Liczba wyświetleń: 2637
Kościelne święto Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa to jedna z największych katolickich uroczystości w kalendarzu liturgicznym. Co ciekawe, na początku swego istnienia uznana została za herezję.
Początek tradycji obchodzenia święta Bożego Ciała sięga XIII wieku. U progu tego stulecia – na Soborze Laterańskim IV (1215) – w Kościele katolickim przyjęto dogmat o transsubstancjacji, czyli przemianie substancji chleba i wina, w ciało i krew Chrystusa z zachowaniem ich naturalnych przypadłości takich jak smak, wygląd, forma itp. Wiązało się to z coraz mocniejszymi wpływami filozofii greckiej oraz tradycji scholastycznej w teologii Kościoła zachodniego.
Wraz z ogłoszeniem dogmatu, wzrosło zainteresowanie kultem Eucharystii, która przestawała być jedynie elementem liturgii, lecz coraz mocniej postrzegana była jako dowód na trwałą obecność Chrystusa na Ziemi. Święto eucharystyczne przypadało w tym okresie zwyczajowo w Wielki Czwartek, w czasie, którego – zgodnie z tradycją ewangeliczną – Jezus po raz pierwszy dokonał przemiany chleba i wina w swoje Ciało i Krew.
HEREZJA
Głównym bodźcem do ustanowienia oddzielnego święta Ciała i Krwi Chrystusa, niezależnego od obchodów Triduum Paschalnego, były objawienia, jakich doznała przeorysza zgromadzenia augustianek w Mont Cornillon koło Liege, św. Julianna z Cornillon. Około roku 1207, jako szesnastoletnia dziewczyna, przeżyła pierwsze widzenia, choć były one jeszcze mgliste i niezrozumiałe. Zgodnie z tradycją hagiograficzną, dopiero kilkanaście lat później, w 1245 roku, św. Juliannie ukazać miał się Chrystus, który w widzeniu domagał się ustanowienia święta Eucharystii na pierwszy czwartek po święcie Trójcy Przenajświętszej. Miało mieć ono charakter radosny i dziękczynny, inny od podniosłej atmosfery Wielkiego Czwartku.
O swoich objawieniach Julianna opowiedziała bł. Ewie z Liege – pustelniczce żyjącej pod rygorem rekluzji (kontaktowania się ze światem jedynie przez kratę lub okienko), oraz augustiance Izabeli z Mont Cornillon. Wkrótce informacja o objawieniach dotarła również do ówczesnego biskupa Liege Roberta z Thourotte, który zlecił lokalnym teologom zbadanie sprawy.
Po pozytywnym werdykcie komisji teologicznej, która uznała objawienia Julianny za zgodne z nauką Kościoła, w 1246 z inicjatywy Roberta odbyła się pierwsza procesja eucharystyczna w dniu wskazanym w objawieniach. Jednakże jeszcze tego samego roku biskup zmarł, a w kręgach kościelnych pojawiły się wątpliwości dotyczące objawień i rzetelności badań komisji teologów. Wkrótce zaczęto również wysuwać przeciwko Juliannie oskarżenia o herezję, a decyzję o wprowadzeniu święta Bożego Ciała w diecezji Liege, uznano za przedwczesną. Zarzuty te spowodowały, że święto przestało być obchodzone.
URBAN IV – PAPIEŻ OD BOŻEGO CIAŁA
Pod wpływem tych oskarżeń św. Julianna opuściła Mont Cornillon i po kilkuletniej tułaczce po okolicznych klasztorach zmarła w 1258 w Fosses-La-Ville. Sprawa święta Eucharystii nie została jednak zapomniana. Za namową bł. Ewy z Liege problemem tym zajął się Jakub Pantaléon z Troyes, ówczesny archidiakon w Liege, a późniejszy biskup Verdun, patriarcha Jerozolimy, a od 1261 papież Urban IV. W czasie pełnienia kolejnych godności kościelnych, wielokrotnie podnosił sprawę kultu Bożego Ciała i Krwi, oskarżenia wysuwane przeciwko św. Juliannie uznając za niesłuszne i nieprawdziwe.
Do ostatecznego uznania święta Bożego Ciała za ogólnokościelne, Urbana IV skłonił jednak dopiero cud eucharystyczny, jaki miał miejsce w Bolsenie (w środkowych Włoszech) w 1263 roku. W czasie jednej z Mszy, podczas przemienienia, odprawiający kapłan zauważyć miał, że z konsekrowanej hostii, wprost na leżący na ołtarzu korporał, zaczynały spadać krople krwi. Poplamiona krwią chusta została przesłana papieżowi, który w tym czasie przebywał w Orvieto w Umbrii. Urban IV umieścił relikwię w tutejszej katedrze, a pod wpływem fascynacji cudem rozpoczął aktywne starania, których celem miało być ustanowienia święta Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa obowiązującego dla całego Kościoła katolickiego.
ŚWIĘTO KOŚCIELNE
Ułożenie liturgii i tekstów odczytywanych w czasie święta, papież zlecić miał samemu św. Tomaszowi z Akwinu, który na tę okazję stworzył jeden z najpiękniejszych hymnów kościelnych pt. „Pange lingua” (Sław języku…).
11 sierpnia 1264 roku papież Urban ogłosił bullę Transiturus de hoc mundo, na mocy której Boże Ciało stało się świętem całego Kościoła. W październiku tego samego roku papież zmarł, a o uroczystościach święta Bożego Ciała zapomniano. Przypomniał o nim dopiero w 1314 roku papież Klemens V. Ostatecznie jednak uroczystość zatwierdził Jan XXII, który włączając bullę z 1264 roku do zbioru praw kanonicznych tzw. Klementyn, nadał postanowieniu Urbana IV moc obowiązującą. W 1389 roku, papież Urban VI, wliczył uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi w poczet głównych świąt Kościoła.
Boże Ciało przyjęło się wkrótce głównie na terenie Francji, Niemiec i Włoch. Tam też kształtowały się pierwsze tradycje związane z obchodzeniem tego dnia. W środowiskach niemieckich powstał m.in. zwyczaj procesji do czterech ołtarzy i odczytywania przy nich ewangelii nawiązujących do tematyki święta. Stamtąd najpewniej obyczaj trafił na grunt polski.
W Polsce, Boże Ciało obchodzone było od 1320 roku, kiedy biskup krakowski Nankier ustanowił je dla diecezji krakowskiej. Jednakże za święto obowiązujące we wszystkich diecezjach polskich uznał je dopiero synod gnieźnieński z 1420 roku.
Autorstwo: Sebastian Adamkiewicz
Źródło: Histmag.org
Licencja: CC BY-SA 3.0
Sraty-taty wij się bajo wij.
Wiemy już,że krystowiercza Wielkanoc to nic innego jak słowiańskie Jare Gody i znane w całym świecie a przede wszystkim Europie święto wiosny – które trzeba było w trybie pilnym albo jeszcze szybszym przerobić na coś judeochrześcijańskiego. Niestety, cała ówczesna Europa po dwóch miesiącach znowu obchodziła hucznie i gremialnie następne święto – Noc Kupały, Sobótkę czy jak tam gdzie się zwała czyli święto przesilenia letniego i najkrótszej nocy w roku (21-24 czerwca) – znowu zoonk. Zwalczyć się tego nie dało bo na północy i wschodzie Europy mieczy jeszcze mało a bory ci u nich przepastne i strach się zapuszczać no i lud rosły a waleczny – trzeba więc sposobem judeochrześcijańskim pogańską truciznę wykorzenić, czyli najlepiej ukraść i podać za swoją. Wzięły się więc wszystkie znawce wackoplackizmu, kabały, testamentów przeróżnych i pism biblijnych do roboty, pióra gęsie zaostrzyly, w gwiazdy ze trzy razy spojrzały, po tyłkach się podrapały i wymyśliły:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Uroczysto%C5%9B%C4%87_Naj%C5%9Bwi%C4%99tszego_Cia%C5%82a_i_Krwi_Chrystusa
Wybaczcie,że odsyłam do wikileminga ale ciężko te mongolskie teorie i wydumy na jakiś ludzki język przetłumaczyć – męczcie się sami a ja przytoczę wam tylko jedne z piękniejszych słów jakie na temat tego święta miłości ułożono w polskiej poezji:
Ach, gwiezdna, wonna, Świętojańska,
Ciemnozielona noc słowiańska.
Niosą, nie lekko śmętnolice,
Bogunki ciche – Wspomnienice.
W paprociach błyski lśnią księżyczne,
Świecą fiolety fosforyczne.
Na konwalijne nocne smętki
Zapuszczam długie złote wędki.
Niosą mnie lekko Wspomnienice,
Zarzucę wędkę – ognik schwycę.
Aż noc mnie w sieć gwiaździstą złowi…
„Komu ja jadę? – Księżycowi”.
Julian Tuwim
Pełna zgoda, drogi Perunie.
Wielkim smutkiem mnie napawa elementarny brak wiedzy naszych rodaków na temat czasów przedchrześcijańskich i jak niewiele pozostało wiedzy z tamtych czasów.
Praktycznie nie wspomina się jak wprowadzano chrześcijaństwo na ziemiach polskich, gdyż jest to temat smutny i bardzo niewygodny.
Nigdy nie zapomnę wyrazu twarzy kilku mam, gdy zacząłem opowiadać o bogach słowiańskich i chrystianizacji na pikniku szkolnym – szok, niedowierzanie, obraza…
Za to dzieci były bardzo ciekawe. 🙂
No i nasi rodzimowiercy…
To, co obecnie próbują odzyskać to tylko okruchy pięknej kultury i systemu naszych dawnych wierzeń.
Nie da się ich już odzyskać bo to, co zostało to jakieś zniekształcone resztki zaczerpnięte z folkloru narodów słowiańskich.
Ech, niestety KK zrobił dobrze swoją robotę… 🙁
Oczywiście,że KK zrobił robotę a działania rodzimowiercze są raczej „na podstawie” i „na motywach” niż sensu stricto ale wielka chwała wszystkim zrzeszeniom rodzimowierczym, RKP, stowarzyszeniom słowiańskim itp. za samą ideę i chociaż zasygnalizowanie skąd są nasze korzenie i,że nie są one w Palestynie ani Jerozolimie.
Można też wiele ze słowiańskich zwyczajów i tradycji odszukać w Indiach i rożnych religiach naturalnych. Poprzez analogię i porównywanie można wiele zwyczajów i wierzeń wyjaśnić.
Opis wierzen slowianskich znajduje sie w „slowianskich wedach”, trudnosc jest ta ze w wiekszosci jeszcze nie zostaly przetlumaczone z jezyka rosyjskiego, a wlasciwie z starorosyjskiego. Slowianskie wedy maja bardzo duzo wspolnego z wedami hinduskimi.
Rici
nie można jednych (judeochrześcijańskich ) bajek zastępować innymi new ageowymi, jak „słowiańskie wedy” zostały wymyślone przez Hiniewicza i Treblowa w XIX/XX wieku, więc można je między pomysły Bławatskiej i innych włożyć.
Ja wiem, że z jednej strony brak wiedzy o Słowianach z drugiej emocjonalne uniesienia,ale w pierwszym przypadku należy opierać się na weryfikowaniu wiedzy i solidnych badaniach, a w drugim z pewnością nie popadac w new age, ponieważ to systemowo/popkulturowy ersatz w zamian za rozwój duchowy.
Owszem poray, trzeba jedne bajki zamieniać w drugie, bo od mówienia prawdy, to ci wpierw łeb odpadnie nim ludzie zaczną cię słuchać.
Po prostu, jedno kłamstwo trzeba zastąpić drugim. Tylko świadomi ludzie będą wiedzieć to, że kłamstwo zastąpiono „prawie prawdą”, a prawie prawdą ociera się w tym wypadku o naszą prawdziwą przeszłość.
Trzeba wmawiać ludziom „nawet bajki”, by w końcu oderwali się od tych żydowskich bredni, które zrobiły z tego narodu posłuszne zombiaki miedzynarodowych korporacji, a Watykan do takiej megakorporacji Fenicjan, jak najbardziej się zalicza.