Liczba wyświetleń: 769
To pytanie padało przynajmniej kilka razy na posiedzeniu połączonych sejmowych Komisji Finansów Publicznych i Unii Europejskiej i było adresowane do dwóch wiceministrów rządu Tuska, Dowgielewicza z resortu Spraw Zagranicznych i Dominika z resortu Finansów.
Pytanie to z różną argumentacją zadawali posłowie Prawa i Sprawiedliwości i Solidarnej Polski, posłów z pozostałych klubów, to specjalnie nie interesowało jakby nie miało żadnego znaczenia dla przyszłości Polski.
Obydwaj ministrowie mieli na nie w zasadzie jedną odpowiedź. Premier Tusk podpisze pakt fiskalny bo przyczyni się on do stabilizacji waluty euro, a to jest korzystne dla wszystkich krajów UE, a więc i Polski. No i jeszcze to miejsce przy stole podczas obrad krajów strefy euro, wprawdzie tylko raz do roku i bez prawa głosu ale to sukces negocjacyjny Premiera Tuska.
Do czego się zobowiązujemy jeżeli zacznie on obowiązywać. Do rzeczy, które śmiem twierdzić, państwu na dorobku takiemu jak Polska, nie pozwolą na dogonienie w zakresie poziomu rozwoju infrastruktury technicznej i społecznej, krajów „starej” Unii Europejskiej.
Wynika to z konieczności zrównoważenia budżetu państwa a jeżeli już pojawi się deficyt to najwyżej do poziomu 0,5% PKB. Chodzi o tzw. deficyty strukturalny a więc sytuację w całym sektorze finansów publicznych (budżet państwa, budżety samorządów, budżety systemu ubezpieczeń społecznych), kiedy wydatki przekraczają dochody ale bez uwzględnienia zarówno dochodów jak i wydatków o charakterze nadzwyczajnym i jednorazowym.
Skoro obecnie przy deficycie w sektorze finansów publicznych na poziomie 5,6% PKB na koniec 2011 roku , trzeba było powołać Krajowy Fundusz Drogowy poza sektorem finansów publicznych, żeby budować drogi z udziałem środków europejskich, to jak zapewnimy środki na wkład własny, przy konieczności osiągnięcia deficytu 11 razy mniejszego.
Odpowiedź jest prosta albo dokonamy głębokich cięć w wydatkach o charakterze społecznym i wtedy jest jakaś szansa na wykorzystanie środków z następnej perspektywy finansowej UE na lata 2014-2020 albo nie będziemy budować infrastruktury w ogóle.
Ale to nie wszystko. W pakcie znajdują się zapisy o mechanizmie korygującym przygotowywanym przez Komisję Europejską w odniesieniu do krajów w których deficyt przekracza wyznaczony poziom deficytu strukturalnego, programach partnerstwa budżetowego i gospodarczego dla krajów objętych procedurą nadmiernego deficytu zatwierdzanych przez Radę UE i Komisję Europejską.
Są także zapisy o koordynacji polityki gospodarczej krajów paktu, a także konieczność przedstawiania Radzie i KE ex ante reform polityki gospodarczej, które planuje się realizować w tych krajach.
Mamy więc do czynienia ze zgodą na głęboką ingerencję instytucji europejskich Rady i KE zarówno w politykę budżetową jak i politykę gospodarczą krajów które paktem zostaną objęte.
Obydwaj ministrowie nie odpowiedzieli na pytanie w jaki sposób rząd chce ratyfikować traktat w Sejmie ale z odpowiedzi na inne pytania w których podkreślali oni, że na razie Polski nie będą dotyczyły żadne jego zapisy tylko będziemy korzystali z możliwości udziału w posiedzeniach strefy euro więc wygląda na to, że przygotowana jest ratyfikacja zwykłą większością głosów.
Zawarte w traktacie ingerencje w politykę budżetową i gospodarczą na razie w Polsce nie będą obowiązywać, a więc zdaniem ministrów nie mamy do czynienia z przeniesieniem kompetencji krajowych na instytucje europejskie i dlatego wystarczy zwykła większość.
Te zapisy wprawdzie zaraz po ratyfikacji i wejściu w życie traktatu, zapewne treścią wypełnią Niemcy i Francuzi. Będzie to zapewne udział KE w procesach uchwalania budżetów narodowych, a także likwidacja krytykowanej przez Niemców konkurencji podatkowej przez nowe kraje członkowskie ale ponieważ na razie tego nie ma więc dla naszych rządzących nie ma problemu.
A więc przyjmujemy na siebie poważne ograniczenia naszych możliwości finansowych i godzimy się na ingerencję w nasza politykę budżetową i gospodarczą, a w zamian mamy jedynie iluzoryczną stabilność waluty euro oraz uczestnictwo w jednym szczycie krajów strefy euro w roku. Prawda, że warto?
Autor: Zbigniew Kuźmiuk
Źródło: Niezależny Serwis Informacyjny
podatki to inaczej nazwana wymuszana danina – haracz dla przestępców polityków i urzędników
a jak już będą bezpośrednio ingerować w naszą politykę budżetową, to w każdym momencie mogą nas przyprzeć do muru. uzależnić „pomoc finansową” (czytaj: dodatkowe zadłużenie) od sprywatyzowania tego co nam zostało za przysłowiowy grosz, a potem to już scenariusz grecki.
ehh… gdyby tak naród powstał, to może bali by się przepchnąć to zwykłą większością głosów. a tak, to założą nam dodatkowe kajdany
Wcale nie musimy się zadłużać.
Sposób na to przedstawiłem http://wolnemedia.net/gospodarka/czy-rzady-musza-zadluzac-swoich-obywateli/
owszem, ale sam też zaznaczyłeś, że zmiana systemu spotka się z oporem grupy bankowej itp. jako głównego beneficjenta systemu istniejącego.
tak sobie myślę, że pomijając już w rozważaniach tych pazernych i przekupnych przedstawicieli władzy w jej szeregach musieli by się znaleźć ludzie, którzy są całkowicie czyści, a w związku z tym tacy, których nie można szantażem zmusić do podejmowania decyzji wbrew sobie. bo nawet jeżeli zdają sobie sprawę pasożytniczego charakteru obecnego systemu finansowego, to albo są jego beneficjentami (łapówki itp.), albo więźniami szantażystów, a w związku z tym nie zrobią nic by ten system zmienić. czekają więc na jego nieuchronny upadek zabezpieczając swoje „dupska” na tę okoliczność. należy również pamiętać o ogromnej machinie medialnej będącej na usługach finansjery, dzięki której każdy taki plan zmiany istniejącego systemu zostanie obrzucony błotem i potraktowany jako potencjalny zamach na demokrację itp. nie trzeba daleko szukać. wystarczy odnieść się do ostatniego wystąpienia naszego prześwietnego ministra finansów.
od czego więc zacząć???
ja jestem przedstawicielem szarej masy, która dopiera niedawno zaczęła odkrywać rzeczywistość poza Matrixem i znakomitej większości spraw nie ogarniam. proszę więc zachować dużą dozę dystansu do tego co publikuję.
P.S. do demokracji bezpośredniej raczej nam daleko
Cetes,
Nie musimy się zadłużać, a obecny dług można nie spłacać 🙂
Oczywiście można tego długu nie spłacać uznając go za wyłudzenie lub po prostu konfiskując go na rzecz państwa jako karę za fałszowanie pieniędzy.
Zresztą takich kruczków zgodnych nawet z obecnym prawem można zastosować więcej.
Pozostaje jednak problem z dalszym finansowaniem gospodarki, już po doprowadzeniu do zmiany zasad funkcjonowania systemu bankowo-finansowego.
Poza tym niektóre kraje zyskałyby więcej, inne mniej oraz pozostał by problem kredytów osób fizycznych, czy przedsiębiorstw produkcyjnych.
Po wojnie istnieje możliwość zbudowania takiego systemu w miarę sprawiedliwego dla wszystkich, ale koszt wojny dla większości byłby katastrofalny, przy czym, jak wskazuje na to doświadczenie, byliby tacy, którzy na wojnie zarobiliby ogromnie. Już nie mówiąc o uzależnieniu krajów dotkniętych wojną od produkcji w krajach przez wojnę nie zniszczonych.
Dlatego proponuję ewolucyjne przejście do ery pieniądza-narzędzia ekonomicznego.
nic sie nie zmieni dopuki rzad nie przestanie ingerowac w zycie ludzi i narzucac im sposob dzialania i myslenia!!Do demokracji bezposredniej narod jest niedojrzaly!! Dlatego kazdy powinien miec prawo decydowac o wlasnym losie, nie powinien byc karany za postepowanie ktore nie krzywdzi nikogo poza nim samym.
co do tych calkowicie czystych – takich moze nie bylo ale byli ludzie ktorzy mieli dobre intencje i zostali usunieci – czyt. zamordowani -chociazby Kenedy. zmiana musialaby byc nagla i silowa; musialaby wyjsc od ludu a przy zmanipulowanej informacji i medialnej propagandzie raczej nie ma na to szans. ludzie nie widza i nawet nie chca widziec ze sa manipulowani. ignorance is a bless.