Liczba wyświetleń: 611
Forsowana w USA „ustawa o neutralności sieci” może stać się grabarzem wolności w Internecie. Według proponowanych założeń sieć zostanie zbudowana na nowych zasadach, dyskryminujących mniejszych wydawców.
Zaproponowano, aby dostawcy Internetu mieli prawo do zawierania specjalnych umów z klientami i wydawcami treści, którzy zostaną zmuszeni do płacenia za większe przepustowości kanałów transmisyjnych. Ma się to sprowadzać do tego, że każdy, kto będzie chciał założyć serwis z multimediami będzie na straconej pozycji, a na dodatkowe pasmo stać będzie prawdopodobnie tylko największe firmy.
Przeciwnicy takich regulacji zwracają uwagę, że może to prowadzić do swoistej „oligarchizacji” Internetu, czyli w praktyce do „szybkiej rury” będzie miał dostęp ten, kogo stać i zlikwidowana zostanie domyślna zasada tak zwanego dostępu „best efforts”.
Z drugiej jednak strony trzeba zrozumieć dostawców Internetu, którzy ponoszą coraz większe koszty zapewnienia jakości sieci, a wydawcy nie chcą w nich partycypować. Gdy nagle na rynku pojawia się popularna usługa, taka jak na przykład wypożyczalnia filmów i seriali Netflix, to koszt dotarcia do kolejnych klientów jest przełożony na dostawców Internetu, a nie treści i każde buforowanie, lub spowolnienie działania jest traktowane jako problem z Internetem.
Wspomniany Netflix do tego stopnia zwiększył traffic w amerykańskich sieciach, że niektórzy dostawy zmuszeni byli do limitowania pasma z tego adresu www, bo obciążenie sieci wzrosło dwukrotnie w bardzo krótkim czasie. Potem wszystko pogorszyło wprowadzenie opcji z filmami w HD. Amerykańscy dostawcy patrzą, więc na tę ustawę jak na wybawienie, a i Europejscy spojrzą na to przychylnym okiem, bo również nasi rodzimi dostawcy mieli problemy na przykład z wzajemnymi rozliczeniami z korporacją Google.
Jak zwykle jednak ustawa planowana jako regulacja w szybko zmieniającym się świecie cyfrowym, może się stać sposobem na eliminowanie mniej majętnych wydawców, których nie będzie stać na płacenie za dostęp do sieci takich pieniędzy jak wielkie korporacje. Z pewnością wpłynie to blokująco na wszelkie inicjatywy związane z nowymi internetowymi start up’ami.
Źródło: Zmiany na Ziemi
Opłata za udostępnianie treści będzie tak wyliczona aby 'dużym’ wychodziło z rachunku kosztów, że się opłaca bo w praktyce będzie to koszt zwalczania konkurencji. Przyciągnięcie nowych odbiorców zapewni zwrot z takiej inwestycji.
„niektórzy dostawy zmuszeni byli do limitowania pasma z tego adresu www”
Jeśli już budować prawo, to takie, które daje równoprawny dostęp do sieci, czyli limitujące tych, którzy mają największy transfer (czyli największy zarobek), a przekraczających limity obciążać dodatkowymi opłatami na rozbudowę infrastruktury (byle nie w postaci podatków, bo te jak zwykle zostaną przejedzone).
„trzeba zrozumieć dostawców Internetu, którzy ponoszą coraz większe koszty zapewnienia jakości sieci, a wydawcy nie chcą w nich partycypować (…)
dostawcy patrzą, więc na tę ustawę jak na wybawienie”
Powyższe rozwiązanie likwiduje ten problem, a wielcy wydawcy będą w końcu zmuszeni płacić więcej, skoro zapychają masą syfu.
KOMUNA 2.0