Liczba wyświetleń: 547
Iran uderzy w amerykańskie obiekty wojskowe w regionie w przypadku ataku ze strony Izraela. Z takim ostrzeżeniem wystąpił lider libańskiego ruchu szyickiego Hezbollahu – Hasan Nasrulla. Udzielił on wywiadu bejruckiej telewizji Al-Majadin.
Libański polityk powołując się na irańskich urzędników oświadczył, że decyzję w tym zakresie Teheran już podjął. „Odwet będzie zdecydowany”, zagroził. Jednocześnie, jak dodał Hasan Nasrulla, nie będzie miało znaczenia, czy USA weźmie udział w bezpośrednim ataku izraelskim czy nie. W każdym przypadku odpowiedzialność za atak na irańskie obiekty spadnie na USA, zapowiedział.
Pod koniec sierpnia kilku członków gabinetu ministra Izraela uprzedziło, że atak na Iran może nastąpić w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Dlatego odpowiedź lidera Hezbollahu, dla którego Teheran wraz z Damaszkiem jest głównym sojusznikiem w regionie, była do przewidzenia.
„Izrael bez zgody Stanów Zjednoczonych nie uderzy. Więcej nawet, przy całej postępowości i doskonałym wyposażeniu armii izraelskiej, nie ma ona wystarczających możliwości, aby efektywnie uderzyć w irańskie obiekty jądrowe. One są ukryte głęboko pod ziemią, do tego potrzebne są szczególne rodzaje broni. A Izrael nie może przeprowadzić mało efektywnego ataku, bo to oznaczałoby utratę prestiżu Izraela i jego armii. Jedyne państwo, które może pomóc Izraelowi to USA. Dlatego dla każdego jest jasne, że za plecami Izraela stoją USA. Dlatego ostrzeżenie Hasana Nasrulli o tym, że Iran jest gotów zarówno odpowiedzieć Izraelowi, jak i uderzyć w amerykańskie bazy, to logiczna i zrozumiała odpowiedź” – powiedział ekspert działu Badań nad Izraelem i Wspólnotami Żydowskimi Instytutu Orientalistyki Dmitrij Mariasis.
Konflikt w regionie wchodzi w nowy etap. Szyicki ruch Hezbollah wysyła sygnał Ameryce, aby uspokoiła swojego sojusznika na Bliskim Wschodzie. W przeciwnym razie ucierpią amerykańskie bazy w regionie. Amerykańscy żołnierze i prezydent Barack Obama w ostatnim czasie niejednokrotnie oświadczali, że USA nie będą uczestniczyć we wspólnej akcji z Izraelem przeciw Iranowi.
„W tej chwili chodzi bardziej o nacisk informacyjny, niż o realne rozpoczęcie operacji wojskowej. Tym niemniej, Iran jest gotowy na wszelki rozwój sytuacji. I jeden z możliwych scenariuszy to rakietowe uderzenie w bazy wojskowe USA w Afganistanie i arabskich państwach monarchistycznych. W takim wypadku, do konfliktu zostaną wciągnięte inne państwa regionu. Dojdzie do destabilizacji w Afganistanie, a państwa arabskie zostaną zmuszone do odpowiedzenia w jakiś sposób na te uderzenia. W takim wypadku otrzymamy regionalna wojnę z najbardziej nieprzewidywalnymi skutkami” – zwraca uwagę dyrektor Ośrodka Badań Społeczno-Politycznych Władimir Jewsejew.
Zresztą, sam Hasan Nasrulla zauważył, że nie oczekuje ataku na Iran ze strony „izraelskiego wroga” „w ciągu najbliższych miesięcy i w najbliższej przyszłości”. Jednocześnie wystarczy jakakolwiek prowokacja, aby rozwój sytuacji w regionie rozwinął się według najgorszego scenariusza. Może do tego dojść np. z powodu zamknięcia przez Iran Ciesniny Omuz w przypadku dalszego zaostrzenia zachodnich sankcji, albo próby rozwiązania kryzysu syryjskiego metodą siłową przez Zachód. W każdym przypadku zarówno USA, Izrael, Iran czy Hezbollah prowadzą własną grę, od której zależy dalszy rozkład sił geopolitycznych w regionie.
Tymczasem administracja USA, przez europejskich pośredników, przekazała irańskim władzom informację o tym, że Stany Zjednoczone nie będą pomagać Izraelowi w przypadku decyzji tego drugiego państwa o ataku na Islamską Republikę – pisze Yedioth Ahronoth. Zgodnie z tymi informacjami, Amerykanie obiecali trzymać się z dala od ewentualnego konfliktu, jeśli Iran nie odważy się na odwet „przeciw interesom USA w regionie”. Waszyngton uprzedził Iran, że lista tych „interesów” obejmuje amerykańskie obiekty wojskowe, okręty wojenne i samoloty. Teheran został również ostrzeżony o możliwych konsekwencjach próby zamknięcia Cieśniny Ormuz, przez którą na rynki dostarczane jest do jednej czwartej światowych zasobów ropy.
Jak pisał we wtorek „New York Times”, Stany Zjednoczone gotowe są zawrzeć z Izraelem umowę, w ramach której Izrael ma otrzymać to, czego USA do tej pory mu odmawiały: supernowoczesne tankowce powietrzne i bomby zdolne do niszczenia podziemnych obiektów. W zamian za to Izrael ma zagwarantować, że przynajmniej do 6 listopada nie będzie atakował jądrowych obiektów Iranu. Interesujące jest, pisze gazeta, że USA chcą powstrzymać Izrael przed atakami dostarczając mu właśnie to, co jest dla tych ataków potrzebne.
Źródło: Głos Rosji
„Interesujące jest, pisze gazeta, że USA chcą powstrzymać Izrael przed atakami dostarczając mu właśnie to, co jest dla tych ataków potrzebne.”
No właśnie, czy oni uważają, że już dostatecznie ogłupili ludzkość i nikt tego nie zauważy. Paranoja, chciałem napisać: oby faktycznie doszło do przekazania tych bomb i samolotów i niech piekło się rozpęta. Ale to nie wina amerykanów, czy Izraelczyków że ich kraje są sterowane i wykorzystywane dla realizacji celów ludzi, którzy pociągają za sznurki.
Zastanawiam się, jak się ich pozbyć/zatrzymać/pozbawić władzy, jednak wydaje się to bardzo trudne. Chyba jedynie ogólne powstanie ludzkości mogło by coś zmienić. Gdybyśmy nagle my najmniej istotni przestali robić to na czym im zależy, a zaczęli to co jest ważne dla ogółu. Gdybyśmy potrafili się zdobyć by z dnia na dzień przestać korzystać z kont bankowych, pieniędzy, paliwa, nie poszlibyśmy do pracy. Wydaje mi się, że wystarczyło by kilka dni, tydzień by to wszystko runęło. Może wtedy zaczęli byśmy zajmować się naprawdę ważnymi sprawami, a facebook, telewizja, moda, polityka i inne pierdoły mogły by odejść w zapomnienie.
A po wyborach niech się dzieje co chce!
Informacje z „głosu Rosji” warto jest konfrontować z informacjami CNN, próbując wyciągnąć jakąś logiczną średnią.
Przychylam się do propozycji bastardusa, ale na świecie jest jeszcze dużo śpiących lemingów i nici z takiej rewolucji.
Jak będziesz oglądał się na lemingów to rzeczywiście może być nietęgo
jak zwykłem mówić „władzę ma ten kto ma energię i media informacyjne” dopuki jesteśmy zależni od zcentralizowanego źródła energii i wierzymy ślepo informacjom jakie nam aplikują to nie damy rady się podnieść. Rewolucji nie będzie, aby doszło do niej musiałoby czegoś nagle zabraknąć(jedzenia, energii). Tyle że ci co ciągają za sznurki wiedzą że świat da się zniewolić tylko powolnymi kroczkami tak żeby nie doprowadzić do rewolucji(krok po kroku-kto 3 lata temu zgodziłby sie na cene benzyny siegajaca 6zl/litr??), wszelkie rewolucje jakie znamy były sterowane i nigdy nie rozwiazywały problemów wolności i sprawiedliwości, ale za to zawsze ktos na nich skorzystał. Jedyne co możesz zrobić to opowiadać to co wiesz innym jeśli jesteś w stanie się poświęcić bo większość jest na tyle ślepa albo bojaźliwa, że raczej wyzwą cię od oszołomów niż przyjmą to co im przekarzesz i zaczną sami szukać prawdy. Dopuki nie zrozumieją że życie w stadzie owiec faktycznie może wygodne dla niektórych nie prowadzi do niczego dobrego nie beda oni chcieli opuscic swojego pasterza:)
http://puszka.waw.pl/czlowieczy_los-projekt-pl-1273.html