Liczba wyświetleń: 2263
Po latach minorowych prognoz, że Francja zginęła, kurtyzana Europy ginie na własne życzenie i podobnych epitetów, Francuzi ruszyli do urn, by dać dowód, jak bardzo zależy im na odrestaurowaniu państwa kulturowo, politycznie i mniemać należy, że też gospodarczo.
Utalentowana politycznie i charyzmatyczna Marina Le Pen, rezygnując z radykalizmu swego ojca, doprowadziła wreszcie jej ugrupowanie Zjednoczenie Narodowe (wcześniej Front Narodowy) do pozycji pozwalającej zdobyć prowadzenie w toczących się wyborach.
Spodziewanym odruchem, lewica natychmiast upatrująca w każdym działaniu odmiennym od jej własnego przypisała zjawisku powrót wszystkiego, co najgorsze, jakby gwarantowane przez nią szczęście wieczne nie było powodem wieloletnich potyczek ulicznych z władzą.
Macron zdobył się na komentarz pod adresem Mariny Le Pen: „Coś ty narobiła?”. Jakby ocknięty z letargu mógł jedynie obejrzeć wieczorne zgromadzenie Francuzów na Placu Republiki w Paryżu, fetujących zapowiedź od dawna oczekiwanej zmiany zarządzania państwem.
Forsowany kurs z rzekomo liberalno-centrowego będzie musiał konfrontować się z dojrzewającym nurtem dbałości o interes państwa przede wszystkim, podobnym do „America First”.
Podczas spotkania kierującej francuską prawicą Mariny Le Pen z mieszkańcami Paryża, oprócz wspólnych zdjęć i rozmów, niektórzy wdzięczni za długoletnie zmagania proszą o autografy. Jedna z kobiet w geście wdzięczności za poświęcenie i pracę przekazuje własną bransoletkę, zakładając ją na rękę pani Marinie.
Wszystkie agencje informacyjne dostrzegają niekwestionowane prowadzenie francuskiej partii prawicowej po pierwszej turze wyborów, z uwagą obserwowanych przez pozostałe państwa europejskie. Prawica francuska po raz pierwszy przełamuje dotychczasowy trend dławionej brukselską lewicowością Europy. Według ostatecznych wyników pierwsze miejsce z poparciem 33,2% głosów ma Zjednoczenie Narodowe, dalej plasuje się Nowy Front Ludowy (czyli lewica i centrolewica) z poparciem 28%, Razem dla Republiki (koalicja Emmanuela Macrona) uzyskała 20% głosów a Republikanie 6,6%.
W pierwszej turze wyborów we Francji wygrywają kandydaci, którzy otrzymali co najmniej 50% głosów przy frekwencji nie mniejszej niż 25% wyborców w okręgu. Do drugiej przechodzą wszyscy kandydaci, na których głosowało ponad 12,5% uprawnionych do głosowania.
Jeśli w drugiej turze wyniki będą podobne, zwycięzcy może przypaść od 240 do 270 mandatów w parlamencie, co nie jest zdecydowaną większością, do której potrzebne byłoby 289 mandatów. Można spodziewać się wielu zabiegów w postaci wycofywania kandydatów z niektórych okręgów pod różnymi pretekstami, by nie dopuścić do przytłaczającego zwycięstwa Zjednoczenia Narodowego w dalszym toku politycznych zmagań. Rezultaty ostateczne przyniesie kolejny tydzień.
Podstawowe zmiany zapowiadane przez prawicę dotyczą obniżki podatków, cen paliw, VAT-u na paliwo z 20% do 5%, zdecydowana polityka migracyjna z uwzględnieniem priorytetu narodowego, koniec preferencji w zatrudnianiu, płacy i świadczeniach socjalnych dla migrantów.
Opracowanie: Jola
Na podstawie: YouTube.com [1] [2] [3]
Źródło: WolneMedia.net
Narescie,Maria la Pen. A ty Polsko co, dalej spisz.
Już raz tak było w 2002 r. Jean-Marie le Pen przeszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich, przeciwko niemu był „prawicowy” Jacques Chirac. W drugiej turze lewacy, lewica, komuna ( zgodnie z podpisanym tajnym dokumentem) i wszelkie oduraczone towarzystwo głosowało na „prawicowego” Chiraca, żeby tylko narodowiec i patriota francuski nie wygrał. Chirac wygrał drugą turę 19,88% do Le Pen 16,86% głosów. Jeśli teraz w drugiej turze Marina nie uzyska tyle głosów, żeby rządzić samodzielnie, będzie jak u nas: PiS wygrał, ale rządzi koalicja 13 grudnia i demontuje Polskę.
Marina Le Pen nawet jak wygra, powinna lewakom pozwolić utworzyć koalicyjny rząd mniejszościowy, który wkrótce rozpadnie się sam w wyniku braku lewackiej, elementarnej wiedzy – jak się „rządzi” aby w kolejnych wyborach zdobyć większość. Z jednej strony to strata czasu i dla Francji i dla EU, bo ekoszaleńcy z PE będą bez problemu niszczyć gospodarczo Europę przez kolejne lata, ale tylko parlamentarna większość jest w stanie odsunąć komunistów od władzy na dobre.
Te pozostałe ugrupowania ,oprócz Frontu Narodowego,jeśli się porozumieją to będą mieć ponad 50 %,i może zaistnieć podobna sytuacja jak w polskim parlamencie.
A fakt ,że Marine Le Pen, przestanie dotować Ukrainę jest na rękę Rosji, w kwestii zmiany czegoś a propos ukraińskich mężczyzn,oznacza tylko tyle ,że być może będą musieli się oganiać przed Putlerowcami -kijami zamiast karabinami…Już był taki aktor francuski ,który był fanem moskiewskiego reżimu(Gerard Depardieu?),jednak mimo,przyznania mieszkania w Moskwie ,już sie stamtąd wymiksował…Nie lubi juz Rosjan wraz z ich przywódcą Sado-Macho.