Liczba wyświetleń: 859
Pamiętacie jeszcze Jana Marię Rokitę, niedoszłego „premiera z Krakowa”? Polityk właśnie o sobie przypomina. Mówiąc konkretniej, chce pieniędzy.
W środę przed krakowskim Sądem Okręgowym Jan Maria Rokita długo zeznawał w sprawie odszkodowania za internowanie w stanie wojennym. Za półroczne odosobnienie dostał już jedną rekompensatę – w 2010 r. sąd „wycenił” jego krzywdę na 25 tys. złotych. Niespełniony działacz PO uważa jednak, że to grubo za mało. Obecnie za sześć miesięcy pobytu w ośrodku internowania w Załężu chciałby 259 303 zł z tytułu doznanych krzywd i dalsze 290 697 zł, które osłodziłyby mu uszczerbek na zdrowiu i stracone zarobki.
Nawet jednak pół miliona nie zadowoliłoby też już nieco zapomnianej małżonki premiera z Krakowa, też polityczki Nelli Rokity. Podzieliła się ona z „Super Expressem” myślą, iż półroczne internowanie powinno być wynagrodzone okrągłym milionem. „Janek walczył z poprzednim systemem, miał ciężko, od zawsze był zaangażowany w zwalczanie komunizmu. Poświęcał się i w PRL siedział w ośrodku internowania. A po 1989 r. znów wykonał ogromną pracę na rzecz Polski” – oznajmiła była posłanka, a w 2007 r. przez krótki czas doradczyni Lecha Kaczyńskiego ds. kobiet. Niestety nie sprecyzowała, o co dokładnie chodzi – występy w komisji śledczej w sprawie Rywina, kierowanie tzw. „gabinetem cieni”, który w 2007 r. miał recenzować poczynania PiS-u, czy może słynne „Ratunku, Niemcy mnie biją!”. Czy za którąkolwiek z tych aktywności, nawet w pakiecie z półrocznym internowaniem, warto wypłacać milion złotych?
Autorstwo: AR
Źródło: Strajk.eu
Od kogo ten „pan” chce pół miliona? od podatnika czy od poprzedniego systemu?
Wyrwać chwasta!!!
Właśnie miałem coś podobnego napisać.
To my, podatnicy, zapłacimy za jego „wielką” krzywdę a nie ludzie za nią odpowiedzialni.
De facto, staje się w tym momencie najgorszą szują i pijawką, choć to zrozumiałe bo to przecież polityk…
Ostatni król Rumunii Michał Hohenzollern-Sigmaringen pod naciskiem ZSRR musiał w 1947 roku abdykować i wyjechać z własnego kraju.
Przeniósł się do Szwajcarii, skąd podjął próbę uzyskania odszkodowania za utracone zyski podając Rumunię do sądów międzynarodowych.
Wówczas to radziecki Minister Spraw Zagranicznych Andriej Wyszynski skomentował jego zachowanie słowami: Румыны это не нация, это профессия! (dla tych, którzy nie znają rosyjskiego: Rumuni to nie naród, to zawód)
Myślę, że podobnie można powiedzieć o niektórych „naszych Rumynach”