Liczba wyświetleń: 803
Ministerstwo Zdrowia rozważa wprowadzenie nowych regulacji cenowych na rynku alkoholowym. Głównym elementem proponowanych zmian jest ustanowienie minimalnej ceny za gram alkoholu, co może skutkować znaczącym wzrostem cen piwa – informuje „Puls Biznesu”.
Według wstępnych szacunków resortu cena butelki piwa o zawartości 5% alkoholu mogłaby wzrosnąć o około 1,50 zł. Wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny potwierdza, że takie rozwiązanie jest obecnie analizowane. Jego zdaniem regulacje ograniczą spożycie alkoholu, co jest „zgodne z polityką zdrowotną państwa”.
Planowane zmiany miałyby stosunkowo niewielki wpływ na ceny innych rodzajów alkoholu, takich jak wódka czy wino.
Propozycja ministerstwa budzi kontrowersje w branży piwowarskiej. Bartłomiej Morzycki, dyrektor generalny Związku Browary Polskie, zwraca uwagę, że podobne rozwiązanie funkcjonuje obecnie jedynie w Irlandii, a ze względu na krótki okres jego obowiązywania trudno ocenić jego skuteczność.
„Ingerencja państwa w rynek, polegająca na znaczącym, około 40-procentowym podniesieniu ceny piwa, przy zachowaniu niezmienionych cen wódki, byłaby spełnieniem marzeń przemysłu spirytusowego” – podkreśla.
Resort rozważa również ograniczenie lub zakazanie promocji typu „wielosztuki”, bo uznaje to za ukrytą formę reklamy piwa.
Planowana minimalna cena alkoholu to kolejny element polityki fiskalnej państwa. Od początku 2025 roku akcyza na piwo wzrosła już o 5%, osiągając poziom 131 zł za hektolitr napoju. Polska ma jedną z najwyższych stawek akcyzy na piwo w regionie, co dodatkowo osłabia konkurencyjność krajowych producentów wobec rynków sąsiednich.
Autorstwo: KM
Na podstawie: „Puls Biznesu”
Źródło: NCzas.info
Niech oni wezmą się za rzeczywiste problemy kraju, a nie próbują majstrować w mechanizmach wolnego rynku.
Jeżeli szukają pieniędzy do budżetu, to niech poszukałem jej w „pomocy” dla Ukrainy, na którą wydali już okrągłe 100 miliardów złotych !!!
Otake ojczyzne i władze bedziem bronić.
Mieszkam w kraju który takie bzdury wprowadzili 3 lata temu:) Piwo podrożało od 50 do 100%. Lubiłem i będę lubił piwo ale nie zapłacę haraczu zwyrolałym biurokratom, tylko dlatego, że mają taki kaprys. Więc zacząłem robić swoje piwo i od trzech lat nie kupuję żadnego sklepie i nie płacę za piwo żadnych podatków:) Co ciekawe własne piwo jest lepsze od sklepowego:) Najtańsze w sklepie to około 2€ a u mnie wychodzi mniej więcej 0,5€ + trochę własnej pracy ale satysfakcja bezcenna:). Ignoranccy biurokraci pewnie nigdy nie słyszeli o krzywej Laffera ani o zaradności Polaków:)
Nie sądzę aby majstrowanie przy cenie zmieniło popyt na alkohol. Przynajmniej nie w takiej drobnej skali. Trzeba by ceny podnieść gdzieś o 400%. Licząc się z tym, że natychmiast powstanie podziemie piwne.
To nie jest typowy produkt. Można go ekonomicznie klasyfikować w dziale „Rozrywka”, ale należy pamiętać, że jest używką, softowym narkotykiem.
A ludzie szukają gdzie i jak mogą metod na ucieczkę od rzeczywistości. Więc albo będą dalej pić i płacić więcej, albo przerzucą się na efektywniejsze metody sponiewierania siebie – jak to co poniektórzy określają – np. na twardsze dragi, czyli wódę.
Poza tym majstrowanie przy cenach minimalnych czy maksymalnych to ostateczność. Wyjątek od wyjątków. Przynajmniej w gospodarkach, które chcą opierać się na zdrowych podstawach.
Alkohol jest legalnym narkotykiem i za przyzwoleniem Państwa jego użytkownicy zabijają rocznie na drogach tysiące ludzi. Nie wspominając o dramatach rodzinnych i całożyciowych traumach również idących w dziesiątki tysięcy.
Państwo powinno stawiać na profilaktykę. A w ramach tej należałoby NAPRAWDĘ w końcu coś zrobić i to drastycznego, a nie się cackać, symulując tylko troskę i działania. W końcu chyba chodzi o dobro całego społeczeństwa.
Takim działaniem byłby zakaz sprzedaży tego narkotyku we wszelkich ogólnodostępnych punktach spożywczych. Nie zakazywać całkowicie, bo prohibicja wiemy jak się kończy po doświadczeniach z USA z przed 100 lat.
Sprzedawać mogłyby, jak dawniej, wyłącznie sklepy specjalistyczne, czyli monopolowe, które by oferowały tylko ten asortyment.
Potencjalny użytkownik często musiałby pół miasta przejechać aby kupić coś – i często lenistwo by wygrywało i nie kupowałby. Czyli metoda aikido, wykorzystania w tym wypadku domyślnej wady ludzkiej (lenistwa), aby wykorzystać ją w walce z tą plagą społeczną.
Tak samo gdy będzie kupował bułki czy makaron nic nie będzie go kusić, aby sobie strzelić wieczorkiem.
Gdyż wszechdostępność tego artykułu jest również ukrytą promocją tego narkotyku i jednym z powodów na jego tak powszechne użycie.
Wyobraźcie sobie, że państwo pozwoli swoim niewolnikom na relaksowanie się oprócz wódy również trawką i te zioło będzie dostępne w każdej biedronce, stokrotce czy pszczółce. No chyba nikt tak sobie tego nie wyobraża, i tam gdzie jest to legalne również zajmują się tym wyspecjalizowane punkty. Identycznie powinno być tutaj, szczególnie że alkohol jest ZNACZNIE bardziej groźniejszym i niszczącym narkotykiem niż potoczna marysia.
Poproszę o centralne sterowanie cenami papieru toaletowego.
W końcu defekacja dotyczy 100% obywateli i to praktycznie każdego dnia 😁