Liczba wyświetleń: 3792
Częścią nowego planu globalizacji jest odrzucenie konsumpcjonizmu i przekonanie społeczeństw krajów wysoko rozwiniętych o konieczności zaciskania pasa oraz ograniczenia spożycia. Temat porusza między innymi obecna na pierwszej linii globalistycznego frontu polska „Gazeta Wyborcza”.
„Powinniśmy zacząć się zmniejszać! Mniejsi ludzie potrzebują mniej jedzenia, mniejszych ubrań, mniejszych mieszkań, mniejszych mebli i mniejszych samochodów” – pisze Przemysław Urbańczyk na łamach „Gazety Wyborczej”. Samoredukcja populacyjna” powinna zmienić politykę prorodzinną na depopulacyjną również w Polsce
Urbańczyk pisze, że gdyby zmniejszono radykalnie zużycie energii na jednego człowieka, to pozwoliłoby to „upchnąć na Ziemi o wiele większą populację bez obawy przed jej zadeptaniem”. Należy zmniejszyć jednostkowe koszty wyżywienia, ubrania, mieszkania i grzebania zwłok. Stwierdza, że możemy świadomie zminimalizować naszą konsumpcję w myśl zasady „miej mniej”.
Postulowanym rozwiązaniem jest drastyczne zwiększenie podatków, opodatkowaniu miałoby podlegać „więcej niż jedno mieszkanie na rodzinę, więcej niż jeden samochód, więcej niż jeden telewizor”. „Ekskluzywne produkty (łącznie z wyszukanym jedzeniem) powinny mieć wybitnie ekskluzywne ceny” – dodaje.
Inna propozycja Urbańczyka to „mniej niezasłużonego uprzywilejowania”, zgodnie z którą należałoby nałożyć wysoki podatek na dziedziczony majątek. Ma to powstrzymać „postępującą koncentrację kapitału, która predestynuje los niektórych ludzi już w momencie urodzenia bez względu na ich zdolności”.
Wreszcie – twierdzi autor tekstu opublikowanego w „GW” – powinno być mniej utwardzonych powierzchni. „Trzeba nie tylko zatrzymać asfaltowanie i betonowanie coraz większych powierzchni Ziemi, ale zacząć ją uwalniać od tej skorupy, zastępując ją choćby lasami” – pisze.
Autorstwo: Andrzej Kumor
Źródło: Goniec.net
W Ziemię mógłby uderzyć wielki meteor. Nie musieliby się martwić przeludnieniem planety. Przy życiu zostaliby tylko Ci wielcy ze swoimi wielkimi pieniędzmi. Ciekawe jak długo by je jedli by przeżyć bez tych którzy ich utrzymywali i na nich pracowali.
Sami by się pożarli żywcem milionery, miliardery, darmozjady, nieroby!! Z asfaltowaniem i betonowaniem zgadzam się – miasta powinny być… ZALESIANE!
Wyborcza? Akurat oni już dawno przestali być „opiniotwórczy” i na dobre zakopali się w swoim „towarzystwie wzajemnej adoracji”. Dawniej, jakieś 10 lat temu jeszcze od biedy dało się ich czytać. Trochę później wchodziło się tam już tylko po to, żeby poczytać komentarze pod wypocinami albo samemu coś skomentować. Oczywiście była masa śmieciowych i click-baitowych pseudo artykułów, oczywiście trzeba było mieć zainstalowany „eliminator slajdów” ale nie było totalnego, zamulonego syfu.
Tyle że jakoś tak od pierwszego „kryzysu uchodźczego” coś się tam zupełnie poprzestawiało. Cenzurę zrobili taką, jak w Północnej Korei, wystarczyło wstawić logiczny i trzymający się kupy dłuższy komentarz „nie po linii” redakcji, żeby tekst poleciał z hukiem a w przypadku recydywy można było dostać bana. Co ciekawe, tamtejszych cenzorów do największej furii doprowadzały wpisy nie zawierające bluzgów albo rażące stylem czy ortografią. Takie z bluzgami albo wyglądające jak napisane przez pijanego menela zazwyczaj zostawały. Ale jak się przytoczyło definicję „uchodźcy” i spokojnie wytłumaczyło, dlaczego hordy śniadych panów zalewające Niemcy uchodźcami nie są – kij w mrowisko. Post leciał za „mowę nienawiści”.
Mniej więcej w tym samym czasie gazeta, przynajmniej w wydaniu internetowym stałą się połączeniem „rubryki towarzyskiej” z „tubą do krytyki rządu i kleru” (fakt, beznadziejnego, ale krytyka „Wyborczej” dawała raczej skutki odwrotne do zamierzonych) oraz namolnej, ideologicznej, turbolewackiej i „progresywnej” propagandy, głoszonej w żałosnym stylu. Teraz pozostali tam już wyłącznie fanatycy. Z jednej strony fanatycy progresywizmu, z drugiej – PiS-u i kleru, którzy wchodzą tam, żeby w komentarzach zetrzeć się z adwersarzami. W efekcie nie da się tam czytać już zupełnie niczego.