Liczba wyświetleń: 998
Miało być 320 zł za 1 MWh z farm wiatrowych. Teraz rząd proponuje 500 zł. Miało być taniej, a będzie drożej niż z węgla obłożonego ETS. Tymczasem Szwecja anulowała w listopadzie ub.r. 13 projektów morskich farm, ponieważ „instalacje te stanowią niedopuszczalne ryzyko dla obrony kraju i sojuszników”.
Od kilkunastu lat jesteśmy bombardowani informacjami, że jesteśmy skazani na zieloną transformację. Ma ona ocalić naszą planetę. Póki co, chcą ją ratować głównie politycy z Unii Europejskiej. Nawet kosztem wzrostu bezrobocia oraz utraty konkurencyjności przemysłu europejskiego. Przedstawiciele elit biznesowych i politycznych ze Stanów Zjednoczonych oraz Chin dbają o klimat w inny sposób. W większym stopniu uwzględniają interesy swoich przedsiębiorstw. Zielona transformacja ma się odbywać w tych krajach bez szkody dla gospodarki.
Polska od kilkunastu lat również realizuje zieloną transformację. Ograniczamy produkcję energii elektrycznej z węgla kamiennego i zwiększamy jej wytwarzanie z wiatru i słońca. Skutkiem tych działań jest zwiększenie uzależnienia od importu technologii z zagranicy, likwidacja polskiego górnictwa oraz rosnące ceny energii elektrycznej. Widzimy to, płacąc za prąd i produkty wytwarzane w naszym kraju. Jednak rządowi politycy oraz liczni dziennikarze nie chcą dostrzegać negatywnych skutków tzw. zielonej rewolucji. Co więcej, bardzo często mówią oni o wysokich kosztach likwidacji energetyki węglowej. Zapominają, że jest ona wciąż fundamentem naszej energetyki. Zapewnia stabilność systemu.
W mediach często możemy usłyszeć, że energetyka odnawialna jest tania. Szczególnie ta wiatrowa. Tymczasem miesiąc temu Ministerstwo Klimatu zaproponowało maksymalne ceny energii elektrycznej w aukcjach dla morskich farm wiatrowych. Mają one wynieść około 500 zł za 1 MWh. Są to ceny zbliżone do obecnie notowanych na rynkach energii elektrycznej w Polsce. Okazuje się więc, że energia wiatrowa nie jest konkurencyjna nawet wobec obłożonej podatkami energii węglowej. Co więcej, przedstawiciele Ministerstwa Aktywów Państwowych domagają się podwyższenia tych cen. Obawiają się, że projekty offshore będą za mało rentowne.
Dlaczego w ciągu trzech lat cena, jaką będziemy płacić za prąd z morskich farm wiatrowych, urosła o 50%? Rząd Mateusza Morawieckiego zakładał, że będzie ona wynosić 320 zł za 1 MWh.
Rząd Donalda Tuska, podnosząc cenę energii elektrycznej z offshore, skazuje Polaków i polskie przedsiębiorstwa na wyższe rachunki za energię elektryczną. Miało być taniej, a będzie drożej. Energetyka morska ma być jednak rozwijana w naszym kraju bez względu na koszty.
Inną ścieżkę wybrała Szwecja. Na początku listopada jej rząd anulował 13 projektów morskiej energetyki wiatrowej. Tłumaczył to faktem, że „Morskie instalacje wytwarzające energię wiatrową na Morzu Bałtyckim stanowią niedopuszczalne ryzyko dla obrony kraju i sojuszników. Szwedzkie wojsko nie widzi w tej chwili rozwiązań technicznych ani warunków prawnych, pozwalających na współistnienie interesów obronnych tego skandynawskiego kraju i energii wiatrowej na Morzu Bałtyckim”.
Czy polski rząd nie dostrzega takiego ryzyka dla naszego projektu offshore?
Autorstwo: MTC
Zdjęcie: AnetteBjerg (CC0)
Źródło: ABCNiepodleglosc.pl
Ciekawe czy gdyby okazało się, że przeciętny Polak jest kretynem, to zrobiłoby to na nim jakieś wrażenie? a chociażby pojawił się element refleksji?
Spokojnie, jeszcze trochę podwyższą ETSy i energia z wiatraczków i paneli znowu będzie „konkurencyjna”:)