Liczba wyświetleń: 1389
O tym, jak Holandia może zmienić stosunki między Brukselą a Kijowem, Maciej Wiśniowski rozmawia z Władimirem Korniłowem, dyrektorem Centrum Studiów Euroazjatyckich w Doniecku.
– Skąd w ogóle pomysł, że Holendrzy jako jedyni w Unii mają wypowiadać się na temat europejskich ambicji Ukrainy?
– Najpierw 28 parlamentów krajów członkowskich Unii ratyfikowało umowę stowarzyszeniową z Ukrainą, w tym holenderski. Jednak w czerwcu zeszłego roku przedstawiciele organizacji GeenStijl zaczęli domagać się, aby jeszcze opinia publiczna wypowiedziała się w tej sprawie. W międzyczasie przyjęto ustawę o referendach, która dawała ku temu pretekst. Ustawiała ona bardzo wysoko, jak się politykom zdawało, poprzeczkę liczby podpisów, które należało zebrać, by referendum mogło się odbyć: 300 tysięcy. To wyjątkowo dużo jak na Holandię i inicjatywy organizacji pozarządowych. Pomimo że, jak wspomniałem, umowę stowarzyszeniową z Ukrainą posłowie zdążyli już ratyfikować – eurosceptyczne środowiska skrzyknęły się i rozpoczęły zbieranie podpisów pod żądaniem referendum. I okazało się, że obywatele Holandii jak najbardziej życzą sobie tego, by móc wypowiedzieć się na temat możliwości stowarzyszenia Ukrainy z Unią. Zebrano aż 420 tysięcy podpisów.
– Jaki jest rozkład sił dzisiaj, na dzień przed referendum?
– Według ostatnich sondaży widoczna jest lekka przewaga przeciwników umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Największym problemem jej entuzjastów może okazać się frekwencja. Zdradzę pewną tajemnicę: zwolennicy umowy stowarzyszeniowej początkowo chcieli doprowadzić do sytuacji, że głosować będzie mniej niż wymagane minimum obywateli, czyli 30 proc. uprawnionych do głosowania. I to w sumie mogłoby się udać. Sukces był blisko, bo Holendrzy nie przejawiali specjalnego zainteresowania problemem. Nie pisano o nim, nie wspominano w mainstreamowych mediach. Ale Ukraina nagle się ocknęła. Zaczęli przyjeżdżać tutaj agitatorzy, George Soros przeznaczył 200 tysięcy euro na kampanię agitacyjną, pojawiły się płatne artykuły w miejscowej prasie i w rezultacie tych działań główne partie holenderskie zostały zmuszone do włączenia się w kampanię referendalną. I jeśli głosujących będzie ponad wymagane 30 proc., a referendum okaże się ważne, to będzie to zasługa przede wszystkim działań rządu Ukrainy.
– Czym wytłumaczyć stosunkowo wysoki procent ludzi gotowych głosować przeciwko umowie stowarzyszeniowej?
– W Holandii silny jest nurt eurosceptyczny, silny jest strach przed uchodźcami, w tym uchodźcami ekonomicznymi z Ukrainy. Tutaj nie chodzi o konkretny kraj, to głosowanie przeciwko całej Unii Europejskiej, przeciwko jej urzędnikom, przeciwko fali emigrantów, przeciwko temu, jak niedemokratycznie UE rozwiązuje swoje problemy, nie pytając poszczególnych społeczeństw o zdanie. I cała ta kampania wokół referendum w ten sposób jest budowana. A zwolennicy głosowania na „tak” pragną dowieść, że zjednoczenie jest jedynym ratunkiem przed Rosją i Putinem. Obie strony grają lękami swoich obywateli.
– Ukraina jest więc tylko pretekstem?
– Dla przeciwników stowarzyszenia – absolutnie tak. Cała ich kampania jest budowana wokół tego motywu: że wcale nie chodzi o Ukrainę, tylko o Europę. I ukraińscy agitatorzy nie sformułowali na to sensownej odpowiedzi. Popełnili wiele błędów: zachęcali do głosowania na „tak”, mówiąc o Ukrainie, jej problemach, straszyli Rosją, możliwą wojną, kosztami wychodzenia z kryzysu. Obiektywnie było to na rękę eurosceptycznym partiom, bo przedstawianie Ukrainy jako kraju ogarniętego wojną, będącego możliwym powodem konfliktu zbrojnego, raczej nie zachęca do integracji.
– Co się stanie, jeśli w referendum górę wezmą eurosceptycy?
– Zanim odpowiem, chciałbym zwrócić uwagę na ważną rzecz: otóż zwolennicy umowy stowarzyszeniowej wcale nie chcą Ukrainy w Unii Europejskiej.
– Nie rozumiem…
– No właśnie, nikt tego nie potrafi pojąć. Jak to jest możliwe, że można głosować za umową stowarzyszeniową z Ukrainą, a jednocześnie być przeciwnikiem jej członkostwa w Unii? Ale tak to właśnie w Holandii jest. Najlepszym przykładem niech będzie holenderski premier, Mark Rutte, który tak wyraźnie, jak żaden inny europejski polityk, powiedział, że Ukraina nigdy nie zostanie członkiem UE. Powstała schizofreniczna sytuacja: oto zwolennicy umowy stowarzyszeniowej zapewniają eurosceptyków: “spokojnie, nikt nie chce wciągać Ukrainy do Europy, to całe stowarzyszenie to tylko pic na wodę”.
– Ale wróćmy do kwestii tego, co będzie, jeżeli wygrają eurosceptycy…
– Według obowiązującego tutaj prawa, referendum ma charakter jedynie konsultacyjny. Ukraińscy politycy uspokajają się wzajemnie, że można nie zwracać uwagi na jego rezultaty. Jest jednak trzecia strona medalu: niedługo w Holandii wybory, zaczęła się już kampania. I jeśli główne partie przegrają to referendum, to nie będą mogły zignorować woli społeczeństwa. Liderzy ważnych sił politycznych zapowiedzieli, że w takim wypadku Holandia wycofa się z ratyfikacji umowy stowarzyszeniowej. Oznacza to, że umowa ta nie będzie w ogóle przyjęta przez Unię Europejską.
– To oznacza, że jeden z głównych celów Majdanu nie zostanie osiągnięty.
– Tak. Ale z drugiej strony otwiera się nowe pole do kolejnych rozmów w ramach trójkąta Kijów – Moskwa – Bruksela. To może być reset dotychczasowych relacji, który przyniesie korzyść i Ukrainie i całej Europie.
– Dziękuje za rozmowę.
Z Władimirem Korniłowem rozmawiał Maciej Wiśniowski
Źródło: Strajk.eu
Cieszę sie z wyniku referendum w Holandii!!! Ktos wreszcie dał po gebie, tym zafajdańcom, co chca na siłe właczyc do unii kraj, jawnie propagujący faszyzm, wychwalajacy ludobujców…. Puki ukraina nie dostosuje sie do podstawowych wymagań demokracji w unii, nie ma tu dla niej miejsca.
Cieszę sie z wyniku referendum w Holandii!!! Ktos wreszcie dał po gebie, tym zafajdańcom, co chca na siłe właczyc do unii kraj, jawnie propagujący faszyzm, wychwalajacy ludobujców…. Puki ukraina nie dostosuje sie do podstawowych wymagań demokracji w unii, nie ma tu dla niej miejsca. Puki nie pokaja się za zbrodnię Wołyńska, nie ma dla ukrainy miejsca miedy narodami cywilizowanymi, bo tylko rozliczenie sie, UCZCIWE z przeszłościa, pozwala zaliczyc naród / państwo, do elity cywilizowanych….
Brawo Holandia, że otwarcie mówicie obecnym „elyyytom” unii, że my, obywatele europy, nie chcemy unii takiej, jaka wymyślaja urzędasy z „komisji jewropejskiej”, ciała niedemokratycznego, nie podlagajacego zadnej kontroli społecznej…Chcemy stowarzyszenia NIEPODLEGŁYCH państw, w których konstytucje lokalne sa ponad „konstytucja” napisana ale nie zatwierdzona w ogólnym europejskim referendum, przez tajemniczych ludków, gdzies w brukseli, a może telawiwie, lub waszyngtonie. My chcemy współtworzyć ja, my nie chcemy tajnych ukłąów jak ACTA, czy ich „nastepcy”. Czas na przebudzenie…
@rumcajs: Nikt nie zamierzał przyjąć Ukrainy do UE, to była tylko propaganda żeby ukraińcy uwierzyli i dali sie nabrać na majdan. Wyrwać Ukrainę spod wpływów Rosji -tak. Ale żeby do UE, nie sądze żeby ktokolwiek z postawionych wyżej brał to na poważnie.
Ukraińcy zrobili swoje i teraz trzeba im jakoś im uzasadnić że to o co walczyli to tylko bajki.
Jakoś w sprawie uchodźców referendum nikt nie robi 😉
A mi się wydaje, że Holendrzy wiedzą kto im zestrzelił MH17 i widzą jak rezuny w mętnej antyrosyjskiej wodzie pozostają bez odpowiedzialności za ten czyn.