Liczba wyświetleń: 840
Działacze 50 stowarzyszeń, głównie z Warmii i Mazur, wystosowali list otwarty do Ministra Środowiska, w którym domagają się wprowadzenia uregulowań dotyczących lokalizacji i stawiania farm wiatrowych.
Jak informuje Polska Agencja Prasowa, sygnatariusze listu krytycznie odnieśli się w nim do aktualnego stanu i praktycznego egzekwowania przepisów służących ochronie środowiska w odniesieniu do lokalizacji i funkcjonowania elektrowni wiatrowych.
Obecnie o ustawieniu w danym miejscu farmy wiatrowej decyduje lokalny samorząd, który przy podejmowaniu decyzji opiera się m.in. na zapisach raportu dotyczącego oceny oddziaływania takiej inwestycji na środowisko. Problem w tym, że dokument ten sporządzany jest na zlecenie i koszt inwestora, co – zdaniem autorów listu – w praktyce oznacza uwzględnianie jego życzeń. Podkreślono także, iż często raporty oddziaływania na środowisko są na bardzo niskim poziomie, bo sporządzają je osoby przypadkowe.
Zdaniem autorów listu brak przepisów regulujących zasady lokalizacji turbin wiatrowych oraz określania ich wpływu na ludzi i przyrodę sprawia, iż deweloperzy – kierując się przede wszystkim potrzebą obniżenia kosztów i maksymalizacji zysku – skutecznie dążą do lokalizowania industrialnych farm wiatrowych w bezpośrednim sąsiedztwie siedlisk ludzkich oraz na terenach o najwyższej wartości przyrodniczej i krajobrazowej.
Sygnatariusze przesłali list także do Ministerstwa Gospodarki.
Źródło: Nowy Obywatel
tak napradę niewiele to zmieni. Należało by zderegulować kwestię przydomowych elektrowni (wiatrowych czy słonecznych/wodnych) Teraz prawo jest dla developerów i korporacji.
Jak kogoś interesują lepsze analizy wpływu wiatraków na środowisko, to tu są zebrane z setkami linków do raportów:
http://www.aweo.org/problemwithwind.html
A o bezmyślne promowanie nierealnej „ekologicznej” energii raczej bym podejrzewał lobby węglowe w spółce z koncernami farmaceutycznymi żyjącymi z ich trucia …
Całe te „zalesianie” wiatrakami połaci ziemi jest jednym wielkim wyciąganiem pieniędzy od biednych dla bogatych, ponieważ jeżeli energia „wiatrakowa” jest dotowana z państwa czyli podatników lub z UE czyli podatników a beneficjantami są wielkie spółki a nie rolnicy czy małe firmy to jak nazwać ten proceder.
Czekaj, żeby za ostatnie zdanie ktoś nie zarzucił Ci marksizmu he, he.
Powiem tylko tyle, że Polak potrafi i jeśli się mu nie przeszkadza to jest w stanie wymyślić bardzo ciekawe rzeczy, ale jeśli się jeszcze pomoże to są to osiągnięcia na skalę światową. Jesteśmy jednym z najinteligentniejszych narodów i nie wierzmy, że jesteśmy leniwi czy nieuczciwi. Dziwnym trafem Polacy są bardzo chętnie angażowani zagranicą, bo są pracowici, zdolni, nie kradną. Metamorfoza po przekroczeniu Odry?
Wiatraki ja bym uregulował zabraniając. Co do stawiania przydomowych też jestem sceptycznym. Gdy ktoś ma blisko sąsiadów i postawią sobie jakieś furkoczące badziewie, to może nie być przyjemne. Można też w łeb dostać śmigłem z jakiejś samoróbki, która się rozleci gdy mocniej wiatr dmuchnie.
Powód, ażeby wprowadzic uregulowania ws. farm wiatrowych to moim zdaniem lobbowanie na rzecz koncernów energetycznych produkującyh energie elektryczną wg konwencjonalnych metod, tj. z użyciem węgla, biomasy lub atomu.
Wszak za pozyskiwanie energii z wiatru nie płaci się nic, bo natura działa niezależnie od woli człowieka, zaś państwo ma obowiązek skupowania nadwyżek energii pozyskanej ze źródeł odnawialnych.
Ten kraj jest z każdym dniem dziwniejszy: powstają koncepcje regulacji normatywnych mających ludziom utrudniać życie, poprzez ograniczanie im możliwości oszczędzania pieniędzy i relatywnie zmuszania ich do wydawania tychże pieniędzy na rozmaite obowiązkowe daniny na rzecz państwa.