Liczba wyświetleń: 1798
Rodzice narzekają na wysokie ceny podręczników szkolnych. Koalicja Otwartej Edukacji proponuje alternatywne rozwiązanie: cyfrowe, darmowe podręczniki w ramach programu „Cyfrowa Szkoła”.
Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, rodzice uczniów, którzy we wrześniu rozpoczną IV klasę szkoły podstawowej lub I klasę szkół ponadgimnazjalnych, muszą kupić nowe podręczniki dla swoich dzieci ze względu na nową podstawę programową. Dla tych pierwszych oznacza to koszt ok. 400 zł, dla drugich – aż 700 zł.
Ewa Józefowicz, dyrektor Gimnazjum nr 21 w Gorzowie Wielkopolskim, narzeka, że co 2-3 lata wprowadzane są zmiany, które nie pozwalają spokojnie zrealizować całego toku nauczania.
Do niedawna wydawcy nagminnie stosowali praktyki corocznych zmian wydań ich podręczników, dopóki resort edukacji nie wprowadził ograniczenia, na mocy którego wydania podręczników można zmieniać nie częściej niż co trzy lata. Wydawcy przeforsowali jednak korzystne dla siebie rozwiązanie, aby nie trzeba było do podręczników papierowych dołączać ich elektronicznych wersji.
Tymczasem – jak informuje „Portal Samorządowy” – Koalicja Otwartej Edukacji (porozumienie organizacji pozarządowych i instytucji edukacyjnych) chce, aby podręczniki w Polsce były udostępniane oryginalnie w wersji cyfrowej i legalnie powielane na wszystkich nośnikach, także drukowane w całości lub fragmentach. W ramach programu „Cyfrowa Szkoła” mają zostać rozpowszechnione darmowe podręczniki finansowane ze środków publicznych. Zdaniem Koalicji Otwartej Edukacji mogą one współistnieć na rynku z komercyjną ofertą wydawców.
„Jesteśmy przekonani, że program „Cyfrowa szkoła” może przynieść korzyści także wydawcom i dystrybutorom, o ile będą oni gotowi tworzyć nowe modele biznesowe oparte o permanentne usługi, a nie jeden, coraz droższy papierowy produkt. Niestety jak dotąd wszystko wskazuje na to, że zależy im przede wszystkim na zachowaniu status quo. Nie zamierzają skorzystać z doświadczeń wydawców prac naukowych, którzy zaakceptowali już modele publikacyjne open access, widząc, że lepiej odpowiadają one potrzebom świata nauki” – twierdzą członkowie koalicji. „Broniąc tradycyjnego rynku podręczników, wydawcy blokują zmiany w dystrybucji zasobów edukacyjnych, które mogłyby pozwolić na zredukowanie kosztów, zwiększenie dostępności i stopnia wykorzystania zasobów edukacyjnych, wyrównanie szans edukacyjnych i podniesienie poziomu zaangażowania nauczycieli, uczniów i rodziców w proces edukacyjny” – dodają.
Źródło: Nowy Obywatel
Chodzi o to, że budżet na to nie daje pieniędzy to pierwsza rzecz, a po drugie chodzi o lobby wydawnictw, które naciska na rząd by co roku zmieniała się podstawa programowa.
Wszyscy „panowie ” którzy byli u władzy mają co najmniej po 3 dzieci z totalną głupotą w głowach które należy utrzymać ,kupić narkotyki ,samochód ,alkohol a to kosztuje ,wydaje się więc stare treści w nowej okładce zwłaszcza w klasach 1-3 bo tam wystarczy posiadać inteligencję 40 aby coś napisać ,jak będzie żle to nauczyciel poprawi .
To jakieś bzdury. MEN powinno zatrudnić kilka osób do opracowania podręczników, które powinny być dostępne bezpłatnie na stronie ministerstwa. Każdy uczeń powinien otrzymywać w pierwszej klasie gimnazjum prosty tablet. Markety w Europie sprzedają tablety pod swoja marka za 50-70 euro – to oznacza, że od producenta biorą taniej. Gdyby Polska zamówiła bezpośrednio u producenta (bez udziału pośredników-oszustów) to roczna transza nie kosztawałaby więcej niż 12-15 mln euro.
W szkołach podstawowych powinni przywrócić zwyczaj darmowego użytkowania tradycyjnych podręczników, ćwiczenia, zeszyty i przybory dzieci powinny otrzymywać bezpłatnie – wszystko to powinno być produkowane przez celowe przedsiębiorstwa państwowe.
Zgrubnie licząc objęcie taką opieką wszystkie dzieci kosztowałoby rocznie około 1-1,5 mld złotych – wystarczy przestać dopłacać do Kościoła i będzie do dyspozycji dużo więcej. Istotne jest też to, że celowe produkowanie zeszytów i przyborów w Polsce wpłynęłoby pozytywnie na polską gospodarke generując miejsca pracy, stymulując wzrost oraz odbijając się korzystnie na bilansie płatniczym kraju.
Nie kupujmy podręczników.
Tkajmy ręczniki.
Pod ręką miejmy młoty i sierpy do obrony naszych dzieci nauką rzemiosła kowalskiego i rolniczogospodarskiego.
Apropo ręcznika to czy znalazł się w końcu właściciel ręcznika z naszywką z Bogatyni, który szedł za zaginioną z Sopotu-Jelitkowa ?
http://www.e-bogatynia.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=4788&Itemid=490
@realista
Mogli by ew drukować standaryzowane podręczniki w ramach przetargu lub wolnorynkowo. Wiesz podręczniki na licencji CC.
Skoro chcecie wolnego rynku to proponuje zlecić druk w Indiach, będzie taniej 😉 Tylko bez pośredników, szkoda kasy na polskiego cwaniaka.
Wystarczy zlikwidować Ministerstwo Edukacji, które przymusza do takich działań, w szkole prywatnej podręczniki nie zmieniały by się co roku, ale jakby jakaś dziedzina nauki okazała się naprawdę przeterminowana, nieaktualna.
Póki co to państwo daje już nie przyzwolenia, ale przymus zmiany podręczników na rzecz korporacji i wydawnictw zamieszanych w ten kryminalny proceder.
Jak zwykle rozwiązanie jest bardzo proste, ale tak się utarło w socjalizmie że to problem wymagający powołania kilku komisji śledczych i dania zarobić jakimś dziwacznym organizacjom, czy tam czymkolwiek jest Koalicja Otwartej Edukacji.
@ Admin
Bardzo dobry komentarz. Wielorodność systemów nauczania. Problem w tym, że w Polsce jest równanie w dół. Czyli system jest dostosowany do skrajnych sytuacji. Jest to tak nagminne, że się do tego przyzwyczailiśmy, że np. filmuje się każdego, inwigiluje się każdego itp, bo można trafić na przestępcę. Tak samo w edukacji, nie szanuje się rodziców i tego, że chcą i mają ku temu możliwości wykształcić dziecko inaczej, lepiej. Jak rodzice na przykład zapewniają dziecku dużo ciekawych zajęć: muzyka, taniec, sport itp, to można poczytać w brukowcach „jak się znęcają nad dzieckiem” nie dając mu spokojnie oglądać jakiś głupich kreskówek, tylko zajmując je czymś twórczym.
Wolne podręczniki na licencji Creative Commons powinny być podstawą-co tu nowego wymyślać co roku?Jakoś nauczyłem się czytać z elementarza Ala ma kota itd. takie rewolucje w edukacji nastąpiły ,że trzeba co roku zmieniać elementarz czy naukę tabliczki mnożenia dodawania?Nie -chodzi o wyciąganie grubego szmalu tak naprawdę za nic.Znając życie wojna o taki torcik ze strony wydawców i ,,obrońców wolnego rynku” oraz przeciwników ,,urawniłowki oraz rożnorodności” pewnie autorzy podręczników CC okażą się pedofilami itd.