Na Euro jak nigdy

Opublikowano: 16.06.2024 | Kategorie: Kultura i sport, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1294

Zaczęły się Mistrzostwa Europy w Niemczech. Polska psim swędem się na nie dostała. Grupy już rozlosowane. Gdzieniegdzie na kontynencie udziela się już atmosfera nadchodzącego święta, ale nie u nas. Powodów jest wiele.

Pewnie najłatwiej byłoby powiedzieć, że trudno rajcować się piłką nożną, gdy tuż obok trwa wojna, ale to akurat nie przeszkadza nawet reprezentacji walczącej Ukrainy. Tam lud chowa się przed mobilizacją, ale piłkarzom ani kibicom z tych klas społecznych, które zdołały przed wojną uciec, nie wadzi to w niczym. Więc nie, nie zwalajmy wszystkiego na politykę.

A może Euro utraciło swoją renomę? Może i tak. Po pierwsze, od 2016 roku występuje w nim 24 drużyny i dla laika zasady kwalifikacji z grupy są już niejasne. Można przecież w grupie nie wygrać żadnego meczu, a zostać mistrzem, tak jak Portugalia we wspomnianym 2016 roku. Jednym do wyjścia z czterozespołowej grupy wystarczy trzecie miejsce, innym nie. Niestety format turnieju jest wyjątkowo nieatrakcyjny i budzący zastrzeżenia co do przejrzystości. Rzecz kolejna z tym związana: utrata poziomu. Biorąc pod uwagę liczbę federacji zrzeszonych w UEFA, na Euro jedzie prawie pół Europy. Co więc tu świętować? Czy nadal możemy nazwać uczestników „przynależącymi do elitarnego grona”? No właśnie. No i jeszcze jeden okołowojenny aspekt z tym związany, czyli wykluczenie reprezentacji Rosji. U nas coś oczywistego, kara za „niesprowokowaną agresję”, ale niekoniecznie wszędzie tak się to postrzega, tym bardziej że dziwnym trafem dotyka to zawsze tylko te kraje (Euro 1992 i wykluczenie Jugosławii), które walczą z tzw. kolektywnym Zachodem, nigdy w drugą stronę.

A jednak decydujące wydaje się być co innego. Po prostu nie smakuje nam już ta nasza reprezentacja. Eliminacje to była bolesna lekcja dla kibica reprezentacji. Męczarnie wymieniały się z kompromitacjami. Wunderwaffe Fernando Santos, który potraktował tę pracę bardziej jak emeryturę pomostową i ratowanie się Michałem Probierzem, mającym chyba jednak więcej przeciwników niż zwolenników wśród ekspertów. Kojarzonym w mniejszym stopniu przez sukcesy (Puchar Polski z Cracovią to chyba jednak trochę mało), a w większym przez zgrabne rozgrywanie wizerunku, jak choćby wtedy gdy na konferencję prasową przyniósł doniczkę z roślinką, by pokazać dziennikarzom, że „nie od razu” coś wyrośnie. Cóż, Pasiastych podlewał i nawet przesadzał do innej, lepszej ziemi, a i tak skończyło się marazmem. Eliminacje jednak przebrnął. W tragicznym stylu, przez baraże (dodane po to, by do turnieju wszedł ktoś z kopciuszków, a nie reprezentacja dużego kraju, takiego jak Polska) po męczeniu buły z Walią, ale się udało. Tylko co dalej?

Nikt specjalnie nie ma nadziei na dobry wynik. Jednak w poprzednich mistrzostwach o coś się walczyło. W grupie, do której trafiliśmy, każdy punkt będzie właściwie sukcesem. Trudno, żeby przy takich przewidywaniach naród odliczał godziny do inauguracji.

No i najważniejsze: na niektórych reprezentantów już nie możemy patrzeć. I nawet nie w tym sęk, że Wojciech Szczęsny czy Robert Lewandowski są piłkarsko słabi. Rzecz w tym, że w coraz mniejszym stopniu w ogóle na nich patrzymy jak na sportowców. Szczęsny kojarzony jest bardziej z markami samochodów, którymi przyjeżdża na zgrupowania, a Lewandowski z beznadziejnymi tekstami rzucanymi do mediów, w których obnaża tylko własny brak odpowiedzialności, zupełnie niepasujący do roli kapitana reprezentacji. Coraz mniej jest piłki w piłce, a opieranie cały czas drużyny na zgranych płytach w postaci wyżej wymienionych, efektu już nie przyniesie. Nie ma już Lewandowskiego, który ze sportową złością ratuje nam mecz z Czarnogórą i nie ma już Szczęsnego wyjmującego karnego za karnym. Są za to postacie medialne, raczej męczące niż stanowiące wzór.

To też coś, co pomijamy, tzn. przestaliśmy wymagać od takich ludzi prezentowania postaw, dzięki którym można by było ich stawiać za wzór dla młodych adeptów piłki nożnej. Buńczuczny Wojtek Szczęsny i uciekający od odpowiedzialności Robert Lewandowski, to nie są sportowcy, których powinniśmy pokazywać młodzieży i mówić „rób tak jak ten Pan, to zajdziesz daleko”. Takim kimś był swego czasu Kuba Błaszczykowski, kandydatem na kogoś takiego jest (był?) Krzysztof Piątek, ale i tak się przyszłość pod tym względem niezbyt dobrze rysuje. Cóż, obym miał przyjemność się tym razem pomylić i miło zaskoczyć postawą Polaków na boisku.

Autorstwo: Tomasz Jankowski
Źródło: MyslPolska.info


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

4 komentarze

  1. Kaczor3333 16.06.2024 12:56

    No i dodam że są jeszcze wierni “sponsorzy” (kibice) którzy płacą za bilety nie małe pieniądze. Aby piłkarzom i innym żyło się lepiej. A gra? Tylko w reklamie. A na boisku ważna jest nadzieja, która umiera ostatnia. No ale jak to w reklamie “STS”. Może to dziś, z Holandią, z Francją, Austrią…

  2. Kazma 16.06.2024 17:44

    Mecz dość słaby, na pewno gra Holandii mocno mnie rozczarowała. Po strzeleniu ładnego gola w 1 połowie, w drugiej połowie polska reprezentacja prawie przestała grać, więc nawet dość słaba Holandia w końcu strzeliła gola, bo po prostu inaczej się nie dało.

  3. paullenburg 17.06.2024 11:15

    W moim przypadku to po prostu przesyt.
    Za dziecka jaralem sie pilka , sam w nia gralem i ogladalem wszystko jak leci. Teraz po prostu mnie to nudzi. Przynajmniej w TV. Od czasu do czasu wyskocze na jakis mecz i na zywo to inna bajka. Lubie otoczke wokol futbolu i atmosfere stadionu bardziej niz sam futbol. Przed telewizorem nie moge wysiedziec. Za duzo tych rozdmuchanych do granic absurdu turniejow z tymi wszystkimi przeplaconymi kopaczami.
    Tyle poza tym ciekawszych rzeczy jest do robienia niz gapienie sie w TV.

  4. Bruce Lee 17.06.2024 22:26

    Piłkę nożną najlepiej określa film”Piłkarski poker”.Spójrzcie na ostatnie mistrzostwa świata -w arabskim kraju podczas budowy stadionów zginęło od 15 000 pracowników z biednych krajów,typu Pakistan,Bangladesz,wzwyż .Są nawet dane mówiące o kilkudziesięciu tys wypadków przy pracy ,podczas budowy stadionów.Po to aby po mistrzostwach świata te stadiony rozebrać.A celem tych mistrzostw świata było pokazanie się tego arabskiego kraju na świecie,czyli tzw PRESTIGE.A ten prestige był do osiągnięcia dzięki pokładom ropy naftowej pod tym krajem.Charakteyzuje ten cyrk jedno zdanie(to sarkazm):”Sport to zdrowie”(i życie).

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.