Liczba wyświetleń: 885
Francuska państwowa firma DCNS, wyspecjalizowana w budowie okrętów wojennych, wpadła na pomysł budowania podwodnych elektrowni jądrowych. Firma ma zamiar opracować reaktor, przeznaczony do zatopieniu w morzu, którzy będzie przesyłał energię na wybrzeże.
Reaktory Flexblue mają zapewnić moc rzędu 50-250 megawatów. Będzie on miał postać 100-metrowego cylindra o średnicy około 15 metrów. Urządzenie będzie umieszczane 80-100 metrów pod wodą, w odległości kilku kilometrów od brzegu.
Szef DCNS mówi, że taka lokalizacja zabezpieczy reaktory przed atakiem terrorystycznym. Pomysł dobrze wpisuje się w popularny ostatnio trend budowy niewielkich reaktorów, takich jak Hydride Reactor Hyperiona czy mPower firmy Babcock and Wilcox.
DCNS ma nadzieję, że badania i prace projektowe zakończą się do roku 2016, kiedy to ma powstać pierwszy prototypowy Flexblue.
Autor: Mariusz Błońska
Na podstawie: DCNS
Źródło: Kopalnia Wiedzy
TAGI: Elektrownia atomowa, Energetyka, Energia atomowa
Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU
Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!
Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.
Dla producentow energii wygodne, cały odpad do morza. Skarzenia nikt nie sprawdzi.
„(…) Zabezpieczenie przed atakiem terrorystycznym (…)” – No oczywiście! Bo przecież budki strażnicze, kamery, czytniki, płoty, strefy ochronne etc. są dużo gorszym zabezpieczeniem, niż 100 m oceanu. Nie ma szans, by jakikolwiek nurek głębinowy przemknął się niezauważony, wszedł do sterowni i wyłączył system hamowania reakcji, czy też chłodzenie, lub po prostu przyczepił do elektrowni dobrze skierowany ładunek kumulacyjny…
P:onadto problem utylizacji, zanieczyszczeń, sztormów, drgnięć dna morskiego i innych czynników to żaden problem. Nie ma nic lepszego, niż kilkadziesiąt-kilkaset ton materiału rozszczepialnego na powierzchni szelfu kontynentalnego, sto metrów pod wodą. Nie ma nic fantastyczniejszego, niż wizja tsunami o skażeniu dziesiątki razy większym, niż opad w Hiroshimie i Nagasaki (kilkadziesiąt – kilkaset ton materiału rozszczepialnego, rozpuszczonego w wodzie morskiej), zmiatającego francuskie wybrzeże… Mmmm, czysta ekologia (depopulacyjna) 🙂
Pozdrawiam,
Prometeusz
Zachowajmy rozsądek. Jakby nie patrzeć, to KAŻDA lokalizacja elektrowni atomowej pozwala na jakąś formę sabotażu, przed którym ciężko byłoby się uchronić.
Właśnie. Rozsądek jak i chłodna kalkulacja podsuwa, by nie budować elektrowni jądrowych na lądzie a tym bardziej pod wodą na morzu