Liczba wyświetleń: 1085
Do końca maja przyszłego roku powstanie pierwszy hybrydowy wóz, który odciąży konie wożące turystów na popularnej tatrzańskiej trasie do Morskiego Oka. W grudniu TPN ogłosił przetarg na mechanicznie wspomaganą bryczkę.
Producenci pojazdów konnych mogą składać swoje oferty do 11 stycznia. Dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego po trwających od blisko 2 lat regularnych protestach obrońców praw zwierząt zdecydowała się wdrożyć rozwiązania „pośrednie”. Aktywiści fundacji „Viva!” domagali się zastąpienia dorożek wózkami elektrycznymi, jednak na to zabrakło determinacji. Nie zlikwidowano transportu konnego na trasie do Morskiego Oka, ponieważ sprzeciwiały się temu Związek Hodowców Koni, Główny Lekarz Weterynarii. Stwierdzili oni, że na szlaku „pracuje” około 300 zwierząt, zatem całkowite wyrugowanie tego typu transportu wiązać się będzie z likwidacją wielkiej hodowli – prawdopodobnie niektóre z koni trafiłyby wówczas na rzeź.
Jest jednak nadzieja na to, że los koni nieco się polepszy. Dyrekcja TPN chce wprowadzić wózki hybrydowe, wyposażone w czujniki, które będą uruchamiały mechaniczne wspomaganie, gdy zwierzę będzie zanadto się przemęczać. Postawiono warunki: akumulatory w pojazdach muszą być przyjazne środowisku, a prototyp ma być gotowy już na wiosnę przyszłego roku. Do przetargu mogą przystąpić firmy z całego świata.
„Ogłoszenie przetargu poprzedziliśmy szeregiem konsultacji w ramach tzw. dialogu konkurencyjnego ogłoszonego w lutym, aby specyfikację przygotować jak najbardziej rzetelnie” – powiedział dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego Szymon Ziółkowski. „Chcemy, aby koniom na trasie do Morskiego Oka pracowało się lżej. Wspomaganie elektryczne ma wykonywać za nie pewną pracę. Stworzenie takie wozu nie powinno być problemem przy dzisiejszym poziomie wiedzy technicznej.”
Autorstwo: WK
Źródło: Strajk.eu
Ale jaja! Konie będą musiały ciągnąć teraz dodatkowo dziesiątki lub nawet setki kilogramów, w postaci akumulatorów wraz z mechanizmem napędowym, zamontowanych w bryczkach. A góral – woźnica, jak to góral – bardziej od swoich koni kocha swoje „dudki” i nie naładuje w domu akumulatorów, lub wymyśli inny sposób aby nie załączać akumulatorów w bryczce, bo przecież zużyty prąd to dla niego cenne „dudki”, a owies tańszy.
I tak oto powstał kolejny patogenny pomysł pt.: „By koniom ciągnęło się lżej…”
P.S.
A jeżeli już muszą istnieć te góralskie bryczki napędzane siłą mięśni koni, czego jestem zagorzałym przeciwnikiem, to czy nie prościej, taniej i skuteczniej byłoby wyegzekwować od właścicieli góralskich bryczek dodatkowego konia w zaprzęgu lub dwóch, w zależności od ilości miejsc w bryczce, aby odciążyć resztę zaprzęgu?
Niech zrobią ciuchcie elektryczną. Współczuje koniom widziałem z jakim trudem wciągają te kilka ton.
Ciekawe ile ekoterroryści wzieli w łape od producentów Melexów za oprotestowanie zaprzęgów nad Morskim Okiem. A i jeszcze jedno: Czy widział ktoś ekoterrorystów protestujących przeciwko wykorzystywaniu koni w sportach takich jak jeździectwo czy wyścigi konne ?