Jak pewien koszmar uratował mi skórę

Opublikowano: 17.09.2008 | Kategorie: Kultura i sport

Liczba wyświetleń: 472

To jest felieton napisany w hołdzie. W hołdzie i w podziękowaniu. Co ciekawe, dziękuję w nim facetowi, który od trzystu lat przebywa w innym (ponoć lepszym) świecie. A żeby było jeszcze śmieszniej, chcę mu podziękować za… koszmar.

Z kanonem Johanna Pachelbela zaprzyjaźniłam się wiele lat temu. Dobrze już nie pamiętam okoliczności, ale musiały być zupełnie nadzwyczajne, romantyczne i w ogóle „och i ach!”, bo ta perełka muzyki barokowej na troje skrzypiec i basso continuo nieodmiennie kojarzy mi się z czymś dobrym, pięknym i wzniosłym. Od tamtego czasu zdążyłam zebrać już niezłą kolekcję wykonań kanonu – od bardzo klasycznych po całkiem awangardowe (spod ręki zespołu Metallica lub gitarzysty Ala di Meola, na ten przykład).

Sama nie wiem, co mnie w nim tak urzekło – utwór jest dosyć prosty, ma bardzo klarowną linię melodyczną i można by mu nawet zarzucić pewną monotonię. Na dokładkę, niektórzy nazywają go koszmarem wiolonczelisty. Pachelbel kazał bowiem nieszczęsnej wiolonczeli wygrywać w kółko i na okrągło sekwencję ośmiu nut, które stanowią jakby oś utworu. Wokół tej osi dzieją się wprawdzie różne fajne rzeczy, pojawiają muzyczne esy-floresy i barokowe ornamenty, ale sam wiolonczelista faktycznie musi się zadowolić tymi ośmioma dźwiękami. No, czy to nie jest koszmar?

Koszmar, nie koszmar, ja kanon pokochałam z całej duszy. Do tej pory ratuje mnie w chwilach szczególnego oburzenia na świat i brzydszą stronę rzeczywistości. Łagodzi stres po wywiadówkach, koi nerwy po wizytach w urzędzie skarbowym, pociesza po uroczym wieczorku w gronie przyjaciółek, po którym człowiek miałby ochotę palnąć sobie w łeb. Zamiast kombinować, skąd wytrzasnąć pistolet, włączam sobie Pachelbela i – jak ręką odjął. Raz jednak stary Johann naprawdę uratował mi skórę, a w każdym razie portfel. A było to tak…

MELOMANI SĄ WŚRÓD NAS

Zdarzenie miało miejsce w czasach (nie tak znowu odległych), kiedy światła w samochodzie zapalało się tylko w szczególnych okolicznościach. Jak zmierzch, na przykład. Komu jednak nie przytrafiło się o tym zapomnieć? Przeoczyć fakt, że za oknem trochę się ściemniło? Zaniechać czynności, która w świetle (nomen omen) prawa jest absolutnie niezbędna? Mnie, w każdym razie, zdarzało się to… od czasu do czasu. I jakoś dziwnym trafem zawsze uchodziło mi na sucho. Aż do pewnego feralnego wieczora…

Jechałam sobie ulicą Żelazną w stronę Alei Solidarności. Zapadł ciepły, letni wieczór, a ja zmierzałam do biura, bo okazało się, że firma koniecznie mnie potrzebuje. Teraz, zaraz, natychmiast! Wściekła na cały świat, z pracodawcą na czele, zapomniałam włączyć światła, za to dla osłody włączyłam sobie Pachelbela. Humor stopniowo mi się poprawiał, aż tu nagle – stop! Lizak, surowe oblicze pana w mundurze. Licho go nadało!

Opuszczam szybę, przybieram skruszoną minę. Pachelbel tresuje wiolonczelistę. Pan policjant chrząka znacząco – zaraz mi zrobi wykład na temat zasad ruchu drogowego – i ku mojemu zdumieniu mówi:

– O, Pachelbel!

Zdębiałam! Czyżby stróż prawa znał się na muzyce? No, Bach – to bym jeszcze zrozumiała, Bacha znają wszyscy, ale Pachelbel? O tempora! O mores! Uśmiecham się więc miodowo i potakuję z zapałem: tak, to Pachelbel, mój ukochany kanon D-dur, w wykonaniu Ala di Meola i orkiestry pod dyrekcją Agnieszki Duczmal; wspaniałe wykonanie, absolutnie doskonałe! Policjant wykazuje pełne zrozumienie. Wywiązuje się miła, niezobowiązująca pogawędka o muzyce. Trafił mi się policjant-meloman!

Wreszcie pan w mundurze schodzi na ziemię. Przybiera bardziej oficjalny wyraz twarzy. Obraca w ręku moje prawo jazdy. „Wlepi mi mandat czy nie? – myślę z niepokojem – Eeee, chyba nie będzie taki! W końcu oboje kochamy Pachelbela.” Policjant oddaje mi prawko i mówi: – Pani Beatko (oto jak muzyka zbliża ludzi!), jakby tak pani włączyła sobie światła, to od razu lepiej by się jechało.

Posłusznie włączam światła i czym prędzej odjeżdżam. Jeszcze raz puszczam sobie „koszmar wiolonczelisty”, myśląc filozoficznie, że powtarzalność też ma swój urok. Dziękuję, panie Pachelbelu!

Autor: Beata Biały
Źródło: Wiadomości24.pl

image_pdfimage_print

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć „Wolne Media” finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji „Wolnych Mediów”. Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. ray 17.09.2008 13:56

    Pani Beatko mily felietonik .ladnie Pani pisze ,chyba poszukam tego jak mu tam Pachellbela.
    pozdrawiam

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.

Potrzebujemy Twojej pomocy!

 
Zbiórka pieniędzy na działalność portalu w lipcu 2025 r. jest zagrożona. Dlatego prosimy wszystkich życzliwych i szczodrych ludzi, dla których los Naszego Portalu jest ważny, o pomoc w jej szczęśliwym ukończeniu. Aby zapewnić Naszemu Portalowi stabilność finansową w przyszłości, zachęcamy do dołączania do stałej grupy wspierających. Czy nam pomożesz?

Brakuje:
2359 zł (18 czerwca)
1732 zł (19 czerwca)

Nasze konto bankowe TUTAJ – wpłaty BLIK-iem TUTAJ (wypełnij „komentarz”, by przejść dalej) – konto PayPala TUTAJ

Z góry WIELKIE DZIĘKUJĘ dla nieobojętnych czytelników!