Liczba wyświetleń: 706
Płace nauczycieli za rządów PiS rosły wolniej niż średnie wynagrodzenie w gospodarce narodowej – ustalił Portal Strajk na podstawie danych GUS i MEN. Wynika z nich coś bardzo niewygodnego dla premiera Mateusza Morawieckiego i prorządowych mediów, które bombardują obywateli newsami o rzekomo wysokim wzroście pensji pracowników oświaty.
1265 zł brutto – o tyle wzrosły od 2015 roku, a więc od czasu, gdy władze sprawuje rząd Prawa i Sprawiedliwości wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Statystyki te obejmują zatrudnionych na podstawie umowy o pracę we wszystkich sektorach. W 2015 roku pracownik zarabiał średnio 3899,78 zł brutto. W kwietniu bieżącego roku było to już 5164,53 zł brutto. Jeszcze nigdy płace w Polsce nie rosły tak szybko.
Niestety, prosperity nie dotyczy nauczycieli. Rząd PiS był dla nich wyjątkowo skąpy. Nauczyciele stażyści zarabiają obecnie 2538 zł brutto. W 2015 roku otrzymywali 2265 zł brutto. Gabinety Szydło i Morawieckiego zapewniły im więc zaledwie 273 zł brutto podwyżki. Równie dramatycznie przedstawia się sytuacja nauczycieli kontraktowych, którzy w 2015 roku zarabiali 2331 zł brutto, a teraz inkasują 2611 zł brutto, co oznacza wzrost o „zawrotne” 280 zł brutto. W 2015 roku biedę klepał również nauczyciel mianowany, który za miesiąc pracy w polskiej szkole otrzymywał 2647 zł brutto. Cztery lata rządów PiS sprawiły, że jego pensja wzrosła o 318 zł brutto do 2965 zł. Resort Anny Zalewskiej żałował grosza nawet nauczycielom dyplomowanym, których wynagrodzenie w omawianym okresie zwiększyło się z 3109 do 3483 zł brutto, a wiec o 374 zł brutto. To największy wzrost pensji jaki zanotowano w polskich szkołach za rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Co ciekawe, szybciej płace rosły nawet za rządów liberałów. Co pokazuje poniższa tabela.
Zaprezentowane liczby jasno pokazują, że Prawo i Sprawiedliwość dopuściło się poważnych zaniedbań wobec polskich nauczycieli. Czy kogokolwiek jeszcze może dziwić ich niezadowolenie i potrzeba podjęcia strajku?
Autorstwo: Piotr Nowak
Źródło: Strajk.eu
Partia interesu Syjonistycznego wpadła we własne sidła i to już dawno temu. Teraz już tylko równia pochyła. Dziś na ulicy zagadał do mnie człowiek widząc mnie spacerującego z dziećmi. Powiedział z uśmiechem na twarzy, że wiedziałem jak się ustawić. Od słowa do słowa i okazało się, że chodzili mu o 500 plus. Oczywiście nie mówił tego z zawiści ale szczerze z uśmiechem widząc ojca spacerującego z dzieciakami. Zapytałem go, jak myśli, skąd PiS bierze na to pieniądze. Odpowiedział, że z naszych podatków, że wystarczyło nie kraść jak poprzednicy. A ja na to, że rząd daję, rząd odbiera. A on szybko skontrował, że wystarczy zagłosować na PiS i nikt niczego nie odbierze. Nie chciałem już wchodzić w dalszą polemikę, ale pomyślałem, że tak myśli przecięty wyborca PiS, czyli obecnie około 40% wyborców. A więc 1.06. idą po swoje lekarze. Czy też pójdą na zwolnienia lekarskie?
@Cosmo – sporo ludzi uważa, że rząd coś im daje.
Faktycznie, wystarczy nie kraść, nie zabierać ludziom – i też będą mieli…
Że też przeciętny człowiek nie widzi, że żeby dostał te „500 +” to muszą mu zabrać, ale „700 -” …
Wracając do kwestii strajku nauczycieli: Nie podoba mi się, że odbywa się to kosztem dzieci i ich rodziców, ale z każdym kolejnym hejtem popieram ich – nauczyciel powinien godnie zarabiać. Czemu? Bo przecież to oni zajmują się przez dłuższą część dnia naszymi dziećmi: oprócz próby nauczenia ich czegoś również próbują ich jakoś wychowywać, są odpowiedzialni za te dzieci.
Wg mnie ten strajk mógłby być doskonałą próbą zmiany tępego sytemu edukacyjnego w coś mądrzejszego, a tym samym bez problemów wyegzekwować należyte podwyżki.
Obecnie strajk polega tylko na podwyższeniu uposażenia.
A tak szczerze: czy to coś zmieni? Czy nauczyciele będą przez to efektywniejsi ?
Nie sądzę, ale od czegoś trzeba zacząć.
Można przecież dać podwyżki jednocześnie rezygnując z karty nauczyciela oraz tak zorganizować pracę, aby pracować po 8 godzin dziennie: praca z uczniami, przygotowanie do zajęć w kolejne dni, sprawdzanie kartkówek, zajęcia dodatkowe, wyrównawcze…
W czym problem?
Obecnie nauczyciele narzekają, że dużo pracują w domu, zajęcia dodatkowe są bezpłatne, zebrania, wycieczki…
W takim układzie zorganizować pracę na 8 godzin dziennie przez cały tydzień. Żadnej pracy do domu, tylko w szkole.
Same uposażenia również weryfikować rynkowo. Zdolniejsi nauczyciele, których uczniowie zdobywają nagrody w konkursach, olimpiadach, zostają przyjęci do bardziej wymagajacych szkół średnich, wyższych – wyższe wynagrodzenia.
Ci, którzy przychodzą tylko do pracy – te z dolnego zakresu widełek.
Wg mnie można w łatwy i prosty sposób zakończyć ten strajk, pytanie tylko: na czym tak na prawdę zależy obu stronom? Gdzie w tym wszystkim jest uczeń?