Olimpiada 2022 – nie powtarzajmy błędów z Euro–2012

Opublikowano: 04.04.2013 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 724

Na fali entuzjazmu po udanym zorganizowaniu piłkarskich mistrzostw, na horyzoncie pojawił się kolejny pomysł wielkiej imprezy sportowej. Tym razem chodzi o zorganizowanie wspólnie ze Słowakami zimowych igrzysk olimpijskich w 2022 roku. Chociaż projekt zyskał już akceptację polskiego i słowackiego rządu, warto postawić sobie pytanie, czy nam się to opłaca i co dzięki olimpiadzie chcielibyśmy osiągnąć.

Do tematu można podejść w ten sposób: nie jesteśmy już biednym krajem, pokażmy więc światu, że stać nas na taką imprezę, a igrzyska są ważne nawet jako cel sam w sobie. Ot zorganizujmy je choćby dla własnej satysfakcji, dla podniesienia narodowej dumy. Jeśli przyjmiemy tę optykę, na tym możemy właściwie zakończyć cały temat. Warto jednak podejść do sprawy w nieco inny sposób: igrzyska nie są celem samym w sobie, ale środkiem do osiągnięcia innego celu, na przykład z zakresu polityki zagranicznej. Tak miało być w przypadku Euro-2012: podjęliśmy się organizacji tego zadania po to, by dzięki mistrzostwom nareszcie zrealizować podstawowy cel polskiej dyplomacji, jakim jest trwałe związanie Ukrainy z Unią Europejską i wyrwanie tego kraju ze szponów Rosji. Zobaczmy więc, na ile to się udało i zastanówmy się, jaki cel chcemy dzięki olimpiadzie 2022 osiągnąć w relacjach polsko-słowackich.

Spróbujmy dotrzeć w tym momencie do artykułów z polskich i ukraińskich gazet i przeczytać, jakie świetlane perspektywy w 2007 roku dziennikarze wiązali z przyznaniem naszym krajom Euro. Otóż przygotowania do mistrzostw przede wszystkim miały być impulsem do rozwiązania dawno nabrzmiałego i wstydliwego problemu, jakim jest patologiczna sytuacja na granicy polsko-ukraińskiej. Może wcześniej nie było motywacji, by zająć się tym problemem, ale teraz nie mamy wyjścia: jeżeli nie chcemy zbłaźnić się przed światem, musimy w końcu coś z tym zrobić. Dlatego właśnie w 2007 roku polski rząd przyjął plan, który osobiście uznałem wtedy za minimalistyczny: na naszej granicy miało powstać do 2012 roku osiem nowych przejść granicznych, na pozostałych miały być wprowadzone wspólne polsko-ukraińskie odprawy i dzięki temu problem kolejek i korupcji powinien był zniknąć. Abstrahując od tego, że przyjęte plany były niewystarczające, nie zrealizowano nawet tego: z zapowiadanych 8 nowych przejść nie powstało ani jedno (!), a wspólne odprawy wprowadzono tylko tymczasowo na czas mistrzostw. A więc Euro jako impuls do tego, by w końcu zrobić porządek z patologią na granicy, okazało się niewypałem: podczas mistrzostw kolejek na granicy co prawda nie było, ale już tydzień później wróciły, gdyż zamiast systemowych zmian zafundowaliśmy sobie prowizorkę.

Idźmy dalej tym tropem. Euro-2012 miało być nie tyle jednorazową imprezą, ale środkiem do osiągnięcia ważnego geopolitycznego celu, do realizacji giedroyciowskiej idei Ukrainy zintegrowanej z Europą. Plan był taki: w 2012 roku granica polsko-ukraińska będzie przejezdna i przyjazna, do 2012 roku Unia zniesie wizy dla Ukraińców i zacznie na poważnie rozmawiać z Kijowem o członkostwie w UE. Euro-2012 i wspólna organizacja tej imprezy przez Polskę i Ukrainę przyspieszy o kilka lat akcesję Ukrainy do Unii, tak że zamiast w odległej perspektywie, Unia przyjmie Ukrainę do swego grona już w 2020-22 roku. To i tak odległy termin, ale w zasięgu naszej perspektywy. Co się okazało? Wiz nie zniesiono, członkostwo Ukrainy w UE jest realne najwcześniej w 2030 roku, a organizacja Euro-2012 nic w tej sprawie nie przyspieszyła.

Czy chcę przez to powiedzieć, że organizacja tej imprezy była błędem? Niezupełnie. Mimo wszystko dzięki motywacyjnemu czynnikowi Euro w obu krajach powstało te kilka autostrad, nowych lotnisk i zmodernizowanych dworców, Polska i Ukraina zaczęły w końcu jakoś wyglądać. Bez Euro na te wszystkie obiekty czekalibyśmy jeszcze jakieś 10 lat. Polska i Ukraina pokazały gościom z Europy, że jesteśmy normalnymi krajami, że w Polsce nie gwałcą, a na Ukrainie nie chodzą niedźwiedzie polarne po ulicach. Ukraińscy milicjanci nauczyli się angielskiego i niemieckiego oraz dobrych manier, celnicy uśmiechają się do zachodnich turystów i starają się, by goście mieli z pobytu na Ukrainie jak najlepsze wrażenie. Polska trochę się wypromowała i zbudowała trochę więcej, niż by to było możliwe bez Euro, a Ukraina mimo wszystko stała się mniej neosowiecka, nabrała europejskich manier, mentalnie zbliżyła się do Europy. Co nie zmienia faktu, że z szumnie zapowiadanych w 2007 roku planów (przyjazna granica, zniesienie wiz, Ukraina wstępująca za kilka lat do Unii) zostało niewiele. Cele geopolityczne, jakie wówczas sobie postawiliśmy, udało się zrealizować w jakichś 30% i teraz pozostaje nam odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to tylko, czy aż 30%.

Identyczny rachunek oczekiwanych zysków i strat powinniśmy zrobić w odniesieniu do polsko-słowackiej olimpiady. Co chcemy dzięki niej osiągnąć? W jaki sposób olimpiada ma przyczynić się do poprawy relacji polsko-słowackich? Jak to się przyczyni do zwiększenia wzajemnej współpracy gospodarczej, która jest obecnie mizernie mała?

Postawmy jakiś cel geopolityczny, a przed tym zdefiniujmy istniejące problemy i stan faktyczny. Przestańmy udawać, że w polsko-słowackich relacjach wszystko działa świetnie. Bo nie działa. Trwająca na Słowacji nagonka na polską żywność i obcięcie o połowę funduszy na działalność polskiej mniejszości wskazuje, że mamy o czym rozmawiać. Zwykli Słowacy nas nie lubią, uważają Polaków za cwaniaków, złodziei, pijaczków i kombinatorów. Polacy z kolei odnoszą się do Słowaków z lekceważeniem: ot, jakieś Pepiczki, kto by sobie nimi zawracał głowę. Może dostrzeżmy w końcu ten problem ze wzajemnymi uprzedzeniami, zdefiniujmy go? Powiedzmy sobie głośno: relacje polsko-słowackie są złe, są zatrute negatywnymi stereotypami i wzajemnie lekceważącym podejściem, dlatego chcemy razem zorganizować olimpiadę i podjąć inne kroki, by ten stan rzeczy zmienić.

Powiedzmy sobie też otwarcie, że Grupa Wyszehradzka obecnie stała się fikcją, martwym tworem. Między Polską, Czechami, Słowacją i Węgrami nie ma poczucia wspólnoty doli i interesów. Zdefiniujmy ten problem i powiedzmy głośno, że chcielibyśmy to zmienić, a olimpiada i związane z tym zbliżenie polsko-słowackie może nam w tym pomóc.

I wreszcie, problem najważniejszy. Między Polską a Słowacją praktycznie nie istnieje komunikacja kolejowa i autobusowa. To nie miejsce na to, by wyjaśniać przyczyny tego stanu rzeczy, ale zanim zaczniemy przygotowania do olimpiady, uświadommy sobie przynajmniej, że taki problem istnieje. I spróbujmy może coś z tym zrobić, w ramach przygotowań do olimpiady pochylmy się nad tym tematem, zamiast snuć optymistyczne wizje, jak bardzo zyskamy na igrzyskach.

Jeśli rzetelnie odpowiemy sobie na powyższe pytania, organizacja polsko-słowackiej olimpiady rzeczywiście będzie miała sens. Będzie to środek do osiągnięcia jakichś wyższych, zdefiniowanych przez nas celów. Wyciągnijmy wnioski z Euro-2012, tak by olimpiada nie stała się sztuką dla sztuki, bo na wyrzucenie w błoto kilkudziesięciu czy nawet kilkunastu miliardów po prostu nas nie stać.

Autor: Jakub Łoginow
Źródło: Miesięcznik Kraków
Wolno kopiować pod warunkiem podania aktywnego linka do źródła – www.krakow-miesiecznik.pl

image_pdfimage_print

TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. bro 04.04.2013 11:56

    W kontekście Olimpiady warto prześledzić najnowszą historię Grecji. poczawszy od budowy stadionów autostrad i innej infrastruktury na olimpiadę 2004, aż po totalną zapaść w 2009.
    Osoby które w Grecji w 2004 roku mówiły że organizowaną olimpiadę bedą spłacać jeszcze ich wnuki, uznawane były za heretyków

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.