Liczba wyświetleń: 1028
Wąska, leniwie płynąca przez zarośnięte bagna struga w szuwarach śmieci – tak wygląda Rospuda, o którą przed kilku laty ekolodzy toczyli boje. Przywiązywali się do drzew, by nie dopuścić do budowy obwodnicy Augustowa. Wygrali. Przegrali miejscowi i przyroda, ale dziś „zielonych” Rospuda już nie interesuje.
Kiedyś, jak przyszło się nad rzekę, to wokół słychać było gwar ptaków. Pływały łabędzie. A teraz co? Zaledwie kilka kaczek na wodzie – mówi Ryszard Bartoszewicz, rolnik z Topiłówki. Stoimy nad brzegiem Rospudy, niewielkiej rzeki płynącej między lasami szeroką doliną, która rozłożyła się między dwiema ścianami lasów augustowskich.
Jeszcze kilka lat temu mało kto poza mieszkańcami okolicznych wiosek potrafiłby powiedzieć, co to jest Rospuda. Nawet hydrolodzy mieli kłopoty z ustaleniem jej źródeł i dokładnym określeniem jej przebiegu. W średniowieczu właśnie na niej przebiegała granica państwa krzyżackiego. Drugi raz trafiła do historii, kiedy na przybrzeżnych łąkach kręcono sceny do serialu „Czarne chmury”.
OBRONA DOLINY ROSPUDY
O Rospudzie zrobiło się głośno dopiero w 2007 r., gdy ekolodzy rozpoczęli protest przeciw budowie obwodnicy Augustowa, a sprawa trafiła na pierwsze strony „Gazety Wyborczej”.
– Przyjeżdżały tu całe kolumny samochodów z tymi „zielonymi”. Rozmawiałem z nimi wiele razy. Raz jeden taki przekonywał mnie, że chodzi im o naszą przyrodę. A ja wtedy do niego: „Niech pan popatrzy, ile aut tu przyjeżdża. Myślę, że tymi spalinami to już dużo powietrza mam wytruliście”. Popatrzył ma mnie i nic nie powiedział – wspomina Bartoszewicz.
Obwodnica miała stanowić fragment tzw. Via Baltica, łączącej kraje południowoeuropejskie z nadbałtyckimi. Pierwsze plany trasy powstały jeszcze w 1996 r., czyli na cztery lata przed objęciem tych obszarów przez unijny program ochrony przyrody Natura 2000.
Nad doliną zaprojektowano estakadę. – Most miał być, o tam – mówi Bartoszewicz i wskazuje ręką na zarośla rozciągające się kilkaset metrów od niewielkiej polany, na której rozmawiamy. Budowlańcy nie zdążyli nawet rozpocząć robót. Estakada pozostała tylko na nieaktualnych już planach.
Protestujący ekolodzy twierdzili, że w wyniku budowy, a następnie użytkowania drogi nastąpi dewastacja dziewiczych terenów. O „nietkniętych ludzką ręką obszarach” rozpisywały się media. Później powtarzali to zagraniczni dziennikarze i uwierzyli urzędnicy z Brukseli.
UCZYNIONA LUDZKĄ RĘKĄ
Tymczasem prawda jest zupełnie inna. Dolina Rospudy ze swoją roślinnością jest w dużej mierze wynikiem dzieła człowieka. – Roślinność, z którą mamy tam do czynienia, mogła się rozwinąć dlatego, że tereny te przez wieki były zagospodarowane przez miejscową ludność – wyjaśnia specjalista w dziedzinie ekologii i hydrobiologii Henryk Tomaszewicz, emerytowany profesor Uniwersytetu Warszawskiego. On jako jeden z niewielu naukowców miał odwagę twierdzić, że droga nie doprowadzi do dewastacji biologicznej środowiska doliny Rospudy.
– Kiedy przyjeżdżałem nad Rospudę w latach 1970., to dolina wyglądała jak spódnica łowiczanki, cała w różnobarwnych pasach. Miejscowi rolnicy uprawiali swoje niewielkie poletka. Wykaszali łąki – wspomina.
– Brało się kosę i cały dzień kosiło. Potem przez rzekę przejeżdżał wóz i wywoziliśmy siano – wspomina Bartoszewicz. – Tam, gdzie nie można było wjechać końmi, trzeba było siano przenosić przez wodę – dorzuca jego sąsiad z Topiłówki pan Stanisław (rozmawia chętnie, ale nie chce podać nazwiska). Poprawia słomiany kapelusz na głowie i dodaje: – A pamiętasz, rzeką chodziła specjalna kosiarka i oczyszczała nurt.
GINĄ STORCZYKI, ODLATUJĄ PTAKI
Na wykaszanych i nasłonecznionych stanowiskach mógł wyrosnąć miodokwiat krzyżowy, roślina chroniona z rodziny storczykowatych. To o niego przede wszystkim walczyli ekolodzy znad Rospudy.
Od wielu już lat rolnicy nie koszą nadrzecznych łąk. Dlatego zarastają nie tylko szuwarami, ale i rozsiewającymi się drzewami. Stanowiska storczyka ulegają likwidacji. – Za kilkadziesiąt lat będą tu bory bagienne – przewiduje Tomaszewicz. Nic nie zostanie z tego, co chcieli ochronić ekolodzy.
Zmiany, które następują nad Rospudą, nie omijają także ptactwa, w którego obronie rzekomo występowali „zieloni”. – Zmniejsza się populacja bociana białego, bociana czarnego – wylicza prof. Jan Szyszko, specjalista m.in. w dziedzinie użytkowania zasobów przyrodniczych i ekologii, były minister środowiska w rządzie PiS-u. Znad Rospudy wynoszą się puchacze, a nawet orlik krzykliwy, który tam gniazdował. Dlaczego tak się dzieje? Ptaki te żerują na podmokłych łąkach, a one znikają. A wraz z nimi ptaki.
Dolina Rospudy podlega dewastacji nie z powodu przecinającej ją estakady. Zabija ją natomiast brak oczyszczalni ścieków i to, że została pozostawiona sama sobie. Ale to nie interesuje już „zielonych”. Kiedy zadzwoniliśmy do WWF, jednej z organizacji ekologicznych, która protestowała przeciw budowie obwodnicy i chcieliśmy ją zainteresować dewastacją środowiska w dolinie, usłyszeliśmy w słuchawce: – Proszę napisać do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Autor: Wojciech Kamiński
Źródło: Gazeta Polska Codziennie i Niezależna.pl
Kilka lat temu było o tej całej Rospudzie głośno, bo kilka lat temu premierem był JAROSŁAW KACZYŃSKI. I trzeba było dokonać me(r)dialnego zamachu na niego, ekolodzy czy pielęgniarki posłużyli jako użyteczni idioci.
A może by tak w końcu ktoś pogonił do roboty tych „zielonych”. Jak planowano modernizację wyciągu w Korbielowie to krzyczeli, że szarotka jest zagrożona, ale jak wjechały buldożery, to nie było ani jednego miłośnika przyrody, żeby przesadzić kwiatki kawałek dalej. Koledzy uratowali kilka i posadzili na działce (kilkadziesiąt kilometrów dalej), więc nie ma mowy, że by się nie przyjęły. Trwa nieoficjalna walka pomiędzy Szczyrkiem a Wisłą o narciarzy. Inwestorzy z Wisły „poinformowali”, że w okolicy Skrzycznego jest jakiś rzadki okaz nietoperza. Od dwóch lat stoi inwestycja poszerzenia tras w Szczyrku, bo „zieloni” szukają jak Świętego Grala, rzeczonego nietoperza i blokują prace. Przy modernizacji wyciągu na Kasprowy, też były jaja. Nawet geodeci nie mieli prawa wejść nieco wcześniej pod wyciąg, żeby przygotować prace dla budowlańców, bo patrzą „zieloni”. Naszemu Jaśnie panującemu rządowi na rękę była rezygnacja z obwodnicy, bo nie mieli pieniędzy i nie wiedzieli jak się wycofać, a tak z odsieczą przybyli „ekolodzy” i sprawę załatwili.
Cały zachód wybudował infrastrukturę i nie przejmował się przyrodą, a u nas jakieś Natury 2000 i inne obostrzenia. Popadamy w jakąś paranoję.
„Zieloni” w Polsce to przegięcie pały i wyciąganie kasy od inwestorów pod pozorem ochrony przyrody. Troczę pokrzyczą, ale nic konkretnego dla tej przyrody nie robią. Za komuny w podstawówce sprzątało się lasy, sadziło drzewa itp. No, ale wszystko co było za komuny było be.
Pozdrawiam.
Totalne niezrozumienie tematu. To, iż środowisko się zmienia to NATURALNA kolej rzeczy.
Chodzi o to, aby w dzikie zakątki tego kraju nie ingerował człowiek, lub ingerował w niewielkim stopniu (najlepiej w celu pomocy ginącym gatunkom).
Paradoks i fakt, że człowiek należy do natury nie ma tu zastosowania. 🙂
Najbliższe dekady pokażą jak niszczycielski wpływ miał człowiek (wycinka lasów deszczowych, monokulturowe zasiewy tysięcy hektarów, nadmierna eksploatacja/połów fauny morskiej i oceanicznej).
W Azji na coraz większych terenach stosuje się sztuczne zapylanie z powodu masowego wymierania owadów zapylających (głównie pszczół), lecz sztuczne zapylanie na jest nawet w 50% tak wydajne jak naturalne. To ma wpływ na produkcję żywności.
Przetrwanie ekosystemu na Ziemi to przetrwanie człowieka.
Ekolodzy tak ogólnie to pewnie i mają nawet sporo racji, w Polsce jednak zazwyczaj robią za użytecznych idiotów liberalnego reżimu. Dość podobnie jest np. z anarchistami czy innymi środowiskami skrajnie lewicowymi. Świetnie było to widać właśnie 5-6 lat temu, w czasie walki establishmentu z JAROSŁAWEM KACZYŃSKIM. Pytanie tylko czy robią to świadomie, czy może z głupoty.
Raczej z głupoty. Po pierwsze robią to dla idei, a stąd prosta droga do manipulacji, po drugie większość z nich jest leniwa i nie chce im się czytać książek, stąd braki wiedzy na tematy inne inż środowisko. Śmiech mnie ogarnia, jak widzę rysunki proekologiczne i chłodnie kominowe z czarnym dymem. Najbardziej ekologiczne urządzenie na terenie zakładów produkcyjnych, taka wytwornica chmur. Jak potem dyskutować z takimi ludźmi, który nie wiedzą nic ponad to co przeczytają w ulotce lub broszurce (napisane z resztą tendencyjnie). Częstokroć ich działania przynoszą więcej szkody niż pożytku, nie tylko obywatelom czy społecznościom, ale samej przyrodzie. Bywa tak, że właśnie przy człowieku powstają ciekawe ekosystemy, bo stwarza dla nich odpowiednie warunki. Ale to trzeba chcieć zauważyć, a nie próbować wszędzie przywracać puszcze i bory „dziewicze”, tworzyć parki i inne ograniczenia, które na dłuższą metę szkodzą tym unikalnym ekosystemom.
Jedno tu trzeba wyjaśnić: ani rząd ani głośne i duże organizacje ekologiczne guzik obchodzi przyroda, jedni z ekologow to wiedza a inni po prostu nie są świadomi, teraz kilka dowodów na to, ekolodzy są tylko pionkami w grze a rząd nie obchodzi ekologia:
-rząd nie inwestuje w rozwój szybkiej ekologicznej kolei, która pozwoliłaby zaoszczędzić paliwo(zmniejszyć emisje spalin) wykluczyć jakieś 80% ruchu tirów niszczących nasze drogi, zanieczyszczającym środowisko i tworzącym niebezpieczeństwo na drogach, inwestycje pozwoliłyby rządowi (zarazem obywatelom) zarobić sporo pieniędzy dzięki czemu transport koleją byłby wygodniejszy, bezpieczniejszy i tańszy.
-ekolodzy jako pierwsi powinni walczyć przeciw ustawie o nasiennictwie która ma zezwolić na używanie roślin GMO w Polsce, rośliny te są niewyobrażalnym niebezpieczeństwem dla różnorodności genetycznej roślin w kraju, nie wspomnę o negatywnym wpływie na zrowie ludzi i zwierząt. Jeśli dopuścimy do rozprzestrzenienia się tych roślin możemy już nigdy nie pozbyć się ich kodu genetycznego z upraw. Opryski stosowane przy tych roślinach i ich częstotliwość powodują wyjałowienie gleby(zabicie drobnoustrojów rozkładających materię organiczną w ziemi).
-rząd chce zainwestować w energię nuklearną, kiedy niemcy chcą od niej odejść na rzecz źródeł odnawialnych. Nadmienię, że Polska ma ogromne zasoby energii odnawialnej w postaci wybitnie sprzyjających i sprzyjających wiatrów na północy kraju, na morzu Bałtyckim i na południu w górach, przeogromne źródła geotermalne, których przydatność udowodnił tak znienawidzony o. Rydzyk w Toruniu. Podejrzewam że, energia z wiatru i geoterm zaspokoiłaby zapotrzebowanie kraju w dużym stopniu, zastępując elektrociepłownie węglowe.
-małe ekologiczne gospodarstwa są zastępowane wielkimi farmami, których właściciele nie chcą jeść płodów swojej pracy(ciekawe dlaczego?). Oczywiście dzięki polityce rządu utrzymanie małych gospodarstw jest coraz trudniejsze.
-żaden rząd nie odważył się na ułatwienie produkcji i dotowanie elektrycznych samochodów, nie zainicjował prac badawczych nad ekologiczniejszym zasilaniem samochodów. A ekolodzy jeżdżą samochodami zamiast rowerami:)Po owocach ich poznacie. W Augustowie stoi pomost nad ulicą gdzie jeżdżą TIRy nazwany przez Augustowian jak dobrze pamiętam „Zemsta ekologów”
Na razie tyle, jeśli komuś coś jeszcze przychodzi do głowy, proszę uzupełnić.
@hybrid
Ekolodzy walczą o przyrodę wówczas, gdy czują, że mogą na tym zarobić. Kiedyś w Gdańsku wpadli do pewnej firmy instalującej wiatraki na polach aby zawalczyć o haracz to dadzą im spokój. Ale gość powiedział im aby się natychmiast wynieśli bo zawiadomi prokuraturę. Poszli.Więcej nie przyszli.
@Pola prawidłowo zrobił, ja bym ich jeszcze z widłami po polu poganiał:)