Liczba wyświetleń: 1357
Nowe przepisy wprowadzone w Hiszpanii 3 kwietnia 2025 roku mogą być gwoździem do trumny dla tysięcy inwestorów, w tym wielu Polaków, którzy lokowali swoje oszczędności w hiszpańskich nieruchomościach. Kontrowersyjna ustawa „Organic Law 1/2025”, modyfikująca prawo o własności poziomej, uderza bezpośrednio w podstawowe prawo do dysponowania własną nieruchomością, przypominając najgorsze praktyki znane z krajów o gospodarce centralnie planowanej.
Absurd nowego prawa polega na tym, że właściciel mieszkania, który legalnie nabył nieruchomość, musi teraz prosić sąsiadów o zgodę na wynajem krótkoterminowy! Co więcej, wymagana jest aprobata aż 60% członków wspólnoty mieszkaniowej. To tak, jakby o wykorzystaniu własnego majątku decydował nie właściciel, a kolektyw sąsiedzki – praktyka żywcem wyjęta z podręczników gospodarki socjalistycznej.
Polacy są jednymi z wielu zagranicznych inwestorów, którzy w ostatnich latach masowo inwestowali w hiszpańskie nieruchomości i teraz mogą czuć się oszukani. Dotknięci są również sami Hiszpanie, Brytyjczycy, Niemcy, Skandynawowie i wielu innych obywateli UE, którzy wierzyli w stabilność hiszpańskiego prawa i swobodę dysponowania własnym majątkiem.
Według szacunków biur nieruchomości, specjalizujących się w sprzedaży mieszkań nad Morzem Śródziemnym, znaczny odsetek nabywców kierował się możliwością osiągania zysków z wynajmu turystycznego. Dla wielu z nich była to inwestycja życia, często finansowana kredytem, którego spłata miała być pokrywana właśnie z dochodów z wynajmu krótkoterminowego.
Nowe prawo stawia tych wszystkich właścicieli w dramatycznej sytuacji. Kupili oni nieruchomości na określonych zasadach, a teraz, po fakcie, zmienia się reguły gry. Hiszpańskie prawo nie przewiduje żadnych rekompensat dla właścicieli, którzy znajdą się w takiej sytuacji. Co więcej, wspólnoty mieszkaniowe otrzymały dodatkowe uprawnienia – mogą nakładać na właścicieli mieszkań wynajmowanych turystycznie dodatkowe opłaty wynoszące nawet 20% ponad standardowe koszty utrzymania nieruchomości.
Absurdalne przepisy idą jeszcze dalej. Przewodniczący wspólnoty otrzymał prawo do żądania natychmiastowego zaprzestania wynajmu turystycznego, jeśli ten odbywa się bez zgody sąsiadów, a nawet do wszczynania postępowań sądowych. W praktyce oznacza to, że właściciele mogą być ciągani po sądach za korzystanie z własnej nieruchomości!
Co ciekawe, nowe prawo pojawia się w momencie, gdy hiszpańska gospodarka notuje rekordowe zyski z turystyki. Sektor ten generuje około 12% PKB kraju i tworzy miliony miejsc pracy. Ograniczenie wynajmu krótkoterminowego może doprowadzić do załamania się tego filaru hiszpańskiej gospodarki, pozostawiając wiele regionów bez głównego źródła dochodów.
Szczególnie dotkliwe będą konsekwencje dla regionów takich jak Baleary, Costa del Sol czy Costa Blanca, gdzie turystyka jest głównym motorem rozwoju. Tysiące restauracji, sklepów i innych biznesów obsługujących turystów może zostać zmuszonych do zamknięcia z powodu spadku liczby odwiedzających, którzy nie znajdą odpowiedniej bazy noclegowej. Dodatkowo, w niektórych regionach, jak na przykład w Madrycie, wprowadzono jeszcze bardziej restrykcyjne przepisy, zamrażając wydawanie nowych licencji na krótkoterminowy wynajem do lutego 2026 roku. To nic innego jak zamach na wolny rynek i blokada rozwoju gospodarczego.
Nowe prawo uderza też w platformy rezerwacyjne, takie jak Airbnb czy Booking.com, nakładając na nie obowiązek weryfikacji, czy oferowane nieruchomości posiadają zgodę wspólnoty. Brak takiego potwierdzenia oznacza usunięcie oferty w ciągu 48 godzin – kolejny cios w swobodę działalności gospodarczej.
Hiszpańskie władze tłumaczą nowe przepisy troską o dostępność mieszkań dla lokalnych mieszkańców, ale argument ten wydaje się naciągany. Problemy mieszkaniowe w Hiszpanii mają głębsze przyczyny – słabą politykę budownictwa społecznego, wysokie bezrobocie wśród młodych czy niskie płace niepozwalające na zakup własnego mieszkania. Zamiast rozwiązać te fundamentalne problemy, rząd szuka kozła ofiarnego w zagranicznych i lokalnych inwestorach. Szczególny niepokój budzi fakt, że nowe przepisy mają działanie wsteczne – dotyczą również tych, którzy kupili nieruchomości przed ich wprowadzeniem, kierując się wówczas obowiązującymi zasadami. To podważa zaufanie do hiszpańskiego systemu prawnego i stabilności inwestycyjnej kraju.
Jedynym małym pocieszeniem dla inwestorów są wyjątki przewidziane dla nieruchomości, które były legalnie wynajmowane na cele turystyczne przed 3 kwietnia 2024 roku. Jednak i tu pojawia się wiele wątpliwości – co w przypadku zmiany właściciela? Czy nowy nabywca zachowuje prawa poprzedniego, czy musi ponownie ubiegać się o zgodę wspólnoty?
Dla wszystkich inwestorów, w tym wielu Polaków, którzy w ostatnich latach tłumnie inwestowali w hiszpańskie nieruchomości, nowe prawo może oznaczać finansową katastrofę. Wielu z nich kupowało apartamenty z myślą o emeryturze, planując spędzać tam zimowe miesiące, a w pozostałym czasie czerpać dochody z wynajmu. Teraz te plany mogą legnąć w gruzach.
Warto podkreślić, że ograniczenia dotyczą w równym stopniu obywateli Hiszpanii, jak i zagranicznych inwestorów. To pokazuje skalę problemu – rząd hiszpański zdecydował się wprowadzić przepisy uderzające nie tylko w obcokrajowców, ale także we własnych obywateli posiadających nieruchomości przeznaczone na wynajem turystyczny.
Hiszpańskie władze zdają się nie dostrzegać, że wprowadzone przepisy mogą skutkować masowym wycofywaniem się inwestorów z tamtejszego rynku nieruchomości, co doprowadzi do spadku cen i kryzysu w sektorze budowlanym. Dla inwestorów z Polski i innych krajów, którzy często finansowali zakup kredytem, sytuacja jest szczególnie trudna – wielu z nich liczyło na spłatę rat z dochodów z wynajmu, a teraz mogą stanąć przed widmem niewypłacalności.
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl
Warto dodać, że mniejsza liczba miejsc noclegowych oznacza windowanie cen. A to wiąże się ze spadkiem liczby turystów, którzy mogą wybrać tańszą Portugalię, Grecję, Chorwację czy Włochy. Chyba, że o to właśnie chodziło hiszpańskim władzom, by zmniejszyć liczbę turystów uprzykrzających życie lokalnym mieszkańcom.
Maurycy, słyszałeś o zjawisku tzw ,,occupas,, w tym kraju? W skrócie: Nielegalny imigrant czy biedak może zająć twoją nieruchomość, a ty NIC nie możesz z tym zrobić bo policja ma w nosie takie sprawy. Aż dziw bierze że tyle naiwniaków kupowało tam nieruchomości pod wynajem, nie wiedząc o tym zjawisku ?. A tam już jest prawdziwa plaga tego. Tyle że oficjalnie o tym nie usłyszysz. No, ale pazerność rządzi się swoimi prawami….
@Admin
Akurat w tym wypadku nie chodzi o jakieś komunistyczne bzdury, choć na pierwszy rzut oka może to tak wyglądać. Chodzi o ucywilizowanie „wynajmu krótkoterminowego”, który na dłuższą metę może być kłopotliwy. Powiedzmy, że ktoś kupił sobie nieruchomość w atrakcyjnej okolicy, żeby tam mieszkać. Albo mieszka tam już od dawna. I nagle w sąsiednich mieszkaniach albo domach co i rusz pojawiają się jacyś cudzoziemcy, którzy mają gdzieś jego spokój, bo przyjeżdżają na parę dni / tygodni.
Drą mordy, załatwiają się gdzie popadnie, rzygają, kopulują pod oknami. Ktoś, kogo otacza kilka takich imprezowni może albo kupić sobie coś w spokojniejszym otoczeniu a samemu dołączyć do grona wynajmujących, albo się wynieść. Dlatego rząd postanowił pójść na kompromis. Jeśli w danym budynku / okolicy znajdzie się 60% właścicieli, którzy zajmują się wynajmem krótkoterminowym, to wygrywają. Mniejszość, której to przeszkadza, może to przełknąć albo się wynieść.
Jeśli jednak wynajmujących jest mniejszość, to z kolei oni mają pecha. Owszem, jest to ograniczenie prawa własności, ale w moim odczuciu podpada bardziej pod „ryzyko inwestycyjne”. Polak, który kupuje mieszkanie w Hiszpanii z myślą o wynajmie krótkoterminowym to inwestor, taki sam, jak inwestor giełdowy czy walutowy. I musi liczyć się z ryzykiem.
Znacznie wredniejszym czynnikiem są w Hiszpanii tzw. occupas czy occupados, czyli gangi włamujące się do mieszkań albo domów, których przez chwilę nikt nie pilnuje, bo na przykład wyjechał na tygodniowy urlop. Późniejsze pozbycie się takich pasożytów to droga przez mękę. Oni mieszkają w lokalu a opłaty ZA WSZYSTKO ponosi właściciel. Można się ich pozbyć płacąc wysoki haracz, ale bez gwarancji, że zaraz lokalu nie zajmie jakiś inny, podobny złodziej, albo czekać na „wyrok sądu”, ponosząc wszystkie koszty, włącznie z kosztami dewastacji. Dlatego osobiście nie rozumiem, co skłania akurat Polaków do nabywania nieruchomości w Hiszpanii. Chyba że są to polscy emeryci, albo rentierzy, którzy ustawili się w Polsce a do Hiszpanii uciekają, żeby tam mieszkać, z dala od polskiego rządu i cara za miedzą.
@Irfy słuszny komentarz z trzeźwą oceną sytuacji.
A autorowi arta mogę zasugerować, że nieruchomość zawsze może sprzedać, jeżeli przestała finansować mu kredyt 😀
Turyści rzekomo psują rynek mieszkań, ale fundowanie hoteli „uchodźcom” już nie….
Poza tym nigdy nie rozumiałem pociągu do nieruchomości. Jedna, pojedyncza transakcja to kupa pieniędzy. I jeszcze ta Hiszpania. Lepsze są akcje a do zabezpieczenia złoto. A niektórzy jeszcze wchodzili z kupnem domku w Hiszpanii all in. Na kredyt. Szok.
@Irfy
Fantazjujesz. Sam korzystałem z najmu krótkoterminowego i nie załatwiałem się gdzie popadnie, nie rzygałem pod oknami, nie kopulowałem. Jeśli gdzieś pojawi się tego typu problem, to są specjalne procedury: skargi, pozwy, złożenie doniesienia o przestępstwie. To są od wieków wypracowywane standardy cywilizacyjne. Wystarczy ich przestrzegać.
Myślenie jakie proponujesz, to świetny pomysł na sparaliżowanie każdej aktywności ludzkiej. Bo przecież czemu ograniczać się do najmu krótkoterminowego. W ten sposób można załatwić wszystko. Niech przyszły reastaurator, fryzjer itd. zbiera podpisy i zgody.
Poza tym, przynajmniej w tym artykule, reżim podaje zupełnie inne powody.
Maurycy, najświeższy przykład tego o czym pisałem:
https://www.msn.com/pl-pl/styl-zycia/moda-i-uroda/ocupas-przej%C4%99li-hotel-w-hiszpanii-nigdzie-si%C4%99-nie-rusz%C4%85-a-w%C5%82a%C5%9Bciciele-musz%C4%85-p%C5%82aci%C4%87/ar-AA1E2QL4?ocid=msedgdhp&pc=U531&cvid=9316cf25940d4c82ba6265a3c15b01c2&ei=103
@meliska
Nie fantazjuję. To, że akurat ty nie zachowujesz się jak bydło nie znaczy, że inni są tacy sami. A nie są. W Hiszpanii Rosjanie, Ukraińcy i Brytyjczycy potrafią rozkręcić takie pandemonium, że wszystkiego się odechciewa. Ale diabeł z Hiszpanią. W Warszawie taką samą wiochę potrafią zrobić krótkoterminowo wynajmujący Polacy. Wiem, bo miałem okazję robić wjazdy na takie imprezki, gdzie chlali i darli ryje w poniedziałek, o drugiej nad ranem. I trzeba było wytłumaczyć najpierw im a po jakimś czasie właścicielowi. Nie, żadnych skarg i pozwów nie wnosiłem, bo obaj wiemy, że to bezcelowe. W Hiszpanii też to wiedzą.
Co do psucia rynku mieszkań, psuje go i „krótkoterminowy wynajem” i „nachodźcy”, tyle że każda z grup w inny sposób. Krótkoterminowy wynajem w atrakcyjnych lokalizacjach sprawia, że przeciętny a nawet ponadprzeciętny człowiek nie ma szans na zakup nieruchomości w takim miejscu. Gdyż są traktowane właśnie inwestycyjnie. I wiem co mówię, bo sam rozważałem zakup czegoś takiego w Warszawie. Na koniec odstraszyło mnie zagrożenie, że rządy albo Bruksela będą usiłowali jakoś to ukrócić i wtedy wtopię. Jednocześnie przyznaję, że też nie rozumiem nabywania hiszpańskich nieruchomości na kredyt, szczególnie teraz, kiedy w porównaniu z rokiem 2008 to już naprawdę żadna okazja.
Z kolei nachodźcy działają na odwrót. Tam, gdzie zostaną zakwaterowani, ceny nieruchomości spadają, co musi nieźle wkurzać bogu ducha winnych właścicieli okolicznych nieruchomości. Do tego dochodzi stopniowe przekształcanie okolicy w slums.
Tylko trochę szkoda mi inwestorów, w końcu nie wykupywali by mieszkań gdyby nie zwietrzyli w tym interesu, ale jak przysłowie mówi „chytry traci dwa razy”