Liczba wyświetleń: 885
„Gazeta Krakowska” pisze, że rodzice z całej Polski przyłączają się do akcji przeciwko nieprawidłowemu żywieniu w przedszkolach, którą zainteresował się ponadto rzecznik praw dziecka.
– Nie chodzi tylko o to, że w jadłospisach brakuje niektórych produktów, ale przede wszystkim o to, że jedzenie naszpikowane jest konserwantami – podkreśla Alicja Szwinta-Dyrda, pomysłodawczyni akcji Zdrowy Przedszkolak. Proponuje, by białą bułkę z masłem czekoladowym zastąpić kaszą jaglaną z owocowym dodatkiem, napoje – kompotem, a zupy gotować nie na przyprawach z glutaminianem sodu, ale na warzywach. Na podwieczorek odpowiednie będzie jabłko, a nie pączek. Z jadłospisów maluchów powinny zniknąć także m.in. mortadele i parówki.
– W dietach przedszkolnych nie ma w ogóle kasz. Dzieci nie uczy się, że oprócz białego pieczywa jest też ciemne. Używa się za dużo produktów przetworzonych – zwraca uwagę pani Joanna, mama jednego z krakowskich przedszkolaków. Daleki od zachwytu nad przedszkolnymi jadłospisami jest także sanepid, który wydaje polecenia zmian, gdy okazują się one źle skomponowane. Szwinta-Dyrda podkreśla jednak, że czasem jadłospisy są dobrze opracowane, jeśli chodzi o węglowodany czy białka, ale nie zwraca się uwagi, czy opierają się o produkty zdrowe, np. z upraw ekologicznych.
Sygnały o mało urozmaiconych posiłkach dotarły do rzecznika praw dziecka, Marka Michalaka, który wystąpił do Głównego Inspektoratu Sanitarnego z propozycją zorganizowania kampanii edukacyjnej na temat zdrowego żywienia dzieci.
Zdjęcie: Kris
Źródło: Nowy Obywatel
Bo koszernie je tylko syjonista rzecz oczywista.
Dlatego potrzebna jest wolna, niczym nie ograniczona konkurencja między przedszkolami, żeby każdy rodzic mógł sobie wybrać do jakiego przedszkola pośle swoje dziecko i jak je tam będą żywić.
Przedszkola to często folwarki dyrektorów tychże placówek, czemu nikt nie kontroluje ile jedzenia trafia dla dzieci i w jakim jest stanie a ile jedzenia wynosi kadra kierownicza tych placówek tylnymi drzwiami.
I co z tego, ze Sanepid przeprowadzi kampanie edukacyjna, jesli on ani zaden inny organ nie ma ZADNEJ mocy prawnej, zeby wyegzekwować wprowadzenie jakichkolwiek zmian w zycie? Zwyczajnie w polskim prawodastwie nie ma stosownych przepisow, o czym bolesnie przekonalam sie, kiedy wlasnie usilowalam zakwestionowac jeden z takich jadlospisow.
Jakkolwiek jestem zwolennikiem zywnosci ekologicznej, to uwazam ze przy obecnych realich wymaganie tejze od przedszkoli jest przesadą. Inna sprawa zaś to rodzice, którzy czesto oburzają się ze stawka zywieniowa dziecka w przedszkolu wynosi 5,50 i w ich mniemaniu jest to wygorowana kwota. W ciagu ostatnich paru tygodni spotkalam sie z kilkomami takimi przypadkami. Jedynym sposobem na zmiany sa w chwili obecnej tylko naciski rodzicow na przedszkola, ale tez odpowiednie zywienie dzieci w domu! Bo jesli dziecko bedzie karmione w domu tym wszystkim, co kwestionowane jest w przedszkolach, to na 100% w przedszkolu nawet nie tknie tych wszystkich najbardziej nawet ekologicznych zdrowych kasz i warzyw.
Podpisuje sie rekami i nogmi jako rodzic i zywienowiec. „ale” sa podstawowe dwa „ale” jak zauwazyl Essi nic po slowie jak nie mam mocy.Oszednosc jednak nie oznacza kupowania platkow kukurydzianych i emulsji tłuszczowo-wodnej z domieszka kakao. Duzo zalezy od umiejetnosci kucharskich, a te schodza na dno , mowie z praktyki.Dzieciaki maja nawyki zywieniowe z domu i ciezko je zmienic. Nie jedza makaronow chyba, ze na slodko z serem! Kasza wyszla z mody. Nabial jest bardzo lubiany przez dzieci, ale z powodu wysokich cen rzadko sie go podaje.Drugie ale to stawka dzienna. Wg mnie minimum 11 zl/dzien. (2 posilki +podwieczorek,owoc,ciastko)do18zl. Nie jest to wygorowna kwota zwazywszy ,ze nasz rzad placi 46zl/dzien na zolnierza w czasie cwiczen NATO(3 posilki+dodatek). Nie wiem czy wlasnie zdradzilem jakas tajemnice panstwowa ale pal licho. Powyzsze kwoty uwzgeldniaja tylko cene produktow bez kosztow robocizny. Ps. miejscami dzieci spozywaly 30 000kJ. (tragicznie duzo przez tluszcze i weglowodany).
W ogóle to jest pomyłka, by swoje największe skarby wysyłać na pół dnia do przedszkola/szkoły w obce ręce. Poczytajcie sobie „Summerhill”, można znaleźć na chomikuj.pl to się dowiecie jak szkoła potrafi kręgosłup mentalny dziecka przetrącić. Ja swojego dziecka nie posłałbym do tradycyjnej szkoły, bo to jest chore, by miało siedzieć w grupie 20-30 osób w ławkach przez kilka godzin dziennie i słuchać jakichś bzdur. To jest totalne pranie mózgu, od dziecka i mega ograniczenie jego rozwoju. Więcej w książce 🙂 polecam!