Liczba wyświetleń: 769
Niewybuchy z czasów wojny to dość powszechnie spotykane zjawisko w Polsce. Regularnie pojawiają się informacje o znajdywanych w różnych zakątkach kraju pociskach. Analogiczna sytuacja miała miejsce podczas budowy gazociągu we Wrocławiu. Tylko że słyszymy o tym dopiero teraz, bo bomba została zwyczajnie zignorowana przez wykonawców zlecenia.
Podczas budowy gazociągu na wrocławskim Nowym Dworze odkopano niewybuch z czasów II wojny światowej. Zamiast zgłosić fakt odpowiednim służbom, robotnicy najpierw rzucili bombę w krzaki, a potem zakopali w innym miejscu, niedaleko. Dlaczego? Logiczne, żeby nie robić problemów. Ujawnienie informacji o znalezionej bombie pociągnęłoby za sobą procedury, które mogłyby poważnie opóźnić prace przy budowie. Pomysłodawcami mieli być szefowie firmy wykonującej zlecenie. A skoro szef karze… z szefem się nie dyskutuje.
Policja już w kwietniu zaczęła dopytywać, czy przypadkiem w miejscu budowy gazociągu nie odnaleziono bomby (czyżby ktoś jednak „poskarżył”)? Wszyscy zaprzeczali. Stróże prawa nie odpuszczali i mieli rację — pocisk znaleziono 25 maja. A winowajcy słono zapłacą za tego „trupa w szafie” — kilkutysięczną kaucję (nawet do 50 tys. zł) i 120 tys. na pokrycie kosztów akcji saperów.
„Część podejrzanych przyznała się do zarzutów i składała wyjaśnienia, a część odmówiła wyjaśnień i nie przyznała się” — informuje Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
Zdjęcie: Courtesy of the National Park Service (CC0)
Źródło: pl.SputnikNews.com
Szef karze, gdy robotnicy nie robią tego, co każe.
Przełożeni robotników = idioci…
Robotnik może odmówić wykonania prac zagrażających życiu jego i osób postronnych, tylko jak to wytłumaczyć szefowi-debilowi?…
@kozik: Jak szef debil to nie przetłumaczysz. Widać pracownicy pracy nie chcieli stracić.