Liczba wyświetleń: 250
Doniesienia z Wielkiej Brytanii rzucają poważny cień na wiarygodność danych meteorologicznych, które są fundamentem alarmistycznych narracji na temat globalnego ocieplenia. Aż 103 z 302 analizowanych stacji pogodowych – według niezależnego śledztwa przeprowadzonego przez obywatelskiego dziennikarza Raya Sandersa – po prostu nie istnieją. Mimo to dostarczają danych, które są wykorzystywane w oficjalnych modelach pogodowych i klimatycznych.
Sprawa, opisana przez brytyjski portal „The Daily Sceptic”, jest tym bardziej bulwersująca, że podobne przypadki nieprawidłowości wcześniej odkryto w USA i Austrii. W przypadku Wielkiej Brytanii fałszywe dane mają pochodzić z lokalizacji, które od dekad są nieczynne – lub fizycznie nie mogą być miejscem jakichkolwiek pomiarów. Przykład? Jedna z „aktywnych” stacji znajduje się na plaży, która regularnie znajduje się pod wodą.
Ray Sanders, który odwiedził dziesiątki wskazanych lokalizacji i składał wnioski o dostęp do informacji publicznej, nie otrzymał żadnych konkretnych odpowiedzi od urzędów. Twierdzi, że nie udzielono mu informacji na temat żadnej z 103 nieistniejących stacji – mimo że ich dane trafiają do baz Met Office i są analizowane jako realne pomiary.
W swoim śledztwie Sanders podaje konkretne lokalizacje – m.in. Dungeness, Folkestone, Dover i Gillingham – które od dawna nie mają żadnych stacji meteorologicznych, a mimo to dostarczają dane z precyzją do dwóch miejsc po przecinku. Żadna z tych stacji nie figuruje na liście Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO), co powinno dyskwalifikować ich dane z wszelkich analiz naukowych.
Kolejnym problemem, który wskazuje Sanders, jest jakość tych stacji, które rzeczywiście istnieją. Aż 80% z przebadanych obiektów znajduje się w klasach jakości 4 i 5 – oznaczających duże marginesy błędu (od 2 do 5 stopni Celsjusza). Tylko 13,7% stacji Met Office mieści się w najwyższych klasach jakości 1 i 2. Co więcej, wiele z nich również okazało się być źle sklasyfikowanych – jak np. stacja w Hastings, której standardy nie odpowiadają zadeklarowanej klasie.
W dodatku większość działających stacji znajduje się w obszarach zurbanizowanych – często w pobliżu parkingów, lotnisk, ogrodów botanicznych czy zakładów przetwarzania ścieków – co sprzyja tworzeniu tzw. miejskich wysp ciepła i sztucznemu zawyżaniu pomiarów temperatur.
W hrabstwie Kent, które Sanders badał najdokładniej, liczba stacji spadła z 32 w 1974 roku do zaledwie 7 obecnie – i to głównie w cieplejszych rejonach. Chłodniejsze, wiejskie lokalizacje zostały wyeliminowane z powodu braku infrastruktury, co według Sandersa prowadzi do systemowego zafałszowania danych na korzyść „cieplejszych” wyników.
W porównaniu z danymi z niezależnych stacji naukowych – prowadzonych np. przez uniwersytety – oficjalne pomiary Met Office bywają zawyżone nawet o 3 stopnie Celsjusza. Mimo jednoznacznych różnic w wynikach, oficjalne instytucje nie chcą komentować tych nieprawidłowości.
W otwartym liście skierowanym do posła Petera Kyle’a, Sanders zarzuca Met Office celowe fałszowanie danych i złamanie podstawowych zasad rzetelności naukowej. Podkreśla przy tym, że na podstawie tych niewiarygodnych pomiarów buduje się globalną narrację o rzekomym kryzysie klimatycznym – decyzje polityczne i społeczne są więc podejmowane w oparciu o dane, które nie mają żadnej wartości naukowej. W liście Sanders przywołuje przykład raportu organizacji World Weather Attribution, który sugerował, że temperatury w Wielkiej Brytanii podczas fali upałów w 2022 roku były wydarzeniem, jakie bez zmian klimatycznych występuje raz na 500–1500 lat. Dane pochodziły jednak ze stacji niskiej klasy – takich jak St. James’s Park w Londynie, Durham Observatory czy RAF Cranwell – których lokalizacje są wyjątkowo niereprezentatywne (np. pasy startowe i strefy miejskie).
Trudno więc mówić o poważnych podstawach naukowych, jeśli pomiary z nieistniejących lub nieodpowiednio umiejscowionych stacji stanowią fundament do daleko idących wniosków o „bezprecedensowych upałach” czy „punktach bez powrotu”.
Cała sprawa stawia pod znakiem zapytania uczciwość instytucji, które kształtują naszą wiedzę o klimacie. Jeśli dane pochodzą z fikcyjnych lokalizacji lub stacji niskiej jakości – a mimo to służą za podstawę polityki klimatycznej – trudno mówić o rzetelnej nauce. Odkrycia takie jak te, opisane przez Raya Sandersa, każą poważnie się zastanowić, na czym naprawdę opierają się twierdzenia o katastrofalnym globalnym ociepleniu.
Opisany skandal ujawniono w 2024 roku. Media mainstreamowe do dzisiaj go nie nagłośniły. Zamiast tego rutynowo straszą globalnym ociepleniem i zmianami klimatycznymi, głuche na wszelką krytykę. Czy zatem mówimy tu o niezamierzonym błędzie – czy o celowym wprowadzaniu opinii publicznej w błąd w imię Zielonego Ładu?
Autorstwo: Aurelia
Na podstawie: DailysSeptic.org, Report24.news
Źródło: WolneMedia.net