Liczba wyświetleń: 2179
Przez lata uważano, że jedynie silnie zaangażowani politycznie, a jednocześnie mniej wykształceni odbiorcy informacji medialnych, przedkładają potwierdzenie własnych poglądów nad prawdę. Innymi słowy, że wierzą w informacje potwierdzające ich poglądy, niezależnie od tego, czy są prawdziwe. W ostatnich latach zaczęły się ukazywać badania, które wykazały, że konsumenci informacji – bez względu nad wykształcenie – przedkładają poglądy nad prawdę. W 2021 roku jedno z badań wykazało nawet, że wiarygodność informacji była oceniana czterokrotnie wyżej wówczas, gdy informacja potwierdzała poglądy odbiorcy. Nowe badania przynoszą więcej szczegółów na ten temat i pokazują, w jakim stopniu ludzie są skłonni poświęcić prawdę dla ideologii.
„W czasie naszych badań obserwowaliśmy, że większą odgrywa polityczne samookreślenie niż prawda. Widzieliśmy to po obu stronach sporu politycznego, nawet u ludzi, którzy dobrze wypadali w testach racjonalnego rozumowania. Zdziwiło nas, jak szeroko rozpowszechnione to zjawisko. Ludzie bardzo mocno angażują się, by nie poznać niewygodnej prawdy” – mówi główny autor badań, doktor Michael Schwalbe z Wydziału Psychologii w School of Humanities and Sciences na Uniwersytecie Stanforda.
Co interesujące, zjawisko to jest bardziej widoczne w przypadku prawdziwych informacji niż fałszywych, co oznacza, że ludzie z większym prawdopodobieństwem odrzucą prawdziwe informacje jeśli przeczą ich poglądom, niż zaakceptują fałszywe informacje, potwierdzające ich poglądy.
„Wszyscy uważają, że to problem, który ich nie dotyczy. Twierdzą, że w ich przypadku jest inaczej. Jednak jak wykazują kolejne badania, to zjawisko stale występujące w całym spektrum poglądów politycznych i niezależny od wykształcenia. Problemem nie jest tutaj sama dezinformacja, a filtry, które zbudowaliśmy w naszym mózgu” – mówi profesor Geoffrey L. Cohen.
Autorzy badań mówią, że ich wyniki różnią się od badań wcześniejszych, ze względu na inną metodologię. Na przykład wcześniejsze badania korzystały z prawdziwych nagłówków prasowych, a Cohen i Schwalbe stworzyli własne nagłówki. Ponadto podczas wcześniejszych badań osoby biorące w nich udział miały wgląd w to, z jakich mediów pochodziły prezentowane im nagłówki i informowano ich, jaki jest cel badań. Uczeni ze Stanforda nie zdradzili, co naprawdę badają. Poinformowali badanych, że chodzi o kwestie związane z pamięcią i komunikacją, wykorzystali też pytania dotyczące tych właśnie zagadnień, by badani nie domyślili się prawdziwego celu eksperymentu.
Cohen i Schwalbe prowadzili swoje badania w 2020 roku, podczas wcześniejszych wyborów, które Donald Trump przegrał z Joe Bidenem. Zespół naukowy przedstawił badanym fałszywe nagłówki prasowe, na przykład „Trump pokonał arcymistrza szachowego czy Trump, przebrany za papieża, wziął udział prywatnej orgii z okazji Halloween”. Okazało się, że obie strony sporu politycznego bardziej wierzyły w fałszywe informacje potwierdzające ich poglądy, niż w prawdziwe informacje przeczące ich poglądom.
Naukowcy zauważyli, że jednym z głównych powodów odrzucania prawdy na rzecz własnej ideologii, jest coraz silniejsze skupienie się na mediach przedstawiających jeden punkt widzenia oraz przekonanie o obiektywizmie i braku tendencyjności po własnej stronie sporu politycznego w porównaniu ze stroną przeciwną. Innymi słowy, im kto więcej konsumował informacji z mediów prezentujących jego punkt widzenia i im bardziej był przekonany, że jego strona sporu politycznego jest obiektywna, tym bardziej odrzucał niewygodną prawdę na rzecz potwierdzenia swoich poglądów. Sytuację pogarsza zamykanie się we własnych bańkach informacyjnych w mediach społecznościowych.
Schwalbe i Cohen mówią, że problemu tego nie rozwiąże walka z fałszywymi informacjami, gdyż ludzie odrzucają prawdziwe informacje, które nie potwierdzają ich poglądów. Zdaniem uczonych, ważną rolę mogłoby odegrać nauczenie ludzi nieco intelektualnej skromności. Uświadomienie konsumentom informacji, że rozum może ich zwodzić i nauczenie ich kwestionowania swojego punktu widzenia, gdyż nie jest on jedynym słusznym i prawdziwym.
Autor: Mariusz Błoński
Na podstawie: News.Stanford.edu, PSYCNet.apa.org
Źródło: KopalniaWiedzy.pl
Wniosek z tego taki, że do ocalenia ludzkości niezbędne jest całkowite zniesienie demokracji.
A co w tym zaskakującego? Cała machina socjotechniczna miała za zadanie doprowadzić do takiej sytuacji. Dzięki temu wciskanie ,,kitów,, jest dużo prostsze…A ukrywanie prawdy jeszcze prostsze..
Ostatnio doszedłem do bardzo podobnych wniosków. Co więcej, z własnych obserwacji i doświadczenia wiem, że wśród ludzi świadomych i wolnościowców te same mechanizmy występują w podobnym stopniu co u januszy i pelikanów, z których tak często szydzą, czyli: oczekiwanie radykalnego potwierdzania ich opinii, pogoń za sensacją i chęć posiadania (rzekomo) tajemnej wiedzy, niedostępnej dla zwykłych śmiertelników. Szczególnie to ostatnie sprawia, że wielu odlatuje w drugą stronę, w teorie spiskowe (w negatywnym znaczeniu, będących jedynie zbiorem legend, mitów i dywagacji). Na argumenty wykazujące braki w ich rozumowaniu mają przygotowany dogmat, że „to wszystko ustawka”, a autora najlepiej nazwać albo sprzedawczykiem, albo ignorantem. Cóż, zwykła prawda jest często zbyt niewygodna lub zbyt nudna, bo wytłumaczenie bardzo często okazuje się przyziemne i czar pryska. A szkoda. I szczerze, nie wiem co musiałoby się stać żeby coś się zmieniło. Choć bardzo bym chciał.
A przyczyna tego stanu rzeczy tkwi w fakcie, że ludzie nie mówią prawdy. Media zaś nie mówią tej prawdy w sposób wielokrotny (hi..hi..). Dodatkowo mieszają fakty z interpretacjami lub gdybaniem i wychodzi z tego upiorny misz-masz. Ludzie wiedzę o rzeczywistości czerpią z mediów… no bo skąd mają ją czerpać? Kto ma czas na dociekanie źródeł podawanych informacji? Po powrocie z pracy i wykonaniu niezbędnych prac domowych są zmęczeni. I jak niby mają odsiewać fake-newsy od faktów? Właściciele mediów doskonale o tym wiedzą i dlatego tak robią. Co w skrócie oznacza chaos i staczanie się cywilizacji europejskiej do upadku..
//Ja ostatnio coraz bardziej wycofuje się ze swoich poglądów politycznych bo im więcej czytam i sięgam po twarde dane i statystyki tym częściej okazuje się że to w co wierzyłem nie jest prawdą//
Bo trzeba zatroszczyć się przede wszystkim o właściwy pogląd w ogóle – światopogląd.
Pogląd polityczny z definicji prawdy nie opisuje. Poli znaczy wielość, mnogość.
//z własnych obserwacji i doświadczenia wiem, że wśród ludzi świadomych i wolnościowców te same mechanizmy występują w podobnym stopniu co u januszy i pelikanów, z których tak często szydzą, czyli: oczekiwanie radykalnego potwierdzania ich opinii, pogoń za sensacją i chęć posiadania (rzekomo) tajemnej wiedzy, niedostępnej dla zwykłych śmiertelników.//
To ja już nie wiem… co tu jest uważane za człowieka świadomego?
Może zapominasz, że to obserwacje własne, właśnie…?
Ludzie świadomi to też ci, których intencje opierają się na uzyskaniu samoświadomości a nie tylko ci nieliczni, już samoświadomi. Wtedy bym się zgodził, że dotykają ich takie same mechanizmy ale nie, że w podobnym stopniu. Jeśli nie rozwijają się i nie wyzwalają spod wpływów takich mechanizmów to nazywanie się świadomymi jest jakąś mrzonką. Początkiem tu jest uświadamianie sobie działania i wpływu tych mechanizmów w chwili obecnej. Najpierw ogólna wiedza o strukturze człowieka i świata.
Artykuł dotyczy spraw banalnych… Taka też jest istota problemu. Problem w tym, że ludzie myślą, że wystarczy o czymś usłyszeć, przeczytać i już jest po problemie, i opisywane zjawisko ich już nie dotyczy mimo, że przecież w żaden sposób tych spostrzeżeń nie wprowadzają w życie. A im są bardziej banalne i dostrzegalne tym wydają się być mniej ważne.
Temat rzeka…
@ Katana
Określenia „ludzie świadomi” użyłem jako skrótu myślowego wobec nielicznych, którzy zorientowali się, że są oszukiwani przez mainstream i polityków, trzymani w bańce propagandy i stereotypów i zaczęli odkrywać jak naprawdę jest. Problem w tym, że u większości z nich z czasem ten krytycyzm zanika i zaczynają wierzyć w coraz większe absurdy, myśląc, że to jakiś wyższy poziom świadomości, a z drugiej strony negując dla zasady dosłownie wszystko w wiadomościach, choć przecież nawet i tam zdarza się mówić prawdę, kiedy mainstream nie ma interesu kłamać.
I tak pojawiają się historie w formie niepodważalnych dogmatów, że Hitler uciekł do Ameryki Południowej, w szprycach są nam wszczepiane nanochipy, by po uruchomieniu 5G nas mordować; tzw. chemtrails są rozpylane by nas truć (cel jest całkiem inny), czy w końcu najpopularniejszy mit: że globaliści rządzą światem. Co do tego ostatniego, pomija się całkowicie bardzo złożony i kruchy mechanizm relacji na linii globaliści-politycy-obywatele, nie odróżniając „rządzenia” od „posiadania największego wpływu”, a to jest duża różnica, bo w drugim przypadku nie jesteśmy już tylko bezradnymi, biernymi ofiarami. I spróbuj taki dogmat podważać! Najbardziej rozsądne, mające potwierdzenie w faktach argumenty nie pomogą, tym bardziej, że ludzie lubią stosować uproszczenia, by oszczędzić sobie wysiłku, pomijając po drodze wiele istotnych szczegółów.
I właśnie w takim kontekście pisałem swój komentarz. Mechanizmy są bliźniaczo podobne. To moja obserwacja, ale też wielokrotnie doświadczyłem tego na własnej skórze, w różnych sytuacjach. Bardzo mnie to zniechęca, bo mam naturę badacza i interesują mnie fakty, nie muszę sztucznie koloryzować rzeczywistości, żeby wydała mi się bardziej emocjonująca i nie mam potrzeby posiadania poczucia, że jestem w „kręgu wtajemniczonych”. Moje rozczarowanie wynika z faktu, iż spodziewałem się, że ci bardziej uświadomieni są bardziej odporni, ale nawet jeżeli, to tylko trochę. Koniec końców nie umiemy się porozumieć i kręcimy się w kółko. Nie wiem jak to ugryźć. Nie twierdzę, że trzeba się ze mną we wszystkim zgadzać, mi też się zdarza pobłądzić albo coś przeoczyć, ale jeżeli przeciw rzetelnym argumentom przeciwstawia mi się dogmaty i teorie spiskowe, to jestem bezradny. Może Ty mi coś podpowiesz?
Zjawisko oświecenia traktuję bardziej bezkompromisowo.
//zorientowali się, że są oszukiwani przez mainstream i polityków, trzymani w bańce propagandy i stereotypów i zaczęli odkrywać jak naprawdę jest.//
Opisy jakie stosujesz wobec rzekomo oświeconych w istocie nie charakteryzują ich. Trzeba pamiętać, że wielu za takich chce się uważać.
Tu nie chodzi o mainstream (jako media) i polityków tylko ale kłamstwo musi być dostrzeżone jeszcze głębiej, u samej podstawy.
Może trochę trudno tak na szybko mówić mi o tym jak to jest gdy człowiek odkrywa swoją istotę powoli i stopniowo, nie doświadczając radykalnie przebudzenia dlatego jestem ostrożny w wypowiedziach, identyfikując się raczej z tym drugim. Po takim wydarzeniu następuje upewnianie się do tego co się wydarzyło i utwierdzanie się w tym. A stereotypy i schematy myślowe postrzegane są jako nawykowe czynności umysłu, przyzwyczajenia.
//Problem w tym, że u większości z nich z czasem ten krytycyzm zanika i zaczynają wierzyć w coraz większe absurdy, myśląc, że to jakiś wyższy poziom świadomości, a z drugiej strony negując dla zasady dosłownie wszystko w wiadomościach,//
Może być, że nasionko padło na niepodatny grunt – patrz przypowieść o siewcy (Ew. Mat.13)…
Może być też tak, że w ogóle nic nie padło a tylko nasłuchał się człowiek mądrzejszych i fantazjuje… jak takiemu dorównać bez wkładu własnego wysiłku…
//Koniec końców nie umiemy się porozumieć i kręcimy się w kółko. Nie wiem jak to ugryźć. Nie twierdzę, że trzeba się ze mną we wszystkim zgadzać, mi też się zdarza pobłądzić albo coś przeoczyć, ale jeżeli przeciw rzetelnym argumentom przeciwstawia mi się dogmaty i teorie spiskowe, to jestem bezradny. Może Ty mi coś podpowiesz?//
Podpowiedzi sam sobie udzieliłeś na wstępie tego akapitu. Trzeba próbować – zaczynając od komunikacji z samym sobą.
@ Katana
Może rzeczywiście pewne zjawisko traktuję w zbyt szerokim zakresie, ogólnikowo. Coś podobnego powiedział mi ostatnio kolega. Problem w tym, że wtedy grono ludzi świadomych, z którymi można szukać porozumienia jeszcze drastyczniej się zawęża, a ci, którzy zostają, tylko z dobrotliwym uśmiechem machają ręką, bo na bazie doświadczenia wiedzą, że się nie przebiją, a nie chce im się szarpać. Jak więc to zrobić, skoro większość szuka tylko wrażeń i radykalnego potwierdzenia własnych teorii, a każdą odmienną traktuje jako wrogą? Bo owszem, próbuję od lat, ale postępu w tej materii, przynajmniej w moim przypadku, nie ma. Pisać pod tezę by się komuś przypodobać i podbudować sobie ego nie będę, bo to nie leży w mojej naturze i nie jest moim celem. Z drugiej strony rzetelne wywody mało kogo interesują, bo są zbyt przyziemne i ekscytujący, wolnościowy matrix pryska. Czy warto poświęcać czas i energię by trafić do kilkudziesięciu, góra kilkuset (zazwyczaj) odbiorców i to raczej z tendencją zniżkową? Mam coraz większe wątpliwości, bo to wiele nie zmienia na lepsze, a pozostałych nie zamierzam uszczęśliwiać na siłę.
//Czy warto poświęcać czas i energię by trafić do kilkudziesięciu, góra kilkuset (zazwyczaj) odbiorców i to raczej z tendencją zniżkową? Mam coraz większe wątpliwości, bo to wiele nie zmienia na lepsze, a pozostałych nie zamierzam uszczęśliwiać na siłę.//
Tych, którym na siłę trzeba pomagać (bo są biorobotami ustawionymi w tryb samozniszczenia) sobie odpuść a jak już coś do nich przy okazji mówić to tak by trudno im było strywializować dane treści. Oni muszą być uczeni pośrednio – poprzez tresurę i kopiowanie innych w stadzie.
//Mam coraz większe wątpliwości, bo to wiele nie zmienia na lepsze,//
Wskazanie na własne wątpliwości świadczy o potrzebie zadbania o siebie samego, co zresztą zawsze powinno pozostawać na uwadze. Trzeba pielęgnować swoją cierpliwość i odpuszczanie (rzeczy, których zmienić nie możemy). A jeśli coś możemy to zmiany są niewielkie właśnie i często trzeba poczekać. Ale są, choć trudno dostrzegalne.
W tym rzecz, że nauczeni jesteśmy żyć szybko, zmian byśmy chcieli „na już, na wczoraj” i to najlepiej podane na złotej (za pomysł tylko) tacy.
Ważne by zadbać o własne szczęście, które jest także wyzwaniem gdy nie krzywdzi się przy tym innych. I tu zapewniam, że jest wiele do zrobienia – mając na względzie także moją własną osobę. Całego świata na raz nie uratujemy a paradoksalnie to taka postawa pomaga innym (poprzez własny przykład) zmienić siebie na lepsze.
Każdy szuka kontaktów z mądrzejszymi od siebie samego (nawet gdy tylko podświadomie, nawet gdy takich prześladuje) i trzeba się pogodzić z faktem, że w miarę postępów krąg takich ludzi się zawęża. A internet staje się niewystarczającym.
To zjawisko ma swoją nazwę – confirmation bias (efekt potwierdzenia) i znane jest od dosyć dawna także Ameryki nie odkryli.. niech teraz powtórzą to badanie tylko biorąc pod uwagę IQ a nie wykształcenie:) Ciekawa jestem wyników.
@ Katana
Dzięki za konstruktywny dialog. Twoje uwagi są obszerne, ale trafne i dające do myślenia. Z pewnością będą mi pomocne gdy będę podejmował decyzję co dalej. Pozdrawiam