Liczba wyświetleń: 911
Najwyższa Izba Kontroli udostępniła raport na temat sytuacji z barszczem Sosnowskiego w Polsce. Okazuje się, że niebezpieczna roślina ma tu „jak pączek w maśle”, zataczając coraz szersze kręgi.
W ciągu sześciu lat nie wypracowano ani spójnego i kompleksowego planu zwalczania barszczu Sosnowskiego, a podejmowane działania spotykały się z niezrozumieniem. W rezultacie niebezpieczna roślina tylko się rozrosła, a pieniądze przeznaczone na walkę z nią bezpowrotnie „wyrzucono w błoto”. UE dała Polsce pięć lat na przyjęcie przepisów odnośnie walki z tą rośliną, termin upłynął w lipcu ubiegłego roku.
Kontrola NIK obejmowała następujące instytucje i jednostki: Ministerstwo Środowiska, Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, pięć wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej oraz 21 urzędów miast i gmin. Do 652 miast i gmin w całej Polsce skierowano kwestionariusz, zgodnie z uzyskanymi danymi skupiska barszczu Sosnowskiego zauważono w 236 gminach, co stanowi 36,2% ogółu.
Jak ustaliłaa NIK, w Polsce nie wdrożono planu działania mającego na celu zwalczanie lub kontrolę barszczu Sosnowskiego, np. poprzez analizę głównych dróg przenoszenia się nasion. Nie dokonano też analizy zagrożeń związanych z rozrastaniem się rośliny ani tego, jakie podjąć środki i ile będą kosztować. Stworzono wprawdzie serwis, w którym można sprawdzić, gdzie rośnie barszcz Sosnowskiego, ale głębszą analizę swoich terytoriów zleciły tylko trzy województwa – zachodniopomorskie, łódzkie i podlaskie.
Według NIK środki na zwalczanie rośliny w Polsce są, ale nikt z nich nie korzysta, głównie z powodu braku wiedzy na ten temat. Zwalczanie barszczu Sosnowskiego było finansowane przez fundusze ochrony środowiska i ze środków unijnych, natomiast już w 2015 roku nabór wniosków o dofinansowanie walki z rośliną został unieważniony przez NFOŚiGW z powodu braku konkretnego planu działań. Tak więc jedni podjęli próbę walki z nim, inni w ogóle nic nie zrobiły, mimo tego, że wykryto ogniska szkodliwej rośliny. NIK zauważa też, że nie określono przepisów w sprawie utylizacji szczątków barszczy – nieprawidłowe pozbywanie się zlikwidowanych roślin grozi ich rozrośnięciem się.
Ojczyzną barszczu Sosnowskiego jest Kaukaz Północny. Botanicy po raz pierwszy opisali go w 1944 roku. Wkrótce roślinę zdecydowano się uprawiać jako paszę. Do późnych lat siedemdziesiątych XX wieku był on masowo sadzony w europejskiej części Rosji, a kiedy przekonano się, że nie nadaje się do rolnictwa, pola zostały porzucone.
Sok barszczu Sosnowskiego zawiera potencjalnie toksyczne substancje (furanokumaryny), które gwałtownie zwiększają wrażliwość skóry na promieniowanie UV. Dlatego gdy sok dostanie się na skórę, pojawia się fotochemiczne zapalenie skóry, które jest analogiczne do poparzenia termicznego stopnia I-II-IIIA. Nie pojawiają się natychmiast, ale po kilku godzinach lub dniach. Sam dotyk rośliny jest bezbolesny.
Problem z tą rośliną dotyczy nie tylko Rosji, ale także Europy. W Polsce chwast nazywany jest też „zemstą Stalina”, a w Niemczech w 2008 roku został uznany za „trującą roślinę roku”.
Aby go powstrzymać, potrzeba kilku lat ciągłej walki. Wiele regionów Rosji przyjęło odpowiednie programy i przydzieliło budżety.
Zdjęcie: NYS DEC (CC BY-NC-ND 2.0)
Źródło: pl.SputnikNews.com
Opryskiwacze plecakowe,glifosat i jazda.Wczesną wiosną barszcz jest niski i mozna go bez problemu opryskać.
Arpiko to sobie pryskaj u siebie 😀
Ja tam wolalbym zeby mlodziez dostala maczety i moze walczyc z barszczem;)
Wyzyje sie, a i techniki nabierze :DDD
Arpiko: napsikaj sobie do tego pustego łba ;).
Ja walczę z barszczem we własnym zakresie, w mojej okolicy. Nie rozrasta się i nie martwię się tak o dzieci. Wiedzą jak wygląda i jak tylko gdzieś zauważą to meldują i działam. Pomóż sam sobie, nie licz na oszustów i ich plany.
Szkoda, że NIK nie zbadał kierunku wydatku środków na dotychczasowe zwalczanie rośliny. Okazałoby się, że największym beneficjentem są stowarzyszenia i pseudonaukowcy opisujący barszcz i sposoby walki z nim.
Wiadomo od dawna, że rundap ma spore możliwości w niszczeniu rośliny. Było to wskazywane także przez zagłębie obskurantyzmu ekologistycznego – Instytut Ochrony Przyrody PAN Kraków.
Trzeba to robić umiejętnie i łączyć z innymi metodami.
Rozumiem wstręt do rundapu. Dlatego nie należy go spożywać i raczej nie stosować w uprawach rolnych. Lecz stosowanie umiejętne w innym środowisku czy w sposób punktowy nie niesie zagrożenia.
Nie wiem, czy państwo odpowiedzialne za sprowadzenie rośliny, oddające wraz z całą resztą pegeery, nie pozbyło się problemu na rzecz nowych właścicieli? Innymi słowy: jaka jest odpowiedzialność właścicieli gruntów, na których jest barszcz, za jego rozmnażanie? Innymi słowy: jakie jest formalne działanie państwa i jego urzędów w dyscyplinowaniu właścicieli do niszczenia rośliny w sposób prosty i skuteczny, którego efekt potwierdzi tylko brak barszczu. Mnożenie legislacji i praw służy niczemu.
Mamy po prostu państwo świra, które marnotrawi czas i środki. To wynik systemu i struktur państwa, wynik doboru kadr, jakości elit.
Dobrze im wychodzi moherowanie społeczeństwa lub inne metody dzielenia ludzi w celu zawłaszczania państwa i kraju.
http://www.polskawlesie.pl