Liczba wyświetleń: 792
Brukselscy urzędnicy właśnie wyrazili zgodę na udzielenie przez francuski rząd pomocy publicznej dla państwowego koncernu energetycznego Areva w wysokości 4,5 mld euro. Problem w tym, że przedsiębiorstwo to jest trwale nierentowne i od 7 lat przynosi straty. Jej całkowite zadłużenie przekracza już kwotę 13 mld euro. Mimo tak fatalnych danych francuski rząd podjął decyzję o skierowaniu gigantycznej pomocy publicznej na ratowanie tej spółki, a Unia Europejska to klepnęła. Można? Jak widać – można. Wystarczy nie być polskimi stoczniami.
Areva to kontrolowany przez francuskie państwo koncern z branży energetyki jądrowej, którego działalność obejmuje produkcję reaktorów, jak również wydobycie, przeróbkę, wzbogacanie i transport uranu oraz przetwarzanie wykorzystanego paliwa do reaktorów. Problem z tą spółką jest taki, że od 7 lat przynosi ona straty, jest trwale nierentowna. Jej całkowite zadłużenie jest gigantyczne i wynosi obecnie 13 mld euro.
Rząd w Paryżu, nie chcąc dopuścić do upadku Arevy (zatrudnia ok. 70 tys. pracowników), podjął decyzję o wypłaceniu z francuskiego budżetu kwoty 4,5 mld euro na ratowanie tego koncernu (równowartość ok. 19 mld zł). Dodatkowo Areva ma otrzymać 3,5 mld pożyczki na poprawę płynności finansowej.
Unijni urzędnicy nie widzą problemu – właśnie dali „zielone światło” na realizację państwowego programu pomocowego dla Arevy. Jestem ciekawy, czy taka samą zgodę uzyskałby rząd w Warszawie, gdyby to polskie koncerny energetyczne popadły w poważne problemy finansowe? Czy gdyby PGE (porównywalna spółka do francuskiej Arevy) zgłosił się do rządu po 19 mld zł, to czy Bruksela również nie widziałaby przeszkód dla uruchomienia tego rodzaju publicznej pomocy?
W kontekście powyższego przypomniała mi się inna historia pomocy publicznej, co do której Bruksela nie widziała problemu. W ubiegłym roku francuski rząd, bez przetargu i z naruszeniem unijnych przepisów o zamówieniach publicznych, zamówił 15 pociągów TGV o wartości 630 mln euro. Wszystko po to, by ratować przed likwidacją fabrykę pociągów Alstoma w miejscowości Belfort na wschodzie Francji. Konia z rzędem dla tego, kto odgadnie czym dokładnie różniła się ta pomoc od np. pomocy polskiego rządu dla stoczni w Gdańsku i Szczecinie?
Na podstawie: ObserwatorFinansowy.pl, Bankier.pl
Źródło: Niewygodne.info.pl
Pomoc publiczna dla firm to normalna sprawa(a przy okazji państwo powinno pilnować by takie firmy przejmować)Czym się różni ta pomoc od pomocy dla stoczni?Tym, że interwencjonizm jest dla silnych i bogatych a ,,wolny rynek” dla biednych uzależnionych głupców w wolny rynek wierzących.
http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/wegiel-polskie-gornictwo,54,0,2284598.html
A Polska do dzisiaj spłaca 100mln USD kredytu wziętego na likwidację kopalni….
http://forsal.pl/artykuly/839775,ha-joon-chang-kraje-zacofane-nie-rozwina-sie-nigdy-jezeli-maksymalnie-otworza-swoje-gospodarki.html
Nierentowne? Wszystko zależy od tego na co firma przeznacza pieniądze. Jeśli większość wydanych pieniędzy jest wydawana w kraju, a większość wpływów byłaby z zagranicy, to wtedy z perspektywy państwa taka firma jest kluczowym graczem nawet jeśli trzeba dokładać do pensji każdego pracownika 50% jej wartości, to te pieniądze i tak przecież wypłaca się z tego jaki ten pracownik zapłacił podatek VAT. Problem jest wtedy gdy firma wyprowadza pieniądze poza granice kraju.
Dobrze to widać w przypadku miejscowości opartych o jedno przedsiębiorstwo. To ono generuje cały przychód, a fryzjerzy, restauracje, szkoły i szpitale są tylko niezbędną otoczką dla takiej jednej firmy. Gdy firma upadnie to upada wszystko, bo nie płynie strumień pieniędzy.
Do tego dochodzi kwestia posiadania przez Francję jako mocarstwo atomowe własnych zakładów przetwarzania uranu i samodzielności z tym związanej…..Ile jest warte posiadanie atomowego guzika trudno bezpośrednio wyliczyć ale wygląda na to, że sporo….
Ponoć, gdyby połączono trzy stocznie w jedną nie było by problemu.
https://youtu.be/82HzNBTGxoA