Potrzebujemy Twojej pomocy!
Zbiórka pieniędzy na działalność portalu w maju 2025 r. jest zagrożona. Dlatego prosimy wszystkich życzliwych i szczodrych ludzi, dla których los Naszego Portalu jest ważny, o pomoc w jej szczęśliwym ukończeniu. Aby zapewnić Naszemu Portalowi stabilność finansową w przyszłości, zachęcamy do dołączania do stałej grupy wspierających. Czy nam pomożesz?
Brakuje:
1464 zł (22 kwietnia)
692 zł (23 kwietnia)
308 zł (24 kwietnia)
Nasze konto bankowe TUTAJ – wpłaty BLIK-iem TUTAJ (wypełnij „komentarz”, by przejść dalej) – konto PayPala TUTAJ
Z góry WIELKIE DZIĘKUJĘ dla nieobojętnych czytelników!
Widziałem nastoletnią smartfoniarę wracającą ze sklepu z zakupami. Szła zapatrzona w ekran, lekkim zygzakiem, i lazła bezmyślnie prosto przed siebie, schodząc z chodnika na trawnik. Widzi, że jest na kwietniku, ale to ją nie ruszało, i szła dalej prosto po grządkach, choć chodnik metr obok. W końcu zlazła, bo wdepła w coś, w psią kupę, nawóz lub jakiś wysypany torf. Nie widziałem dokładnie w co, bo za daleko była. Próbowała wytrzeć w trawę. W końcu przelazła na drugą stronę ulicy z szerszym chodnikiem i dalej szła, jakby odurzona. A jedynie w ekran zapatrzona i świata poza nim nie widziała. Widać, że nałogowo uzależniona od smartfona.
Zespół stresu elektronicznego mówią… Bzdet.
Oni mogą się od wszystkiego uzależnić i objawy są podobne. To na skutek drastycznie niskiej inteligencji i mądrości u rodziców, którzy absolutnie się do tego nie nadają nie potrafiąc dziecka niczym zająć, zainteresować. Mówi się zresztą, że człowiek inteligentny się nie nudzi. Ci potrafią robić stale to samo, codziennie, całodobowo (niemal, bo prawdopodobnie trochę śpią) i wiele lat – a są to czynności niezwykle prymitywne i mało skomplikowane. Funkcjonują tylko w jednym spektrum umysłu – konceptualnym. A pojęć nie rozumieją, ich istoty.
Co do smartfonów to rzeczywiście mocny bodziec uzależniający. Jedyne co to przebija według moich obserwacji to uzależnienie od podglądania myśli innych i ich interpretacja, jeśli można to tak nazwać.
Wtedy bękarty myślą, że są jakimiś harry potterami czy coś podobnego, w sensie, że „złapali Pana Boga za nogi”.
Wrócę na koniec komentarza do jego pierwszego zdania. Może to niezupełnie bzdet (choć te ich nazywanie wszystkiego inaczej trochę mnie odraża) i ma to związek z elektroniką. To trudno mi powiedzieć z racji tego, że jest powszechna i nieunikniona wręcz.
> Widzi, że jest na kwietniku, ale to ją nie ruszało, i szła dalej prosto po grządkach, choć chodnik metr obok.
@adm. Maurycy Hawranek, tłumaczyłam to wielu i wytłumaczę też tobie. Otóż ona nic nie widzi poza szybeczką szpiegusia. Wyobraź sobie narkomana, który przyjął działkę albo alkoholika, który wypił prawie na umór. Czy stwierdzisz, że oni coś widzą? Może i widzą, ale nic nie przetwarzają dalej. Nie dociera do nich informacja. Podobnie słyszą (odwrócą się gdy mówisz), ale żaden sygnał logiczny z tej mowy nie dociera do nich, nie jest przetwarzany. Podobnie jest i tutaj – do nich można mówić, można ich nawet wyzywać od zombie przy ludziach i oni dalej tkwią w szybeczce szpiegusia nie przetwarzając z tego żadnej informacji. W rzeczywistości oni nie przetwarzają informacji, że są na trawniku lub gorzej – na jezdni – i że za chwilę przejedzie ich samochód.
Pomyśleć, że takie właśnie zombie decydują o wynikach wyborów. Zombie, które wykonują polecenia ze smartfona, aby głosować na uśmiechniętą bolzkę, larwicę lub PiS.
RisaA. Dokładnie tak. To jak hipnoza.