Liczba wyświetleń: 1645
Wstrząsająca ofensywa syryjskiej Al Kaidy, obalając reżim al-Asada, przypieczętowała załamanie się geopolitycznego ładu na Bliskim Wschodzie, który rozpadał się już od „arabskiej zimy” 2010-2011 r. Zwycięstwo islamistów, przyspieszy to, co zwiastowała już napaść Rosji na Ukrainę. Wojna obejmie Europę, tyle, że nie za kilka lat, a już w tym roku. Przegniły do szpiku kości lewicowo-liberalnym rakiem kontynent sobie z nią nie poradzi.
Banałem jest stwierdzić, że Zachód się rozkłada. A jeszcze 35 lat temu, kiedy upadał komunizm, powszechnie uważano, jak Fukuyama, że oto nastał kres historii. Liberalna demokracja miała być ostatecznym stadium cywilizacji, objąć cały świat i trwać w wiecznym pokoju i konsumpcji. Nawet po 11 września 2001 r. mało kto dostrzegał początek nowej epoki konfrontacji, a co dopiero, że Zachód ją przegra. USA przeprowadziło błyskawiczną operację antyterrorystyczną w Afganistanie na końcu świata, o której szybko zapomniano, podobnie jak o interwencji w Iraku z 2003 r.
Lewicowy rak niszczy Zachód od środka
Tyle że islamski terroryzm, mimo militarnych klęsk, ciągle się odradzał, bo znajdowały się kolejne tysiące gotowe umierać w dżihadzie, podczas gdy Zachód nie był gotów do żadnych poświęceń, a przeżerająca go od środka neomarksistowska ideologia wręcz dążyła do jego klęski. Po 1989 r. komunizm odniósł zwycięstwo zza grobu, bo zanim politycznie upadł, całkowicie zinfiltrował i zatruł duchowo elity Zachodu. Teraz zainfekowany neomarksizmem Zachód niszczy się sam. Jego skrajnie lewicowy establiszment żywi się tak naprawdę jedną ideą – fanatyczną nienawiścią do chrześcijaństwa i wszystkiego co z niego wyrasta. Sam zupełnie niczego nie tworzy. Jedynym jego celem jest niekończąca się rewolucja, czyli niszczenie cywilizacji, nad którą jak rak mózgu przejął władzę, na wszelkich możliwych poziomach – religii, kultury, gospodarki, indywidualnej duszy, a ostatnio nawet biologii człowieka.
Jednym z przejawów tej dzikiej nienawiści do chrześcijaństwa jest ideologia multi-kulturalizmu, w ramach której lewica od lat 70-tych otworzyła Europę na masową imigrację zarobkową z krajów Afryki i Azji, równocześnie promując wśród Europejczyków bezdzietność, aborcję i antykoncepcję. Doprowadziło to w ciągu dwóch pokoleń do zapaści demograficznej białych i wymiany etnicznej ludności kontynentu. Oficjalne motywy ekonomiczne tej polityki są tylko pozorem. Sztuczne wykreowanie dużych mniejszości kulturowych miało stanowić uzasadnienie ostatecznego usunięcia chrześcijaństwa z życia publicznego (rzekomo w obronie dyskryminowanych mniejszości), rozmyć dawne narody i stworzyć marksistowską utopię europejskiego superpaństwa bez tożsamości religijnej i narodowej.
Projekt ten zakładał, że ściągnięte do Europy obce grupy etniczne ulegną takiej samej laicyzacji jak rdzenni Europejczycy i staną się twardym zapleczem promującej je skrajnej lewicy. Tyle, że wbrew lewackim ideologom miliony muzułmanów się nie zasymilowały. Zaczęły za to przytłaczać swoją dzietnością zateizowanych Europejczyków.
„Islamska zima”
W Europę świadomość tego uderzyła z całą ostrością po 2010 r., kiedy w świecie islamu wybuchła fala buntów społecznych nazywanych ładnie „arabską wiosną”, chociaż tak naprawdę przetoczyła się zimą i wywołała mrożące skutki. Dość powiedzieć, że po interwencji w Afganistanie al Kaida była na krawędzi unicestwienia. Działało tylko kilka jej kilkusetosobowych komórek. Sam bin Laden przez 10 lat w zasadzie tylko się ukrywał. Do 2010 r. w całej Afryce Północnej istniała tylko jedna dogorywająca komórka al Kaidy Islamskiego Maghrebu, licząca 300 ludzi. „Arabska Zima” zmieniła wszystko w kilka miesięcy. Zamiast rojonej przez Zachód demokracji po całym świecie islamu zaczęły wyrastać terrorystyczne bojówki. Dzisiaj dziesiątki tysięcy islamistów chwytają przyczółki terytorium we wszystkich państwach Afryki Subsaharyjskiej, Libii, Nigerii, na egipskim Synaju, Somalii, a nawet w dalekim Mozambiku. Najgorsza okazała się jednak destabilizacja Syrii i Iraku. Radykalniejsze od al Kaidy Państwo Islamskie w latach 2012-14 opanowało terytorium zamieszkane przez kilka milionów ludzi i zagroziło obaleniem całego porządku społecznego.
Demograficzne samobójstwo dla 10-latków
Otworzyło to drogę do zalewu Europy już zupełnie nielegalną imigracją – wcale nie spontaniczną. Od zewnątrz organizują ją muzułmańskie gangi i dążące do wywołania kryzysu w Europie Turcja i Rosja, od wewnątrz kontrolujący Zachód lewico-liberalny establiszment. Wyrazem tego była słynna polityka „Herzlich willkommen” – całkowicie bezprawne a zupełnie bezkarne zaproszenie w 2015 r. przez kanclerz Niemiec Angelę Merkel milionów muzułmanów do UE.
Jak samobójcza jest ta polityka, można sobie uświadomić, dodając najprostsze liczby. Już przed 2015 r. muzułmanie w Niemczech stanowili około 5,5 % populacji. W praktyce oznacza to, że w młodszych rocznikach było ich co najmniej 10 %, bo dzietność muzułmanów jest znacznie wyższa od Europejczyków. W pojedynczym roczniku rodziło się w Niemczech około 350 tys. chłopców, co oznacza, że populacja mężczyzn, którzy dziś są w wieku poborowym (20-40 lat) wynosiła około 7 mln, z tego około 700 tys. muzułmanów. Na skutek merkelowego „damy radę” w ciągu niecałych 2 lat do Niemiec napłynęło 1,5 mln imigrantów, w 3/4 młodych mężczyzn, przedstawianych jako wdowy i sieroty. Populacja muzułmanów w wieku poborowym wzrosła więc skokowo do około 1,8 mln. Już w 2016 r. na 8 mln młodych mężczyzn, więcej niż co piąty miał muzułmańskie pochodzenie. A przecież kryzys migracyjny się nie skończył. Dalej co roku do Niemiec przybywa kilkaset tysięcy młodych muzułmanów. Sytuacja w mniejszych krajach zachodniej Europy jest równie katastrofalna.
Co teraz zrobić z tą hordą młodych niepracujących byczków? Albo pozwolić im sprowadzić muzułmańskie kobiety do Europy, co spowoduje napływ kolejnych milionów albo tolerować setki tysięcy gwałtów na białych kobietach. Nawet wg oficjalnych statystyk w Europie Zachodniej dochodzi do 100 tys. gwałtów rocznie. W rzeczywistości zapewnie jest ich kilka razy więcej. To oczywiście lewakom i feministkom nie przeszkadza. Sami żyją w strzeżonych osiedlach dla „elit” i nie odczuwają skutków swojej polityki. Ich wrogiem jest biały „patriarchalny” mężczyzna.
Przegrana „wojna z terroryzmem”
Co oczywiste, porządek społeczny w Europie się załamie. Zanosiło się na to już po szokującym zdobyciu przez Państwo Islamskie Mosulu w 2014 r. Wówczas w morzu imigrantów dostały się do Europy tysiące terrorystów, a w drugą stronę popłynęły dziesiątki tysięcy ochotników do Państwa Islamskiego, uznając, że nadeszła chwila podrzynania gardeł „niewiernym”. Skutkowało to falą zamachów terrorystycznych z 2015-16 r. Nie było w Europie miesiąca bez masakry w strzelaninie lub staranowaniu samochodem.
Ta fala stopniowo wygasła, bo międzynarodowa interwencja zdołała w latach 2015-19 obalić Państwo Islamskie i zepchnąć je do podziemia. Trwałe stłumienie islamizmu przez militarne interwencje nie jest już jednak możliwe. Kiedy prezydent USA George Bush ponad 20 lat temu ogłaszał, że „wojna z terroryzmem” potrwa dekady, odbierano to jako szukanie pretekstu do przeciągania interwencji. Okazało się, że miał rację. Tyle, że wynik wojny okazał się inny niż oczekiwał. Wojna na Bliskim Wschodzie jest już przegrana. Znakiem tego było wycofanie się USA z Afganistanu w 2021 r. Zarazem przyspieszyło tę klęskę, bo natychmiast cały kraj opanowali talibowie. Tysiące dżihadystów zyskały bezpieczną wyspę, z której mogą prowadzić ofensywy na całym świecie. Wprawdzie al Kaida pozostawała przez ten czas cicha i niewidoczna, ale to część jej ogólnej strategii przetrwania, przyjętej przez 20 lat ukrywania się przed amerykańskim pościgiem. Tym różniła się od Państwa Islamskiego, które na fali chwilowego powodzenia w 2014 r. ostentacyjnie wzywało muzułmanów do światowego dżihadu, dążąc do obalenia międzynarodowego ładu i oskarżając al Kaidę o odstępstwo. Ściągnęło tym na siebie zagraniczną interwencję i klęskę.
Milczenie al Kaidy się opłaciło. Po agresji Rosji na Ukrainę i Izraela na Liban, zagraniczni sojusznicy dyktatora Syrii Baszszara al-Asada, odwrócili uwagę od zamrożonej od 5 lat wojny w Syrii. I tę nieuwagę wykorzystało syryjskie skrzydło al Kaidy. Piorunującą ofensywą z niewielkiej prowincji Idlib w ciągu zaledwie 11 dni obaliło reżim, który był bliski wygrania 13-letniej wojny. Niech nikogo nie mylą nic niemówiące i stale zmieniające się oficjalne nazwy islamskiego ugrupowania. Te zmiany były częścią tej samej strategii al Kaidy roztapiania się w szerszych organizacjach i schodzenia z oczu Zachodnim interwenientom.
Al Kaida znalazła się teraz w o niebo lepszej sytuacji niż Państwo Islamskie w 2014 r. Zmęczony i zajęty wojną na Ukrainie Zachód nie podejmie nowej interwencji. Al Kaida będzie więc miała olbrzymią swobodę działania (czego wyrazem jest świeża wizyta w Damaszku ugodowej delegacji UE).
Wszystko się posypie
Dotychczasowy porządek w regionie nie tylko jest nie do odtworzenia, ale sytuacja będzie się gwałtownie pogarszać. Al Kaida w przeciwieństwie do Państwa Islamskiego opanowała sztukę mydlenia oczu, ale cel – globalny islamski kalifat, pozostaje ten sam. Upadek Asada w Syrii ma zaś efekt uboczny. Rosja w ostatnich latach całkowicie wypchnęła Francję i jej wojska z jej dawnych kolonii w Afryce Subsaharyjskiej. Słabe armie tamtejszych państw liczą po kilkanaście tysięcy żołnierzy. Już w 2013 r. jedynie francuska interwencja uratowała Mali przed zajęciem przez al Kaidę Islamskiego Maghrebu. To głównie obecność Francji stabilizowała region. Jednakże kolejne dyktatury wojskowe na Sahelu krótkowzrocznie wyprosiły armię francuską i zastąpiły rosyjskimi najemnikami, zainteresowanymi jedynie eksploatacją lokalnych zasobów. Stabilność regionu zależy teraz od kilku tysięcy najemników o wątpliwym morale ze stacjonującej tam Grupy Wagnera, przeorganizowanej po buncie z 2023 r. w Afrika Korps. Tyle, że ta pomoc jest złudna. Putin jest całkowicie pochłonięty wojną na Ukrainie i nie upilnował nawet tak ważnej dla niego Syrii. Przez bazy w Syrii szło zaś zaopatrzenie dla wagnerowców w państwach Sahelu, teraz odcięte. Jakakolwiek silniejsza ofensywa saharyjskich dżihadystów doprowadzi do natychmiastowego załamania tamtejszych państw i tarcza rosyjskich najemników okaże się iluzją. Wypchnięta z regionu Francja nie przyjdzie zaś z pomocą. Do ataków dochodzi zaś bezustannie i wagnerowcy tracą w Afryce dziesiątki ludzi. Cały ład w Północnej Afryce wisi na włosku i w każdej chwili może się rozsypać jak domek z kart.
I tu można przewidzieć, co się wkrótce stanie w Europie Zachodniej. Powtórzy się sytuacja z 2015 r. Pod wpływem wydarzeń w Syrii uaktywnią się ukryte od lat komórki terrorystyczne i tysiące domorosłych islamistów, czujących, że nadchodzi ich dzień. Kontynent już w tym roku zaleje fala ataków i strzelanin, tyle że na znacznie większą skalę niż 10 lat temu, bo sytuacja demograficzna zmieniła się jeszcze bardziej na korzyść muzułmanów. Różnica będzie taka, że tym razem ta fala nie wygaśnie, bo nikt nie obali islamistycznych państw na bliskim wschodzie, które staną się niewyczerpanym rezerwuarem terrorystów. Otoczona pasem wyrastających emiratów Europa będzie ulegać dezintegracji.
Proces ten jeszcze wzmocni Rosja, która za wszelką cenę dąży do destabilizacji Europy przy pomocy imigrantów przerzucanych od 2021 r. przez Białoruś, by w ten sposób odwrócić uwagę od Ukrainy. Ukraina już od roku toczy wojnę z Rosją wyłącznie dzięki pomocy militarnej z Zachodu. Ustanie tej pomocy oznaczałoby natychmiastową klęskę i drugi rozbiór Ukrainy. Celem Putina jest jednak całkowite wchłonięcie i Ukrainy i Białorusi i państw bałtyckich oraz odbudowa imperium w granicach Związku Radzieckiego (Wbrew różnym pseudorealistycznym mędrkom, którzy do końca twierdzili, że Rosja żadnej agresji nie planuje, chociaż nawet zwykły zjadacz chleba bez pojęcia o polityce mógł z telewizji dowiedzieć się o zbliżającej się wojnie. A kiedy wojna wybuchła, ci sami mędrkowie twierdzą, że jej przyczyną było szczekanie NATO u bram Rosji a metodą osiągnięcia pokoju odcięcie pomocy napadniętemu, żeby Rosja go szybciej podbiła a potem napadła nas).
Trump przy pomocy Muska wzywa do buntu
Jaka na to będzie reakcja establiszmentu Unii Europejskiej? Udawanie zmiany polityki imigracyjnej oraz zwiększenie agresji przeciw „faszystom” i „rasistom”, czyli zwykłym ludziom, przenoszącym poparcie na partie „populistyczne” ze strachu przed zalewem islamu. Lewicowemu establiszmentowi UE wojna na Ukrainie najbardziej przeszkadza przez to, że rodzi możliwość powrotu demonów patriotyzmu. Najchętniej wróciłby on do tego, co było, czyli biznesów z Rosją i wojny z prawdziwym wrogiem, czyli do fanatycznego niszczenia resztek cywilizacji chrześcijańskiej poprzez walkę o „wolność, równość, braterstwo”, eko-religię, wymyślanie praw dla kolejnych zboczeń, mniejszości gatunkowych, rasowych i płciowych.
Wydawało się, że bezustannie pałowani i lżeni przez terror medialny normalni Europejczycy mogą już głównie bezsilnie uciekać na wewnętrzną emigrację od coraz bardziej nieznośnej rzeczywistości. Zwycięstwo Donalda Trumpa wywołuje jednak wstrząs w lewicowych rządach Zachodu. Upadł rząd Niemiec. 6 stycznia dymisję zapowiedział ultra-lewicowy premier Kanady Justin Trudeau. Elon Musk zaczął kampanię agitacji na rzecz najbardziej anty-imigranckich sił w Europie, dotychczas traktowanych jak trędowaci. Zuchwale wzywa do głosowania na AFD w lutowych wyborach w Niemczech. Do tej pory na takie rzeczy pozwalały sobie tylko Niemcy i Bruksela, bezprawnie ingerując w wewnętrzne sprawy krajów UE i bezczelnie obalając lub kreując rządy we Włoszech, Grecji, czy Polsce.
Każdą wypowiedź Muska śledzi teraz cały świat. 2 stycznia odpalił przeciw brytyjskim socjalistom medialną bombę atomową. Wyciągnął sprawę tysięcy gwałtów na białych dziewczynkach (niektórych w wieku 11 lat), jakich dopuszczali się pakistańscy imigranci. Aferę tuszowały brytyjskie władze i policja, a zamiast bronić ofiar ścigały za „rasizm” i „islamofobię” ludzi próbujących ujawnić prawdę. Nie ma bardziej upokarzającego aspektu islamizacji Europy i europejski establishment boi się sprawy jak ognia. Musk nie dał głosu wykluczonym. Prawie otwarcie wezwał do buntu. Wezwał do obalenia brytyjskiego rządu, a nawet do ustąpienia Nigela Farage’a, popularnego sprawcy Brexitu, przywódcy uważanej za skrajnie prawicową Partii Reform (dawniej „Brexit”). Farage nie chciał bowiem bronić z Muskiem Tommy’ego Robinsona, prawicowego działacza relacjonującego procesy muzułmańskich gwałcicieli, który za swoje anty-islamskie nagrania w sądzie trafił do więzienia. Bez wątpienia Musk działa w porozumieniu z Trumpem. Wprawdzie prezydent USA nie ma aż takiej mocy sprawczej, żeby sobie umeblować rządy w Europie. Swoją aktywnością może jednak doprowadzić do eksplozji społecznej frustracji Europejczyków, przez dekady tłamszonej przez terror lewicowego monopolu medialno-kulturowego. Wtedy nadchodzący kryzys będzie miał jeszcze gwałtowniejszy przebieg.
Wojna przyjdzie do Europy szybciej niż się spodziewa, tyle, że nie ze wchodu, a od środka. Polska zostanie wciśnięta między dwa śmiertelne zagrożenia. I jest na to kompletnie nieprzygotowana. Zatruwana duchowo przez tą samą skrajnie lewicową toksynę, sączącą się od dekad z organów Michnika, TVN-ów, Onet-ów i kontrolowana politycznie przez proniemiecką koalicję ryżego folksdojcza, która podrzuci nam muzułmańskie kukułcze jajo poprzez pakt migracyjny. Alternatywą są zaś rządy tchórzliwych pseudo-patriotów, którzy mieli przeciwdziałać zagrożeniu, a potulnie się pod unijne trendy dostosowali i jako uzasadnienie swojej władzy wymyślili rozdawnictwo socjalne poprzez 500+ i 14 emerytury. Kryzys nadchodzi nieubłaganie. Trzeba szykować się jak Churchill na pot, krew i łzy, a nie obiecywać rozdawnictwo masła, kiedy potrzeba czołgów. Bez nich wkrótce zabiorą nam masło.
Autorstwo: Jacek Laskowski
Źródło: NCzas.info
Żeby powstał globalny „rząd” i globalna cenzura najpierw musi być chaos, żeby otworzyć okno Overtona. Jesteśmy od akcji C19 w końcowej fazie chaosu a po nim zgodzimy się na wszystko z zimna, głodu i niedożywienia. A przecież każdy ślepi widzi dokąd prowadzą lewackie szaleństwa, które spora część zidiocianego społeczeństwa popiera. Najśmieszniejsze jest to, że globalny rząd stworzą głupi wyborcy za sprawą własnej ignorancji:) I przez głupców zostanę niewolnikiem, absolutnie wbrew sobie, tylko za sprawą idioktratów.
Musk wraz z ,,jego” satelitami Starlink raczej nie wróży nic dobrego.
https://henrymakow.com/good-cop-bad-cop.png
Oto przykład z Polskiego podwórka jak postępują wychwalani prawicowcy z polską. Brak realnych Polskich mediów to tylko ułamek co serwują Polakom, ludzie Solidarni. To tylko realizacja długofalowego, zamierzonego działania USA by zniewolić świat. Czym się różnią rządy PO od PISu, obydwa realizują politykę wyniszczania polaków i polski pod dyktando nieżyczliwych obcych mocarstw. Amerykanie sterują Polską. Postaram się wyjaśnić, jak zaczęła się historia stosunków pomiędzy ludźmi, którzy stworzyli Solidarność, a Ameryką od 1970 roku, bowiem już wtedy Polacy byli na służbie Ameryki. Niejednokrotnie w telewizji widziałem historyczne filmy amerykańskie, w których pojawiało się najwięcej polskich nazwisk redaktorów telewizyjnych jako kadrowych pracowników CIA. Tak więc to już przeszło pół wieku, jak Polacy zostali zdradzeni. Więc czy można oczekiwać od zdrajców litości nad Polakami? Dodatkowo efekt zdrady został wzmocniony przez ludzi Solidarności. Uznali oni Amerykę jako coś prawie równego Bogu i będącego wyrocznią losów Polaków i Polski a prezydent Ameryki stał się nieomylnym Guru dla większości polskich polityków. Państwo III RP powstało na gruncie fałszywej ideologii, w której zamiast kapitału próbuje się wstawić krzyż. Zamiast konkretnego kapitału próbuje się wmontować wiarę. W życiu człowiek musi liczyć się z innymi ludźmi, a więc jeśli jest dobry – powinien być nagradzany, a jeśli jest zły i niepoprawny – powinien podlegać kasacji, by nie niszczyć życia innych ludzi. Nie można dopuszczać, by ludzie nieuczciwi wygrywali z ludźmi uczciwymi, bowiem następuje marazm społeczny i gospodarczy, a to już prosta droga do niewolnictwa. Słowem jeśli w państwie nie ma odpowiednich kar, to następuje kryminalizacja społeczeństwa, jak to się stało po objęciu rządów po 1989 roku przez pazernych ludzi Homo Solidaruch. Co do sojuszy wojskowych, to Solidarna Polska postawiła na konia, który już nigdy nie wygra, bo czas jego świetności skończył się w 1947 roku, gdyż zamiast dopieszczać swoją potęgę gospodarczą, wybrał ścieżkę wojenną. Ten kraj od zakończenia II wojny światowej wygrał tylko 1 brudną wojnę. Reszta to porażki w coraz haniebniejszym stylu w rodzaju ucieczki z Kabulu. Stał się upiornym kolosem na chińskich nogach swojej przereklamowanej gospodarki. Nierządny Sprzedajny Związek Zdrajców Solidarnych z Ameryką, oddał Polskę we władanie USA w roli psa ujadającego za darmo. Polacy zaś za pseudoprzyjaźń muszą wyjątkowo słono zapłacić, bo za amerykańskie cuda technologiczne wątpliwej jakości musimy zapłacić więcej od innych państw i offsetu prawie nie będzie. Tylko czym zapłacimy, skoro Solidarna Polska eksportuje do USA (ile, nie znam danych, ale według mnie) tyle, co kot napłakał. Około półtora miesiąca temu pan prezydent Andrzej Duda, rzekomo wielki patriota, wygłosił w telewizji oświadczenie, iż powinniśmy jak najwięcej kupować w USA, bo to leży w interesie polskiej gospodarki. A 1 grudnia w Telewizji Trwam polski pułkownik stwierdził, iż polski przemysł zbrojeniowy ma służyć doposażaniu armii w amerykańskie części zamienne i remonty uszkodzonego sprzętu. Tak iż to, na co pracowaliśmy Solidarnie przez 36 lat, nareszcie przynosi rezultaty. Chwała wybrańcom, iż dali radę ogłupić ukochany naród. Ale nie ma co się martwić, długo tak nie pociągniemy i jak mówią Ukraińcy: „budut pizdiec Lachom”. Wkurza mnie skamlenie zwolenników PiS-u, różnych prawdziwych Polaków, wszelkich prawicowców, którzy biadolą, że cała wina to tylko Tuska i Putina. A oni co robili przez 7,5 roku? Odpowiedź — osadzali swoich znajomków na intratnych posadach, a teraz sytuacja się powtarza z PSL. Zastanawia mnie uległość współczesnych Polaków. Nie ma ani jednego ugrupowania, które by lansowało i promowało bardzo dużą niezależność od kogokolwiek, mam na myśli obce państwa i różnego rodzaju wiary. Choć wiele ugrupowań ma w swoich nazwach szumne słowa: Niezależne, Samorządne, Niepodległe, Prawo, Sprawiedliwość, Narodowe, Ludowe, Suwerenne, Państwo Prawa, itp. Jednak każde ugrupowanie uznaje zależność od swojego patrona, idola Guru i nie widzi siebie jako samodzielnego tworu. Kombinuję sobie czy ktoś wyciął Polakom jaja? Czy są masochistami, bo potrzebują czuć obcy but, czy bat nad sobą? Najprostszym sposobem by społeczeństwo było uczciwe, są odpowiednio duże zarobki tak, by starczało na spore zachcianki. Niestety mimo obietnic ludzi Homo solidaruch, zarobki realne z każdym rokiem są coraz mniejsze i coraz mniejsza siła nabywcza pieniądza, a jednocześnie wzrasta pole manipulacji społeczeństwem przez PO-PiS i różnych ludzi nieuczciwych. Dlaczego tak się dzieje? Bo łatwiej jest rządzić ludźmi spragnionymi odpowiednich zarobków. No i przez coraz większy wzrost rozdzielnictwa zyskuje się coraz większe poparcie i sterowanie społeczeństwem, a przez to i władzę. Dodatkowym negatywnym skutkiem jest wzrost biurokracji. Istnieje bardzo wielka szansa, iż jak w Hiszpanii w 1936 roku doprowadzi to do wojny domowej. Czy można było pójść inną drogą i zbudować normalną, niezależną Polskę, odpowiadam teoretycznie można, ale w praktyce jest to wykluczone. Trudność polega na tym, iż w Polsce nigdy nie było demokracji. Jest w Polakach jakaś fatalna chęć robienia innym na złość. I tak było zawsze. Drugim problemem jest obieg informacji a właściwie jego całkowity brak. Ci co mienią się autorami i redaktorami w rzeczywistości są jedynie usłużnymi agitatorami propagandy poszczególnych ugrupowań które są przy różnych korytach, sponsorów oraz obcych mocarstw. Tak więc jeśli nie powstaną, Wolne Niezależne Media o zasięgu ogólnopolskim, nie ma szans na jakiekolwiek pozytywne zmiany. I nie ma co liczyć na jakieś reorganizacje, z tych polityków co są, nie zmontuje się już niczego dobrego. Wszystko, co obiecywali, zrobili dokładnie odwrotnie. Udowadniają to już od 36 lat. Potrzebne są przynajmniej 3 nowe partie, by za pierwszym razem wygrać wybory i rozpocząć pozytywne zmiany. By państwo było dobre potrzeba bogatszego społeczeństwa, co zmniejszy znacznie przestępczość. Jak będzie bogatsza całość społeczeństwa, to wystarczy na potrzeby obronności. Bowiem pomimo podpisanych różnych deklaracji w sprawie warunków prowadzenia wojny, wojna rządzi się brakiem jakichkolwiek hamulców ze strony prowadzących wojnę. Po tym przykładzie polscy politycy powinni się zastanowić, czy stać nas na wojnę przeciw Rosji lub Niemcom z armią, która nadaje się tylko do defilad i odstraszania, ale nie do realnej krwawej wojny, będąc wyposażona w 45-letni amerykański złom. Co do sprzętu Koreańskiego to nadaje się on jako tako, czyli po japońsku. Bowiem Niemcy, a zwłaszcza Rosja, jako ewentualni nasi przeciwnicy dysponują gigantyczną przewagą technologiczną. Czy jest na to rada, tak, ale jak na razie tylko teoretyczna. Bowiem wszystkie rządy, jakie rządziły po 1989 roku, są przeciwne rozwojowi polskiemu prywatnemu przemysłowi zbrojnemu. W Polsce Solidarni twardogłowi politycy, zwolennicy wojen, z zajadłością kreślą scenariusze gdzie dostawy sprzętu i wojska będą ad hoc, np. poprzez budowę CPK, a rozstrzygające bitwy będzie można realizować, ganiając po lesie piechotę w stylu AK. Jeszcze nie tak dawno lansowano, iż czołgi są nam zupełnie niepotrzebne, bo przecież mamy amerykańskie Javeliny. Nie potrafimy zidentyfikować pojedynczej rakiety, ale chcemy budować swoje. Tylko co potem, panowie politycy i generałowie? Bo przecież armię mamy do parady i odstraszania, ale nie do wygrania realnej wojny. Niestety, ludzie Solidarności nie chcą się przyznać, iż mylą się z bardzo fatalnymi skutkami dla Polaków, Polski, gospodarki i obronności już od 35 lat. Co do obronności to widzę to tak: Trzeba zorganizować służby prowadzące biały wywiad, który jest niezbędny przy zakupach sprzętu dla wojska. Choć według mnie idealnym rozwiązaniem byłyby zakupy sprzętu dla polskiej armii u polskich producentów. Powinniśmy zreorganizować Polski Urząd Patentowy tak, aby w chwili zgłaszania innowacji, automatycznie przyznawano tajny patent roboczy i nie obowiązywałyby absolutnie żadne opłaty za ich rejestrację. Opłata zostałaby pobrana dopiero po roku od sprzedaży produktu. Zreorganizować przepisy dotyczące wojska i zakupów uzbrojenia. Przystosować przepisy tak, żeby powstawały prywatne firmy zbrojeniowe, ale nie likwidując państwowych, które na licencji firm prywatnych, gdyby były duże zamówienia, wytwarzałyby produkty firm prywatnych. Wdrożyć pierwszeństwo zakupów od polskich firm zbrojeniowych, ale tylko, gdy wyroby są na poziomie co najmniej europejskim. Takie projekty sprzętu niemającego nawet odpowiedników w teorii istnieją od 25 lat. Ciekawostka — potrzebne są między innymi nowe hełmy i buty, których łączny czas wkładania po ciemku wynosi nie więcej niż 20 sekund. Musimy posiadać helikopter bojowy, którego jedna z wersji bez żadnego problemu rozprawi się z 8 helikopterami AH-64 Apache Longbow. Czołg, którego wieża obraca się o 360 stopni w ciągu 12 sekund i może wystrzelić 54 pociski z armaty 120 mm o długości lufy 70 kalibrów jeden po drugim. Do tego 3 pojazdy eskortowo-bojowe, każdy w innej konfiguracji uzbrojenia. W oparciu o podwozie pojazdu eskortowo-bojowego można zbudować cysternę o dużej pojemności lub pojazd do transportu gazów, cieczy i substancji wyjątkowo zjadliwych. Niestety rzekomo polscy politycy jak dotychczas odnoszą się bardzo wrogo do tych projektów. Co do nowych elit politycznych to one były i są, ale trzeba im umożliwić pełne ujawnienie się. I w tym momencie do akcji powinny wejść wszystkie media, które zachowały chociaż trochę zdrowego rozsądku. Od początku istnienia świata ludzkiego nie ma w nim miejsca dla słabych, tak było, jest i najprawdopodobniej pozostanie na zawsze. Dziś 2025-01-07 21:45 w telewizji Republika usłyszałem stwierdzenie iż naszym gwarantem bezpieczeństwa są Stany Zjednoczone Ameryki. Jak nędznej wiary w Polskość jest człowiek który ma takie poglądy, składający byt Polaków i państwa w ręce obcego mocarstwa. Moim zdaniem 85% wyrobów potrzebnych do istnienia i działania wojska Polskiego powinno pochodzić z polskiej produkcji. To samo dotyczy wyżywienia polaków 85% artykułów konsumpcyjnych powinno pochodzić z polskiej produkcji. Natomiast pozostała produkcja dla istnienia i działania Polaków powinna wynosić 70%. Państwo powinno, też dążyć do podwyższenia tych wskaźników. Oczywiście produkując różne towary najwyższej jakości powinniśmy dążyć do rozwoju eksportu w ilości około 40%. Czas najwyższy sprywatyzować kobiece brzuchy bo rola inkubatora za 1000+ zupełnie się nie sprawdziła, a prywatne wiadomo większa konkurencja i jeśli na każde dziecko, niezależnie od posiadanej ilości, państwo da 4000zł miesięcznie z gwarantowaną możliwością rewaloryzacji, to i dzieci będą. A jak do tego dołożyć urzędowe tanie mieszkanie to produkcja dzieci Polskich powinna ruszyć. I proszę nie pisać iż to rozdawnictwo bo to najpilniejsza potrzeba. Nigdzie na świecie eksperymenty z imigrantami nie udały się, więc dlaczego miało by to zadziałać w Polsce. To jest Polskie być albo nie być. Na dwa tygodnie numer jeden w Ameryce a dla rzekomo polskich elit politycznych i innych, wraz ze swoimi pomocnikami, objawia swoje życzenia a właściwie żądania do swoich sojuszników, w których zachowuje się jak pewien gościu z wąsikami w pilotce jeżdżący Volskwagenem. Żąda przestrzeni życiowej dla Wielkiej Ameryki czyli aneksji Kanady, Grenlandi i Panamy. Jego pomocnicy wtykają nosy w Angielskie interesy. Jaka będzie oficjalna reakcja NATO i rzekomo Polskich elit politycznych ze szczególnym uwzględnieniem: wszelkiej maści prawicowców i niepodległościowców dla których jest ich uwielbianym Guru. Jaka będzie reakcja NATO i rzekomo Polskich elit politycznych gdyby zaczął realizować swoje życzenia. Ciekaw też jestem oficjalnej postawy Polskiej armii. Zacznijcie panowie myśleć zawczasu bo musztarda po obiedzie może być śmiertelnie niestrawna. A tak przy okazji szykujcie dodatkową kasę za amerykańskie przestarzałe zabawki dla naiwnych polityków, bo Guru wyraża życzenie iż ochrona musi więcej kosztować. Chyba nie macie zamiaru sprzeciwiać się swojemu Guru. Czy wolicie dalej tradycyjnie szukać wrogów jak najbliżej a pseudo przyjaciół jak najdalej. Myślę, że dopóki Polacy nie przyjmą do wiadomości, iż największym przyjacielem Polaka może być drugi Polak, a jeszcze lepiej Polka, bo z tego mogą być tak bardzo potrzebne dzieci i nie koniecznie z prawego łoża, bo najważniejsze, że będą nasze, polskie. Jeśli Polacy tego nie zrozumieją, pozostaje dać na mszę za coś, co kiedyś nosiło miano Polska ale bez żadnych plugawych dopisków i za ludzi ją zamieszkujących. O wszystko trzeba umieć dbać, a szczególnie o ludzi, bo w dzisiejszych warunkach likwidacja Polski będzie ostateczna i nieodwracalna. Osobiście uważam iż sedno wszelkich związków i stowarzyszeń cywilnych i wojskowych z innymi krajami może być możliwe tylko i wyłącznie oparte na zasadach jedno państwo = jeden głos. Prościej równa ilość głosów niezależnie od ilości ludzi zamieszkujących te państwa. To wyrównało by szanse. Drugi priorytet to powstrzymywanie się państw od dawania pseudo dobrych rad dla innych państw. Trzeci to nie krytykowanie obcych państw, niech o wszystkim decydują ludzie go zamieszkujący. To minimum koegzystencji. Alternatywą są wojny.