Masowa imigracja, Unia Europejska i korzenie internacjonalizmu

Opublikowano: 10.07.2025 | Kategorie: Polityka, Publicystyka, Publikacje WM

Liczba wyświetleń: 258

Kiedy wpiszemy sobie hasło „Warszawa protest antyimigracyjny” w Google, uwzględniając tylko okres od dnia 1 stycznia 2017 roku do dnia 30 września 2023 roku, nie wyskoczy nam na ekranie nic. Nie było żadnego antyimigracyjnego protestu w Warszawie w podanym okresie. A przynajmniej żadne media tego nie odnotowały. W tym czasie Polska przyjęła kilka milionów imigrantów, którzy dopuszczali się różnorakich przestępstw, w tym gwałtów związanych z usługami przewozowymi. 60-75% z imigrantów do Polski przybyłych pochodziło z Ukrainy. Pozostali w ogromnej większości spoza UE a więc zasadniczo spoza europejskiej cywilizacji. Główne kierunki: muzułmańska, hinduistyczna i buddyjska Azja, Kaukaz.

W 2018 roku przechodziłem często obok pewnego kościoła, w dosyć dużym polskim mieście powiatowym. W listopadzie albo grudniu tegoż roku Gruzin zaszlachtował tam nożem Polaka, tuż przy kościele. Miałem szczęście. Obcokrajowiec zaatakował w dniu tygodnia, w którym tam zwykle chodziłem, jednak wówczas mnie tam nie było.

O owym mordzie wspomniały może z dwa lokalne media. Dzisiaj, w 2025 roku, artykułów tych w sferze internetowej już nie odnajdziemy. Najprawdopodobniej zostały usunięte.

Problem imigracyjny w Polsce przez tyle lat więc nie istniał, mimo że istniał. Nie istniała jednak żadna reakcja na niego, pomimo, iż media donosiły o kolejnych gwałtach związanych z kierowcami przewozów taksówkarskich obcych korporacji.

Problem masowej imigracji to oczywiście problem internacjonalizmu a nie, albo nie tylko, zaspokajania potrzeb biznesu czy też kulturowych marksistów, którzy są w tej materii marginesem i bez dotacji praktycznie nie istnieją.

Internacjonalizm, preludium do multikulturalizmu, a więc niszczenia europejskich narodów nie tylko rozmywaniem monolitu etnicznego i narodowego państw Europy, rozpoczął się wraz z końcem drugiej wojny światowej.

Możemy oczywiście tutaj zwalić winę na skompromitowanie nacjonalizmu europejskiego przez Adolfa Hitlera. Problem jest jednak dużo głębszy. Japonia też się skompromitował,a a zachowywała i zachowuje do dzisiaj monolit etniczny i narodowy. 2,5 miliona imigrantów w Japonii w 2024 roku, w ogromnej większości z Chin, Korei, Filipin i Wietnamu, na ponad 123 mln populację, to, przyznacie państwo, tyle co nic. To tak jakby w Polsce przebywały nie 4 miliony a 700 tysięcy imigrantów. Wyobrażacie sobie państwo dzisiaj nasz kraj bez 3,3-milionowej niepolskiej nadwyżki?

Więc to nie ludobójstwo niemieckie jest problemem.

Problemem prawdziwym jest internacjonalizm, czyli integracja europejska. Ja oczywiście nie mam nic przeciwko integracji europejskiej. Europejczycy powinni móc przekraczać granicę innych krajów, podróżować i się ze sobą integrować. Z instytucjonalną integracją europejską jest jednak ten problem, że raz otwarta puszka Pandory zsyłać będzie nieszczęścia przez kolejne dekady, a nawet stulecia. To więc EWG rozpoczęło niszczenie Europy. Albo nawet jeszcze EWWiS. Jeżeli proces likwidacji granic państw narodowych, który, obiektywnie patrząc, zaczął się jednak dopiero wraz ze strefą Schengen, się rozpoczyna i nie zostanie wprost powstrzymany, a nie tylko zahamowany, to pociągał będzie dalszy efekt domina rozkładu państw Europy.

Dzisiaj oczywiście niewielu pisze, w języku polskim zwłaszcza, o tym jak rozpoczęło się szerzenie internacjonalizmu w Europie. Niektórzy lubią się powoływać na Józefa Goebbelsa, bo ten chciał zjednoczonej Europy pod niemiecką swastyką. Albo na Waltera Hallsteina. Nie, to jest nieprawidłowy kierunek. Goebbels popełnił samobójstwo, podobnie jak reszta wierchuszki III Rzeszy Niemieckiej a Niemcy od 1945 roku są okupowane, a więc są kontrolowane przez zewnętrzną siłę. Możemy dyskutować jedynie o stopniu tej kontroli i jak zmieniała się ona w czasie.

Jak jednak zaczęło się właściwe szerzenie internacjonalizmu w Europie, w wersji „demokratycznej”, a nie totalitarnej, która upadła wraz z kapitulacją Niemiec?

Już w 1943 roku człowiek powszechnie poważany, nawet w Polsce (nie wiadomo dlaczego), Winston Churchill zakomunikował, że istnieje potrzeba zjednoczenia Europy. Europy, która miała postawić tamę wpływom radzieckim, o czym rzecz jasna wówczas jeszcze nie wspominał. Wówczas jeszcze nawoływał do wspólnego zarządzania światem przez Brytyjską Wspólnotę Narodów, Stany Zjednoczone oraz Rosję Sowiecką.

Churchill nie był klasycznym reprezentantem brytyjskiego establishmentu. Reprezentował antykomunistyczne, konserwatywne kręgi brytyjskiej finansjery i brytyjskich elit, które przede wszystkim obawiały się, i brzydziły się, komunizmu. Z oczywistych względów.

Ale Churchill rozumiał też, że ostatecznie trzeba będzie napuścić Sowietów i Niemców na siebie, aby wzajemnie się ze sobą wyniszczali. Rozumieli to także Amerykanie, jak Harry Truman.

Churchill już w 1934 roku, kiedy Polska podpisywała z państwem Hitlera pakt o nieagresji, mówił Sowietom, że w przyszłej wojnie ZSRR będzie brytyjskim sojusznikiem przeciwko Niemcom. Ale był to oczywiście sojusz taktyczny. Głównym wrogiem cały czas pozostawał Związek Sowiecki. Tylko jeszcze trzeba było zrobić coś z tą Polską, żeby nie przechyliła szali na stronę Niemiec. I zrobiono. Wmanewrowano nas w wojnę na dwa fronty.

Oprócz Churchilla szerzeniem internacjonalizmu, jeszcze przed utworzeniem EWG, czy chociażby NATO i Rady Europy, zajmował się hrabia Codenhove-Kalergi. Ten Austriacki rasista, nienawidzący Europejczyków o białym kolorze skóry, miał w życiu pecha. Urodził się w europejsko-japońskiej rodzinie. Więc trochę można go usprawiedliwić. Jego małżeńskiego wyboru, jeszcze gorszego niż ten jego ojca, usprawiedliwić już niestety nie można.

Rasista Kalergi szerzył ideę zniszczenia Europy m.in. poprzez zalanie jej Afryką jeszcze przed drugą wojną światową. Oczywiście w inteligentny sposób. Bo przecież nie pisał wprost: trzeba zalać Europę Afrykańczykami. Nic z tych rzeczy.

Jeszcze zanim ona wybuchła uciekł z Austrii do Czechosłowacji, później do Francji, a następnie, w 1940 roku, do USA, do kraju, gdzie właśnie do władzy dochodzili rodacy jego żony i gdzie znalazł protekcję amerykańskiego głębokiego państwa, czyli po prostu służb państwowych okresu wojny.

Kalergi po wojnie mógł się realizować, tj. mógł szerzyć ideę zjednoczonej Europy, gdyż klimat się zmienił, a nacjonaliści europejscy zostali spacyfikowani przez USA, Wielką Brytanię oraz Związek Sowiecki. Jednak po raz kolejny miał pecha. I rzec by można: na szczęście. Otóż jego wizja najwyraźniej nie przypadła do gustu następcom lewicowca Roosevelta. Ci przenieśli poparcie z utworzonego wcześniej przy współpracy z amerykańskimi służbami komitetu Kalergiego, na Ruch Europejski Churchilla. Churchill dokładnie zdawał sobie sprawę, że zniszczenie Niemiec spowoduje, że armia radziecka szła będzie na zachód „po martwym ciele”. Lewicowiec i „idealista” Kalergi najwidoczniej nie pasował do zimnej wojny.

Politycy jak Morgenthau, twórca radykalnego planu zniszczenia Niemiec, czy Kalergi, który chciał natychmiastowej federalizacji Europy i krytykował niemiecką potęgę wojskową, która miała hamować Sowietów, i ich pomysły, odeszły więc do lamusa. „Kolektywny zachód” zrozumiał, że walka z „faszyzmem” i nacjonalizmem jest mniej istotna. Ważniejsze jest powstrzymywanie komunizmu. A w tym pozostałości Trzeciej Rzeszy oraz Republiki Salo i ogólnie Włoch Mussoliniego były specjalistami, z których usług głupio byłoby nie skorzystać.

W USA, w służbach tajnych, rządzili jednak internacjonaliści. Zwolennicy ekspansji amerykańskiego kapitału oraz podbijania ekonomicznego innych krajów. Widzieliśmy to na przykładzie zamachu stanu w Gwatemali czy też Iranie, odpowiednio w 1954 oraz rok wcześniej, w 1953 roku.

Korzystanie z usług europejskiego nacjonalizmu przez amerykańskich internacjonalistów, „najemników” wielkiego kapitału i wielkiej finansjery, było więc czysto taktyczne. Strategicznie narodowa prawica a nacjonalizm szczególnie, był głównym wrogiem USA. Kiedy tylko na globalnym południu, czy jak kto woli w Trzecim Świecie, dochodził do władzy nacjonalista, niekoniecznie proradziecki, lecz po prostu zwolennik narodowej suwerenności, bardzo szybko otrzymywał, jak nazwalibyśmy to dzisiaj, kolorową rewolucję, zamach stanu, a następnie nawet szwadrony śmierci do „utrzymywania porządku”. Czy też inny SAVAK.

Pomimo że propaganda, zwłaszcza ta lewicowa, nazywa reżimy powstałe w wyniku tego prawicowymi albo narodowymi, były to w rzeczywistości zdradzieckie reżimy internacjonalistyczne, które sprzedawały swój kraj wielkiemu biznesowi, tak z USA jak i z Europy (patrz Chile Pinocheta) a swój naród poddawały torturom i represjom z obcej inspiracji.

Internacjonalizm przeniósł się także do Europy. Amerykański Komitet na Rzecz Zjednoczonej Europy, tajna komórka CIA, rozdysponowywał fundusze dla europejskich polityków, którzy godzili się na jednoczenie Europy, pod nowym sztandarem EWG czy też wcześniej EWWiS. Pomimo iż możemy uznać taktyczny sojusz prawicy europejskiej z amerykańskimi internacjonalistami za korzystny z punktu widzenia powstrzymywania komunizmu i ostatecznego zniszczenia ZSRR, otworzył on jednak proces, który trwa do dzisiaj. Proces tzw. integracji europejskiej. Instytucjonalnie. A więc nie poprzez spotkania Europejczyków na wakacjach, w pracy, w delegacjach czy w trakcie zawodów sportowych i konkursów muzycznych. Lecz poprzez likwidację europejskich granic i swobodne wlewanie się ludzi z jednego kraju do drugiego, co dzisiaj widzimy na granicy polsko-niemieckiej. Za to odpowiada oczywiście strefa Schengen i obecność Polski w niej. Jednak korzenie tego sięgają powojennego internacjonalizmu.

Coudenhove-Kalergi został więc przez Anglosasów odstawiony na bok. Ściślej rzecz ujmując przez Amerykanów, gdyż Brytyjczycy po wojnie zasadniczo tylko brali pieniądze od USA. Decyzję kogo promować podejmowali Amerykanie. Sama Wielka Brytania była mocno zniszczonym wojną państwem. Na czoło „integracji europejskiej” wysunął się Ruch Europejski (European Movement) Churchilla, jego zięcia Duncana Sandysa czy też Józefa Retingera, agenta tajnych służb SOE stworzonych w 1940 rok na polecenie Churchilla. Oraz Edwarda Beddington-Behrensa, także człowieka SOE.

To więc ta sama finansjera z londyńskiego City, która stworzyła SOE, aby podpalić Europę, a więc aby napuszczać ludność krajów podbitych przez hitlerowskie Niemcy na reżim narodowosocjalistyczny, aby w trakcie II wojny światowej wszyscy w kontynentalnej Europie się ze sobą nawzajem zabijali a Wielka Brytania była przez to bezpieczniejsza, uruchomiła procesy integracji Europy instytucjonalnie, które to oczywiście sfinansowali i wsparli propagandowo Amerykanie. Niemcy z jakimś „planem Gobbelsa” byli wówczas nawet nie tłem tych procesów. Niemcy po prostu nie istniały. Nie było w chwili powstania ACUE (Amerykański Komitet na Rzecz Zjednoczonej Europy) w 1948 roku państwa niemieckiego. Niemcy nie mogli więc wspierać integracji Europy u zarania tych procesów.

Na integrację Europy niezwykle mocno naciskali Brytyjczycy. Amerykanie także, lecz trochę mniej. Całe przedsięwzięcie jednak finansowali. Dobrano do tego towarzystwa oczywiście także lokalnych europejskich figurantów, pokroju jakiegoś tam Schumana, Moneta, van Zeelanda czy też de Gasperiego. Figurantów, którzy bez anglosaskich funduszy nie istnieli międzynarodowo.

Te same sieci powiązań londyńskiego City oraz CIA, a więc zasadniczo Wall Street stworzyły nie tylko Ruch Europejski, Amerykański Komitet na Rzecz Zjednoczonej Europy, lecz także Grupę Bilderberg. Kiedy wpiszecie sobie państwo w przestrzeń internetową nazwiska twórców tych struktur, zobaczycie, że będą się powtarzać. A za nimi zawsze kryć będzie się SOE, Kierownictwo Operacji Specjalnych, tajna służba Churchilla, czyli zasadniczo londyńskie City, oraz CIA.

Okres zimnej wojny musiał oczywiście odznaczać się budowaniem silnych państw europejskich. Z tego też powodu nie likwidowano granic ani nie zalewano Europy Egiptem jak chciał tego rasista Kalergi. Pomimo powierzchownego konserwatyzmu, sama idea zjednoczonej Europy była jednak lewicowa i internacjonalistyczna. Co dzisiaj może wydawać się paradoksem, brytyjska lewica była przeciwna zjednoczonej Europie. Integracja europejska zagrażała wdrażanym przez Partię Pracy socjalistycznym reformom. Wolnorynkowe regulacje europejskie mogły zaszkodzić polityce pełnego zatrudnienia i dofinansowywania krajowego przemysłu, co zwiększałoby bezrobocie wśród elektoratu lewicy.

Brytyjska prawica początkowo, jak już wspomniałem w kontekście Churchilla, była entuzjastami zjednoczonej Europy. Szybko jednak się z tego wyleczyli i także ustawili się po stronie przeciwników wstąpienia Wielkiej Brytanii do EWWiS/EWG. Toteż Anglicy stali się częścią internacjonalistycznej Europy kontynentalnej dopiero w 1973 roku. Oczywiście w wyniku tajnych operacji CIA. Amerykańskie głębokie państwo finansowało prozjednoczeniowych lewicowców, aby popchnąć Londyn do EWG. Prozjednoczeniowi konserwatyści także byli przez amerykański wywiad wspierani. I ostatecznie zakończyło się to sukcesem.

Okres zimnej wojny był okresem operacji „Gladio”, a więc największego błędu europejskich nacjonalistów, który jest powtarzany przez obecnych nacjonalistów tak z zachodu jak i wschodu Europy. My Polacy jesteśmy w tej kwestii akurat umiarkowanie rozsądni, ale na przykład Ukraińcy wybrali upadek swojego narodu, ale też państwa, zamiast jego budowania. Czy naprawdę wierzyli, że państwo z pomnikami Bandery będzie służyć do czegokolwiek innego niż „gladiowanie” Rosji?

Europejscy nacjonaliści, których żywotnym interesem było stworzenie potęgi własnego kraju (oraz oczywiście zapobieżenie przejścia na komunistyczną dominację), suwerennego kraju, a nie podtrzymywanie anglosaskiej okupacji, robili wszystko nie aby zbudować silne państwo narodowe, lecz aby nacjonalizm kompromitować, zwiększając poparcie lewicy. Co najważniejsze, cele Gladio były odwrotne: kompromitacja komunizmu i lewicy jako takiej. Jednak efekty były takie, że komuniści we Włoszech przed Gladio otrzymywali w wyborach 24%, w jej trakcie i w trakcie lat ołowiu 34% i byli gotowi do dojścia do władzy. Tylko w wyniku zamordowania, najprawdopodobniej w ramach operacji fałszywej flagi, Aldo Moro, komuniści do władzy we Włoszech nie doszli.

Gladio w całej Europie było więc błędem. Wykorzystywanie wysiłku i energii europejskich narodowców do zabijania własnych rodaków w ramach wspieranego przez państwo terroryzmu oraz destabilizacji, przyniosło skutki negatywne, jak chociażby we Włoszech. W Niemczech również podkładanie bomb przez kontrwywiad i kierowanie uwagi w stronę radykalizmu lewicowego nie przynosiło pozytywnych rezultatów. Lewica rządziła całe lata 70 i jeszcze trochę lat 1980.

Ci właśnie Gladiatorzy, europejscy nacjonaliści, ratowali więc system, który likwidował powoli ich państwa. Nawet sowiecki komunizm w drugiej fazie istnienia ZSRR tego nie robił. Czy Afryka przechodziła sobie przez granicę PRL-u i NRD? Czy do Rumunii „wlewano” całe arabskie wioski jak robiono to we Francji?

Gladiatorzy, ludzie chociażby z Włoskiego Ruchu Socjalnego, pierwszej partii pani Meloni, ratowali więc internacjonalizm i okupację własnego kraju. Nie interesowali się budową potęgi suwerennych Włoch. Poddali się powojennym ustaleniom i przyjęli rolę przesuwaczy Okna Overtona, a więc pilnowania Chrześcijańskich Demokratów, aby nie wchodzili w sojusze z lewicą, oraz być może nawet prowadzących działania terrorystyczne w sojuszu z państwem.

Dzisiaj patrzę na Włochy i widzę dążenie do tego samego. Pani Meloni obiecywała walkę z nielegalną imigracją. Tak, odniosła nawet niemałe sukcesy na tym polu. Ale przed wyborami 2022 roku mówiło się także otwarcie o lobbingu środowisk biznesowych za masową imigrację, tzw. imigracją legalną. Nawet o 2,5-3 mln w 10 lat. Dzisiaj słyszymy o 500 000 imigrantów w kilka następnych lat (polityka rządu), a nawet o 10 milionach legalnych przybyszów do Włoch przez najbliższe 25 lat (propozycja think tanku przy uniwersytecie w Mediolanie). W tym kontekście wymienia się zwłaszcza jeden kraj: Indie.

Włochy się po czymś takim nie podniosą. Włoscy nacjonaliści ponownie, zamiast budować silne państwo narodowe, w sojuszu z państwem, a więc z wielkim biznesem, który to państwo utrzymuje i korumpuje, ratują system, który Włochy niszczy.

Należy wspomnieć także o innym aspekcie: o propagandzie i inżynierii społecznej.

Nie da się spacyfikować społeczeństwa, aby wykonywało ono zalecenia elity, zwłaszcza jeżeli te zalecenia nie realizują interesu większości, a przecież w demokracji rządzi większość. Jeżeli komuniści, pomimo uruchomienia we Włoszech całego aparatu państwa włoskiego oraz sojuszników z USA, otrzymać mogli 34%  w wyborach 1976 roku, oznacza to, że jeżeli interesem narodu europejskiego, polskiego czy też włoskiego, jest to, aby państwo nie przyjmowało imigrantów, nawet jeżeli jest to w interesie grup wybranych, tych najbardziej wpływowych, to nie przekona się do tego ogółu bez propagandy. Nie da się wmówić całym grupom społecznym: urzędnikom, policjantom, żołnierzom, robotnikom, nauczycielom czy sklepikarzom, że imigracja jest czymś dobrym tak po prostu. Trzeba użyć do tego machiny propagandy. A więc trzeba zmienić czyjeś zdroworozsądkowe poglądy na obecność obcych.

Jednym z narzędzi, oprócz mediów, jest samo propagowanie zjednoczenia Europy. Samo propagowanie rozmywania granic, oddawania Europejczyków pod dyktat jednej ponadnarodowej struktury, jest propagandą masowej imigracji. Bo tłumaczy nam, że nie ma narodów europejskich. Jest tylko jeden naród europejski. Idąc tym tokiem rozumowania: jeżeli dzisiaj nie ma narodów europejskich, tylko jest naród europejski, to jutro można przyjąć, że nie ma narodu europejskiego, azjatyckiego czy afrykańskiego tylko jest naród światowy. Po co więc ratować państwa narodowe skoro istnieje jedna wspólnota światowa?

A jak nie ma narodów, tylko jest jedna wspólnota, to nie ma także grup etnicznych ani ras. Wszystko to wymysły jakiegoś przestarzałego konstruktu, o którym wspominają zwolennicy państwa narodowego, które to według lewicowców i fanów Unii Europejskiej zostało skompromitowane w trakcie II wojny światowej i nie powinno mieć dalej racji bytu. Nie, w drugiej wojnie światowej skompromitowali się Niemcy jako państwo, a nie idea państwa narodowego jako takiego.

Dlaczego skompromitowana Japonia wciąż jest jednolitym etnicznie państwem narodowym? Tak, możemy pójść na łatwiznę: bo jest wyspą i nie miała się z kim połączyć. To tylko część problemu. Do lat 1980., do schyłku zimnej wojny, Japonia pod amerykańską dominacją i zasadniczo de facto okupacją, realizowała ideę państwa narodowego, a nie internacjonalistycznego. I wciąż w dużej mierze ją realizuje. Czy geopolityka ma tutaj znaczenie i potrzeba silnej i stabilnej Japonii do powstrzymywania Chin odgrywa tutaj rolę? Tak, lecz Japończycy mogliby się temu przeciwstawić. Ale tego nie robią. Japończycy chcą państwa narodowego oraz suwerennego i regularnie protestują przeciwko okupacji wojskowej własnego kraju.

Operacja Gladio w latach 1980. wyraźnie się zaostrzyła. O ile wprowadzono ją we Włoszech po inwazji na Węgry w 1956 roku, z powodu strachu przed dojechanie wojsk sowieckich do włoskiej granicy, o tyle właściwa część operacji w skali tak włoskiej jak i europejskiej rozpoczęła się gdzieś około 1964-1965 roku, z widocznymi gołym okiem efektami w roku 1969, a więc z zamachem na Bank Rolny na Piazza Fontana w Mediolanie.

To właśnie detente, odprężenie wschód-zachód, tak naprawdę stworzyło Gladio. Amerykanie z Sowietami spotykali się i pili razem drogie trunki a Europejczycy w tym samym czasie mieli się pomiędzy sobą zabijać. Hmmm, czyż nie przypomina nam to roku 2025?

Dzisiaj oczywiście Amerykanie odchodzą od konfrontacji z Rosją z powodu Iranu, a nie kompromitacji w Wietnamie, jak w 1969. Jednak sytuacja wygląda dosyć podobnie. Europejczycy mają „gladiować” Rosję a Amerykanie mają ich w tym popędzać: jeszcze więcej funduszy na wojsko, jeszcze większe uprawnienia służb… Sami stojąc w cieniu. W ramach pomysłów numer 3 w Pentagonie Elbridge’a Colby’ego, wnuka szefa CIA Williama Colby’ego z początku gorącego okresu operacji Gladio, z początku lat ołowiu, który kilka lat temu wyłożył amerykańską strategię: napuszczać sojuszników na konkurencję, a kiedy sytuacja zrobi się zbyt gorąca, zostawić sojuszników na lodzie, sam na sam przeciwko potężnym wojskom przeciwnika. Pisał to w kontekście Chin, a nie Rosji, którą uważał za potencjalnego sojusznika przeciwko Pekinowi, ale podobieństwo jest oczywiste.

Dlaczego jednak powiązałem operację Gladio z masową imigrację i Unią Europejską? Internacjonalizm tutaj odgrywa oczywiście mniejszą rolę, aczkolwiek wiemy, że tajne struktury, które miały hamować sowiecki komunizm, spotykały się ze sobą na międzynarodowych konferencjach. To jest akurat mniej istotne a poza tym nie możemy przecież bez twardych dowodów wiązać manipulację klimatem politycznym w ramach Gladio, ze strukturami wojskowymi pozostającymi w cieniu. Ich związki są zapewne dosyć bliskie, ale według oficjalnej historiografii stay behind to byli „wysoce moralni patrioci, którzy byli gotowi umrzeć za ojczyznę”. Czy coś takiego. Nie będę więc ich łączył, aby nie zostać uznany za lewicowca albo sympatyka komunizmu.

Powiązałem Gladio z masową imigrację, gdyż dzisiaj klimatem politycznym w Europie można manipulować właśnie poprzez terroryzm ze strony imigrantów. Dzisiaj nie ma już, z wyjątkiem absolutnego marginesu pokroju Andersa Breivika, terroryzmu znanego z okresu zimnej wojny. Dzisiaj gladiatorami możemy oczywiście nazwać Ukraińców, którzy napadają w Europie na prorosyjskich polityków. Albo destabilizują państwa, które schodzą ze ścieżki dla nich odgórnie obranej. Tak, to wciąż jest ten sam mechanizm. Dzisiaj to jednak imigracja nieeuropejska i kwestie z nią związane obalają rządy, manipulują społeczeństwami oraz przesuwają okno Overtona we właściwą stronę, a więc robią to co kiedyś robiło właśnie Gladio.

Nazwanie imigrantów gladiatorami oraz twierdzenie, że ściąganie ich tutaj ma na celu stworzenie sobie pewnej bazy dla politycznego terroryzmu i manipulacji, bez dowodów, byłoby nadużyciem. Wiele jednak wskazuje na to, że zamachy terrorystyczne czy nawet imigranckie przestępstwa pospolite, jak zabójstwa czy gwałty, mogą manipulować narodami Europy w odpowiednim kierunku. Nie zmieniając jednak powszechnego trendu zalewania Europy imigrantami, z czym zgadzają się niemal wszystkie najważniejsze koncesjonowane partie na starym kontynencie.

Spór dotyczy jedynie imigracji nielegalnej, łączenia rodzin czy też prawa do azylu. Clou, imigracja legalna, zalewanie Europy ludźmi z obcych kultur, cywilizacji, ras i grupy etnicznych, pozostaje na starym kontynencie konsensusem lewicowców oraz większości koncesjonowanych „patriotów”, rzekomej politycznej konkurencji. Podczas gdy to właśnie imigracja legalna, około 4 mln imigrantów z krajów spoza UE do Polski w latach 2016-2023, i kolejne setki tysięcy, które sprowadza obecny rząd warszawski, są prawdziwym problemem. Nawet jeżeli liberałowie po dojściu do władzy zmniejszyli liczbę wiz dla osób z krajów muzułmańskich z 25 tys. do 10 tys., czy też pozwoleń na prace dla osób z krajów islamskich z 140 tys. do 125 tys., to jednak zwiększyli imigrację z innych części świata, jak popularna ostatnio Kolumbia.

Zmiana Bangladeszu czy Uzbekistanu na Kolumbię to żadna zmiana, aczkolwiek daje to też do myślenia: dlaczego liberałowie i lewica ściągają imigrantów z krajów chrześcijańskich, a antynarodowa pseudoprawica ściągała ich z krajów muzułmańskich? Paradoks trudny do logicznego wytłumaczenia. Powierzchownie. Wszyscy wiemy jednak, że partie polityczne, które rządzą Polską po 1989 roku nie realizują nie tylko woli narodu polskiego, ale też jego żywotnych interesów. A bezpieczeństwo poprzez monolit narodowy jest podstawowym interesem polskiego narodu. Więc w sumie co za różnica czy islamista, czy Kolumbijczyk? A przecież islamista jest także bardziej wartościowy politycznie. Bo jeden zamach może posłużyć do stworzenia odpowiedniego klimatu politycznego. Jak zabije taki Kolumbijczyk to przecież proimigracyjna „prawica” nie stanie po stronie USA i Izraela w wojnach na Bliskim Wschodzie. A jak zabije Pakistańczyk, to można go bardzo łatwo powiązać z jakimś Iranem czy innym Hamasem.

Unia Europejska nie jest więc problemem imigracyjnym wyłącznie w sensie jakiegoś paktu imigracyjnego. To tylko naturalna konsekwencja przesuwania klimatu politycznego w lewo, z państwa narodowego do tworu internacjonalistycznego, co rozpoczęło się gdzieś około 1947-1948 roku, a nie w 2004 roku, z chwilą wstąpienia Polski do UE. Każde kolejne antynarodowe postulaty, jak wprowadzenie paktu imigracyjnego, jest więc tylko kolejnym już krokiem do rozmywania europejskich narodów w ramach czegoś, co możemy już dzisiaj nazwać planem Kalergiego. Nawet jeżeli żaden „plan Kalergiego” w sensie uporządkowanego programu politycznego nie istnieje.

Kalergi, zwolennik zrobienia z Europy Egiptu, został odrzucony przez angloamerykański establishment jako niepraktyczny „idealista” i po prostu lewicowiec, jednak jego ideę przetrwały i dzisiaj są w dużej mierze realizowane, nawet jeżeli PiS, PO i ich przybudówki czy też Eurokraci z Brukseli nie wiedzą kim był hrabia Coudenhove-Kalergi. Nie muszą wiedzieć. Wystarczy, że mają wiedzieć, że trzeba budować internacjonalizm. I podpierać się przy tym urojonym faszyzmem, który komuś zagraża czy też interesem biznesu. Suwerenne państwo narodowe posiada własną bazę demograficzną, własną politykę zagraniczną i wewnętrzną oraz własną odmianę nacjonalizmu. Jej nazwa jest nieistotna. Widzimy zresztą, czyj nacjonalizm dzisiaj jest najbardziej nieludzki, zbrodniczy i ludobójczy.  Nie jest to nacjonalizm europejski: polski, niemiecki czy też francuski. Polacy, Niemcy i Francuzi nie mordują w 2025 roku dziennie kilkuset czy nawet kilkudziesięciu Palestyńczyków.

Oczywiście jako Europejczycy popełniliśmy błędy. Daliśmy się w przeszłości ponapuszczać na siebie i ginęliśmy w nikomu niepotrzebnych wojnach światowych, które zmiotły nasz kontynent jako siłę światu przewodzącą. Pora jednak na powrót do suwerennych państw narodowych. I ostatecznie do europejskiej dominacji.

Wypada mi jeszcze pochylić się nad sprawą polsko-niemieckiej granicy, gdyż to kryzys na niej zainspirował mnie do napisania tego artykułu. Zasadniczo przyznam, że nie wiem, dlaczego Niemcy obalają proniemiecki rząd w Polsce. To znaczy, wiem, że Polska jest dzisiaj, jako peryferia zachodniego bloku geopolitycznego, wysypiskiem śmieci gdzie wywozi się wszystko to, co nie przyjmie się na Zachodzie. A także gdzie czynniki zewnętrzne, czynniki zachodnie, prowadzą na Polakach różnorakie eksperymenty: od medycznych, przez ideologiczne, po wojskowe. Jesteśmy więc ogromnym poligonem doświadczalnym dla różnego rodzaju zbydlęcenia. Nic dziwnego więc, że jako naród wymieramy, ze współczynnikiem dzietności jednym z najgorszych na świecie i najgorszym, obok Ukrainy, w Europie. Pomimo chyba najbardziej restrykcyjnego prawa aborcyjnego na kontynencie (no może poza państwami miniaturowymi, jak Andora).

Ale Niemcy przecież wiedzą, że ich konkurent do władzy w Polsce jest dużo potężniejszy i powinni robić wszystko, aby nie dopuścić do kontroli rządów w Polsce przez opcję amerykańsko-żydowską. Dlaczego jednak tego nie robią? Cóż, to jest prawdziwa zagadka. Możemy to być może jakoś tłumaczyć desuwerenizacją Niemiec. To chyba jest najlepsze potencjalne wytłumaczenie. Bo na przykład stwierdzenie, że Niemcy i tak dostaną w Polsce to, co będą chcieli, mnie jakoś nie przekonuje. Istnieje oczywiście w tym wypadku jedna możliwość, która takie coś tłumaczy: te same potrzeby geopolityczne Berlina i okupacyjnej bazy w Ramstein.  Czy jednak dzisiaj Berlin i okupant Niemiec mają te same potrzeby? Śmiem wątpić. Spójrzmy na to co kanclerz RFN Merz otrzymał na dywaniku w Białym Domu od dyktatora USA.

Antyimigracyjne protesty jako zdrowa reakcja na przestępstwa imigrantów oraz przerzucanie ich do Polski, wydają się zmierzać do przesilenia nad Wisłą, a nie do konserwacji porządków z 15 października 2023 roku. Czy więc Niemcy strzelają gola do własnej bramki? Cóż, niemiecka kadra w piłce nożnej chyba sobie ostatnio nie radzi zbyt dobrze. Kiedy to zdobyli jakiś medal na turnieju rangi mistrzowskiej? W 2014 roku?

To oczywiście ironia i żart, ale obrazuje on idealnie, że Niemcy obalają swojego Władysława Studnickiego (tak, wiem, że Tusk to internacjonalista a Studnicki był nacjonalistą, chodzi jednak o kwestie czysto geopolityczne) nad Wisłą, a więc najlepszą opcję, jaką mogą w Polsce mieć, w przeddzień być może nowej wojny światowej a co najmniej kolejnej odsłony wojny z Iranem oraz w trakcie trwającej już wojny na Ukrainie. Wyrywanie polskiego elementu składowego bloku zachodniego, polskiego puzzla, i oddawanie go sile, która ma przeciwstawne interesy niemal na każdym polu, z wyjątkiem chyba ogólnej dominacji i przetrwania zachodu jako takiego, jest czystym samobójstwem Berlina.

A może to Polska ma popełnić samobójstwo? Może to Polska znowu, tak jak w 1939 roku, ma pozostać sama i sama ma być rzucona na szerokie wody wojny w Europie Środkowej i Wschodniej?

Teza niby absurdalna, ale kiedy były przewodniczący Komitetu Wojskowego NATO mówi, że reakcja zachodu na agresję Rosji na kraj bloku będzie zależna od skali agresji — kopia tez Bidena w stosunku do Ukrainy z 2022 roku — to nic nie jest wcale takie nieprawdopodobne..,

Autorstwo: Terminator 2019
Zrzuty ekranu: Terminator 2019
Źródło: WolneMedia.net

image_pdfimage_print

TAGI: , , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć „Wolne Media” finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy autorów i użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji „Wolnych Mediów”. Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne TUTAJ, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym e-mailem.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.