Liczba wyświetleń: 630
Władze Białegostoku rozważają możliwość zastąpienia kuchni w miejskich żłobkach posiłkami dowożonymi przez firmy cateringowe. Rodzice maluchów i pracownicy żłobków nie kryją obaw.
Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, pomysł motywowany jest szukaniem oszczędności. „Przyrządzanie posiłków kosztuje: gaz, prąd, personel – to są wydatki” – mówi białostocki radny i zarazem przewodniczący komisji spraw społecznych i zdrowia Stefan Nikiciuk. Dodatkowy argument to możliwość przekształcenia pomieszczeń, w których znajdują się kuchnie, na przestrzeń dla dzieci, dzięki czemu żłobki mogłyby przyjmować więcej maluchów. Pilotażowo nowe rozwiązanie ma być wprowadzone na trzy miesiące w jednej z placówek.
Rodzice dzieci i pracownicy żłobków nie są jednak przekonani do tego pomysłu. „Jestem przeciwna cateringowi. Kto będzie sprawdzał, czy to, co dostają nasze dzieci, jest świeże? Gdzie to jedzenie będzie przetrzymywane? Czy jadłospis zawsze będzie dostosowany dla dzieci np. na diecie bezmlecznej?” – dopytuje Magda Łuczewska, mama 1,5-rocznego Kuby.
„Pod naszą opieką są bardzo małe dzieci, które wymagają specjalnego żywienia. Na miejscu wyciskamy im sok ze świeżych owoców i robimy owocowy mus – która firma cateringowa mi to zapewni? Dbamy o jakość i czystość mięsa, jakie przyrządzamy dzieciom. Moim zdaniem nie ma również w regionie tak wyspecjalizowanej firmy, która kilka razy dziennie dostarczałaby nam świeżo zrobione, gotowe posiłki przystosowane do diety dzieci” – mówi z kolei Teresa Walaszek, dyrektor Żłobka Miejskiego nr 1.
Rodzice obawiają się także wzrostu cen posiłków oferowanych w ramach cateringu. Przykładowo, we wspomnianym wyżej żłobku dzienna stawka żywieniowa wynosi 5 zł i ustalana jest wspólnie z rodzicami.
Źródło: Nowy Obywatel
Jak rozumiem miasto nie dopłaca do wyżywienia maluchów, bo rodzice płacą za wyżywienie?
Jeśli cena wyżywienia miałaby wzrosnąć po wprowadzeniu cateringu, to równie dobrze mogą wzrosnąć ceny płacone przez rodziców – kucharkom.
Trudno jest mi się wypowiedzieć na temat, w którym nie mam pełnych informacji. Jednocześnie temat napisany jest w sposób jednoznacznie krytyczny.
Chciałbym się dowiedzieć jakie środki przeznacza gmina na wyżywienie dzieci, ile do tej sumy dopłacają rodzice, jak spadnie cena posiłku jeśli kuchnia zostanie zastąpiona przez catering, jak spadnie jego jakość w okresie testowym, oraz ponownie jak spadnie jakość posiłków po tym okresie, czy rodzice są skłonni płacić dodatkowo różnicę w cenie posiłków przygotowywanych przez kuchnię w stosunku do prognozowanej ceny cateringu.
W przedszkolu do którego uczęszczały moje dzieciaki,przez pół roku funkcjonował catering,po nagminnych zatruciach w tym 3-ch zakończonych szpitalem szybko przywrócono dawny system żywienia.
Rodzice płacą stawkę żywieniową za tzw. „wsad do garnka”, czyli ponoszą tylko i wyłącznie koszt zakupu produktów spożywczych zużytych do przygotowania posiłku. Stawka nie uwzględnia opłat za zużyty gaz, energię, utrzymanie pomieszczeń kuchni, wyposażenia, wynagrodzenia kucharek itp. Jestem przeciwna cateringowi, ale podejrzewam, że rodzice bardzo by się oburzyli, gdyby ta stawka nagle wzrosła z np. 5 do 10 albo i więcej złotych dziennie. W takiej sytuacji ktoś im powinien dać przynajmniej szansę wypowiedzenia się i zdecydowania, czy chcą ponosić te koszty, czy wolą catering.