Nagroda Nobla na kredyt

Opublikowano: 12.10.2009 | Kategorie: Polityka

Liczba wyświetleń: 685

Przyznanie Pokojowej Nagrody Nobla Barackowi Obamie stało się już obiektem żartów i kpin. Tylko, czy kogoś to tak naprawdę powinno dziwić? Jeśli prześledzimy decyzje Komitetu Noblowskiego na przestrzeni ostatnich 108 lat, to zorientujemy się, że nie jest to najgorsza decyzja w historii. Na pewno również nie najlepsza.

W dwudziestoleciu międzywojennym nagrodzeni zostali trzej ministrowie spraw zagranicznych. Brytyjski, Joseph Austen Chamberlain w 1925 roku, a w 1926 – polityk francuski, Aristide Briand i jego odpowiednik z Niemiec, Gustaw Stresemann.. Za Traktat z Locarno. Cóż takiego zrobili ci panowie dla pokoju?

Traktaty podpisane w Locarno (1925 rok), w dużym skrócie, gwarantowały granice francusko-niemiecką i niemiecko-belijską, czyli potwierdziły ustalenia traktatu wersalskiego co do zachodnich granic Republiki Weimarskiej. Nie zagwarantowano przy tym żadnych innych granic – ani niemiecko-czechosłowackiej, ani polsko-niemieckiej itd. Mocarstwa zachodnie pozostawiły zatem w tej sprawie otwartą furtkę. Oficjalny ton niemieckich polityków brzmiał więc mniej więcej tak: granice zachodnie ustaliliśmy, ale zawsze możemy porozmawiać o granicy wschodniej, bo ustalenia wersalskie były w tej kwestii niesprawiedliwe. Traktat z Locarno stał się jednym z punktów zaczepiania dla tematu rewizji granicy. Od tej chwili mieliśmy w Europie niemieckie granice zagwarantowane przez mocarstwa zachodnie oraz te, których utrzymanie nie było takie oczywiste. Łatwo wyobrazić sobie, jak przełożyło się to na koncepcje prowadzenia niemieckiej polityki zagranicznej i zwiększenie presji na państwa, których granice nie zostały dodatkowo potwierdzone.

Traktat z Locarno również znacząco wzmocnił pozycję Niemiec. Zaowocował m.in. wstąpieniem do Ligi Narodów. Na tej podstawie III Rzeszę budował Adolf Hitler, który bez problemu naruszył granicę niemiecko-czechosłowacką i niemiecko-polską. Historia może się tylko zaśmiać nad decyzją Komitetu Noblowskiego, bo wspomniane umowy raczej przybliżały wojnę i konfrontację niż im zapobiegały.

W 1929 roku nagrodę dostał Frank Kelogg, Sekretarz Stanu USA z pakt Kelloga-Brianda, w którym wyrzekano się wojny jako instrumentu polityki zagranicznej. Dokument, bardzo idealistyczny i zamknięty w sferze aksjologii, nie zakładał żadnych sankcji. W efekcie podpisało go kilkadziesiąt państw, w tym Niemcy, Włochy i Japonia. Dokument był warty tyle, ile papier na jego wydrukowanie, co pokazały inwazje Japonii na Mandżurię i Włoch na Abisynię. Nagroda bardzo podobna dla tej Baracka Obamy – za deklarowane chęci.

W 1973 roku Pokojową Nagrodę Nobla przyznano Henry’emu Kissingerowi oraz Le Buc Tho. Za podpisane w Paryżu „porozumienie pokojowe”. Tak naprawdę ciągle trwała wojna, ale Amerykanie wycofywali swoje wojska głosząc koniec konfliktu. Wietnamczyk nie był jednak aż takim hipokrytą i nagrody nie przyjął. Sajgon, stolica Wietnamu Południowego, został ostatecznie zdobyty w 1975 roku i od tego czasu w całym Wietnamie rządzą komuniści. W 2007 roku nagrodę otrzymał Al Gore i Międzynarodowy Zespół do Spraw Zmiany Klimatu. Skoro Al Gore mógł zostać laureatem, to czemu nie Barack Obama?

Obecny prezydent Stanów Zjednoczonych aktywnie uczestniczył w olimpijskiej kampanii Chicago. Przegrał z Rio de Janeiro, więc może Nobel jest w tym przypadku nagrodą pocieszenia?

W sprawie „wizji świata wolnego od zbrojeń” ciężko uznać zasługi tegorocznego laureata Nagrody Nobla. Oficjalnie głosi taką koncepcję, ale sam w nią nie wierzy. Jeśli Nobel jest efektem negocjacji amerykańsko-rosyjskich, to czemu nie otrzymał go również Dmitrij Miedwiediew? Należy jednocześnie pamiętać, że jednymi z najbliższych sojuszników amerykańskich są Izrael, który – co jest tajemnicą Poliszynela – dysponuje bronią atomową oraz Pakistan, który oficjalnie ją posiada. Oba te kraje zdobyły ją w sposób nielegalny i nic nie będzie w stanie ich nakłonić do pozbycia się tego strategicznego złotego jajka. Co więcej, Amerykanie podpisali umowę z Indiami, która de facto sankcjonuje posiadanie przez ten kraj broni nuklearnej. Likwiduje wszelkie ograniczenia indyjsko-amerykańskie, które zostały nałożone po uzyskaniu przez New Delhi tego środka. Zakłada wymianę cywilnymi technologiami jądrowymi. Amerykanie, co jest niejako koniecznością, liczą na rozwinięcie kontaktów polityczno-gospodarczych z Indiami, państwem o niezwykłym potencjale.

W sprawie nierozprzestrzeniania broni atomowej można wspomnieć jedynie o – jak na razie nieskutecznych – próbach wpłynięcia na Iran i pewną zmianę rozumowania na takie, które dopuszcza rozmowy z Teheranem. Efektów na razie brak.

Barack Obama dał nadzieję milionom ludzi w Ameryce i na świecie na zmiany. Zmienił kurs amerykańskiej polityki zagranicznej, ale po pierwsze – na razie wszelkie pokojowe deklaracje kończą się na słowach, a po drugie – fundamentalne założenia amerykańskiej polityki zagranicznej są nadal takie same. Za oceanem Jimmy Fallon żartuje, że Obama odbierze Nobla zaraz po tym, jak skończy wojny w Afganistanie i Iraku. Obama ma do czynienia z tym, co każdy polityk głoszący w czasie kampanii idealistyczne koncepcje – z rzeczywistością.

Fakty wyglądają tak: w Iraku i Pakistanie jest niestabilnie, w Afganistanie trwa wojna. Amerykanie w swoim kraju borykają się z największym kryzysem gospodarczym od 80 lat, a pakiety pomocowe Obamy pomogły, owszem – ale głównie menadżerom, zadłużając kolejne pokolenia. Na Bliskim Wschodzie nadal bez zmian. Trudno oczekiwać, by na izraelskim premierze, Netanjahu i na Hamasie, nagroda zrobiła jakiekolwiek wrażenie. Iran z rozwagą prowadzi swoją politykę zagraniczną i radzi sobie z coraz mocniejszymi naciskami. Obama zmienił koncepcję tarczy antyrakietowej, kierując ja głównie tam, gdzie są interesy Izraela – przeciwko Teheranowi.

Nie można wykluczyć, a nawet należy życzyć, Obamie, by w przyszłości zasłużył na Pokojową Nagrodę Nobla. Na razie powoli zmienia klimat międzynarodowy na mniej konfrontacyjny, jest dużo łagodniejszy od prezydenta Busha. Nagroda przydzielona została za starania, a nie efekty.

Tylko że, jak pokazuję wyżej, nie jest to najgorszy wybór, jakiego można było dokonać. Istniała jeszcze jedna możliwość – nie przyznanie tej nagrody nikomu, co było już praktykowane. Prezydent Stanów Zjednoczonych ma jeszcze 3 lata, by pokazać, że Komitet Noblowski postąpił słusznie, dając mu nagrodę na kredyt i wzmacniając tym samym jego międzynarodową pozycję. W kolekcji Baracka Obama brakuje już chyba tylko Paszportu Polsatu.

Autor: Patryk Gorgol
Źródło: Kącik Dyplomatyczny

image_pdfimage_print

TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć „Wolne Media” finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji „Wolnych Mediów”. Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. Ochu…dzki 12.10.2009 10:49

    Minister: Witaj Rysiu ! Wiesz jak cię lubię chłopie ! No patrz ! Tak mnie dopadła ta astma, że od świtu muszę pić te świństwa !
    Miś: Taki przyniosłem. Ooo !
    Minister: To dla mego wnuka ! Chłopak tak się garnie do sportu. Niech ma na zachętę !
    (…)
    Miś: Właśnie nie bardzo wiedziałem co on uprawia, więc taki napis jest może… nie taki bardzo…
    Minister: Nic nie uprawia ! Chodzi właśnie o zachętę, a co napisałeś ?
    Miś: Eeee… Napisałem tam …: „Markowi Złotnickiemu, za zajęcie pierwszego miejsca”.
    Minister: Rysiu, bardzo cię lubię. Morda !!!

  2. Fenix 12.10.2009 11:51

    @Och..dziki , fajne 10/10 hehe:)

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.