźmi o innych poglądach, pod warunkiem że są to ludzie interesujący. Także Państwu to polecam. Nie martwmy się, że nasze poglądy zmienią się pod wpływem takiej rozmowy. Jeśli tak się stanie, oznacza, że były to słabe poglądy.
Autorstwo: Przemysław Piasta
Źródło: MyslPolska.info
Ciekawy punkt widzenia.
Ostatnie dwa zdania są tak proste, jak trafne. Problem jednak leży gdzie indziej. Zdecydowana większość ludzi oczekuje tylko radykalnego potwierdzania ich własnych poglądów i ma alergię na argumenty, które mogą uzmysłowić im, że przez cały czas trwali w błędzie. Nawet jeżeli te ich poglądy mają kruche podstawy (o ile w ogóle je mają). Mimo to rzeczywiście warto poszukiwać ciekawych rozmówców, otwartych na polemikę i lubiących posłuchać drugiego człowieka, by się przekonać, czy czegoś nie przeoczyli. Takie debaty są wtedy rozwijające dla obu stron.
Z pewnością pili dobre piwo np Lagera Prazdoja albo szczecińskiego Bosmana.
Jak ja chcę kupić piwo, to dobrego nie ma..Wszystko co jest to …malizna(syf).
Sikorski zasadził się jak lis w kurniku, wykonał końcowy ruch szachowy. Pytanie czy te szachy 5D zakończą się kompletną klapą dla Mentzena i wynikiem 4.99% czy wyjdzie wzmocniony i pozyska centrowy elektorat kosztem utraty tego najbardziej wrażliwego i prawicowego. Rozmawiać z wrogami politycznymi jak najbardziej warto, radykalizacja i betonowanie się we własnych poglądach nie jest zdrowe. Dla mnie Mentzen nie stracił szkoda tylko jego ogromu pracy, od 2 lat jeździ po kraju, zrobił z 1000 spotkań śpiąc po 4h dziennie. Spora część jego elektoratu teraz będzie się błąkać jak bezdomne psy i zrezygnuje z wyborów. Załatwili go jak Leppera albo jak Kukiza bo przekroczył magiczny próg 15%. Szkoda chłopa … niby tylko piwo ale dla radykalistów to o jedno za dużo.
Sikorskiego ,kiedyś zapyatała dziennikarka:
„O czym rozmawialiście na spotkaniu grupy Bilderberg?”
R.K:”Nie moge pani powiedzieć”.
Dziennikarka:”Dlaczego?”
R.S.:”Bo by mnie zabili”.
Dziennikarka:”Pana to trzymają się żarty…”
Tyle ,że Sikorski mówił prawdę ,mimo,że brzmiało
to jak czarny humor.
Z takimi ludźmi jak ministrowie spraw zagraniczbnych typu:
Sikorski,Ławrow,lepiej się nie spotykać i nie pić czegokolwiek.
Bo oni ”obsobaczą 'każdego.
Picie piwa z osobnikami popierającymi zabijanie nienarodzonych stawia Mentzena na równi z osobnikami zabijającymi Polaków w Oleśnicy i innych ośrodkach . Spotkać można się nawet z mordercą o ile siedzi za kratami , jeśli jest na wolności to taki osobnik staje się wspólnikiem mordercy .
W internecie jest burza czy przystoi z „wrogiem” politycznym pić piwo.
Generalnie, w mediach buduje się bardzo wyraźne podziały, stawia ugrupowania przeciwko sobie, przekonuje się do „jedynej słusznej racji” w niemal każdej sprawie, co prowadzi oczywiście do podziałów społeczeństwa.
Wg. mnie Mentzen prawidłowo się zachował, choć słusznie nie ukrywa animozji do obu partii, próbując się dogadać przynajmniej na tym medialnym poziomie. Są oczywiście politycy krytykujący go, a także obu pozostałych kandydatów, twierdząc, że nie należy siadać do piwa z wrogiem, ale taki sposób myślenia może prowadzić do jednostronnego, żeby nie powiedzieć tyranistycznego, sposobu rzadzenia krajem: „wszyscy są wrogrami, a ja (w pojedynkę) zachowam władzę”. Niestety, w demokracji tak to nie będzie nigdy działać, zwłaszcza w tak podzielonym kraju. Dlatego tworzy się ugrupowania jak KO, a potem próbuje je zdominować. Analizując Mentzena, on zdaje sobie sprawę, że jest spora szansa, że:
1. konfederacja nie wygra najbliżsych wyborów
2. ale jednocześnie żadna z partii rządzących od 20 lat nie zbierze większości głosów
Obie partie będa musiały się dogadywać prawdopodobnie z konfederacją, by coś zyskac. Debaty z kandydatami PO i PiS były wg. mnie krokiem we właściwym kierunku – sygnałem chęci do porozumienia i dyskusji, ale jednocześnie bez akceptacji rażących różnic na niektóre tematy.
„Analizując Mentzena, on zdaje sobie sprawę, że jest spora szansa, że:
1. konfederacja nie wygra najbliżsych wyborów
2. ale jednocześnie żadna z partii rządzących od 20 lat nie zbierze większości głosów”
Antares! generalnie się z tobą zgadzam, ale tylko w sytuacji w której za kilka lat kompletnie nic w naszym kraju sie nie zmieni.
Piszę tak dlatego, ponieważ wszędzie na całym świecie od jakiegoś czasu obserwuję masowy, społeczny pęd ku partiom konserwatywno-narodowym (np Serbia, Węgry, Słowacja, Rumunia, USA, Francja, Niemcy, Włochy, a ostatnio nawet Czechy ostro prą w tym kierunku). Według mnie wszędzie ludzie bardzo szybko się budzą z tego zielonego i kolorowego szaleństwa, co również w najbliższym czasie nie ominie naszego kraju.
Zresztą kto by przewidział jeszcze dwa lata temu że Braun i Mentzen w najbliższych wyborach prezydenckich zdobędą razem ponad 21% głosów? 🙂 .
Szanowny @Antares, proszę odsłuchać załączony filmik pod notką „To już jego koniec? Autor Mikołaj „Joak” Janusz i spokojnie się nad nim zastanowić. A generalnie podział społeczeństwa polskiego zainicjował Jarosław Kaczyński w 1990 r. tworząc Porozumienie Centrum. Jego „niepohamowane” parcie do władzy, które nota bene nadal u niego istnieje, spowodowało wiele złego i nieszczęść tak w polityce elit rządzących jak i w zdarzeniach-katastrofach w Mirosławcu, czy Smoleńsku. Obecnie jest ciąg dalszy tych wcześniejszych procesów, oby tylko nie zakończył się ogólno-polską katastrofą.
Z poważaniem Rysa