Liczba wyświetleń: 832
Profesor Jerald Schnoor z University of Iowa zauważa, że produkcja biopaliw z kukurydzy zagraża zasobom wody pitnej. Niedawno informowaliśmy o innych zgubnych następstwach rozpowszechniającej się produkcji biopaliw.
Podczas niedawnego sympozjum dotyczącego biopaliw, które zorganizował Instytut Medycyny amerykańskich Akademii Narodowych (to odpowiednik Polskiej Akademii Nauk), profesor Schnoor poinformował, że w niektórych hrabstwach stanu Iowa zużycie wody z podziemnego zbiornika Jordan przekroczyło poziom, w którym zbiornik nadąża się uzupełniać. Wszystkiemu winna jest produkcja biopaliw, gdyż podczas procesu fermentacji używana jest woda o wysokiej czystości. Już w 2009 roku stanowy urząd geologiczny alarmował, że Jordan jest zbyt mocno eksploatowany w niektórych regionach. Sytuacja jest coraz gorsza. Już 40% amerykańskiej produkcji kukurydzy przeznaczana jest na biopaliwa. W Iowa odsetek ten sięgać może nawet 75%.
Profesor Schnoor przytoczył przykład jednego tylko zakładu produkującego biopaliwa, zaznaczając przy tym, że jest on mniej efektywny niż nowoczesne zakłady. Lincolnway Energy Plant w mieście Nevada produkuje rocznie 190 milionów litrów biopaliw. Zużywa w tym celu kukurydzę hodowaną na powierzchni 40,5 tysiąca hektarów oraz 760 milionów litrów wody.
W 2007 roku Schnoor był jednym z autorów raportu, w którym stwierdzono, że biorafineria, która produkuje rocznie 100 milionów galonów paliwa (ok. 380 milionów litrów) zużywa tyle wody, że wystarczyłoby do zasilenia miasta z około 5000 mieszkańców. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda na zachodzie USA, gdzie nie można polegać na opadach deszczu i pola muszą być sztucznie nawadniane.
Problem jednak w tym, że, jak wynika z przeprowadzonych badań, generalnie małe społeczności są zadowolone z istnienia rafinerii biopaliw. Zakłady takie zwykle bowiem istnieją na ubogich rolniczych terenach i mają pewien pozytywny wpływ na lokalną gospodarkę. Ponadto w porównaniu do innych rodzajów zakładów przemysłowych lokowanych w takich miejscach – rafinerii ropy naftowej, zakładów przetwórstwa mięsa czy farm hodowlanych – wpływ rafinerii biopaliw na środowisko wydaje się niewielki. Dotkliwy staje się w czasie suszy i dopiero wtedy, gdy lokalne władze nakładają ograniczenia w zużyciu wody, mieszkańcy zwracają większą uwagę na problem jej niedoborów. Theresa Selfa, profesor ze State University of New York, która prowadziła powyższe badania, mówi, że poparcie dla rafinerii biopaliw byłoby z pewnością mniejsze, gdyby mieszkańcy byli wcześniej informowani o powodowanych przez nią problemach.
Autor: Mariusz Błoński
Na podstawie: Scientific American
Źródło: Kopalnia Wiedzy
no tak:)Pola naftowe to czysta ekologia przyszłości a British Petroleum działa charytatywnie na rzecz pokoju w Afryce!
produkcja biopaliw chyba ogólnie nie jest trafiona
http://ziemianarozdrozu.pl/encyklopedia/71/biopaliwa-1-i-2-generacji
tylko krytykując to rozwiązanie profesor powinien określić jaka jest alternatywa, jeśli postuluje powrót do paliw kopalnych to wiadomo o co chodzi :]
dla mnie tylko energia wodna(rozsądna)/słoneczna/wiatrowa i pojazdy elektryczne/na wodór/na sprężony gaz/etc.
Jeśli już to powinni przerabiać zużyty olej jadalny na biopaliwo. Owszem wyszło by tego o wiele mniej, ale przynajmniej by przetwarzali coś co normalnie było by wyrzucone.
A kto im każe używać czystej wody. Wymyślili se głupio to o durne skutki mają.
Niech wezmą wodę po oczyszczalni ścieków i już. Też jest czysta ale do picia za bardzo się nie nadaje.
Nie rozumiem też dlaczego oni upierają się na tę kukurydzę skoro je produkcja jest tak skomplikowana. Algi rosną znacznie szybciej i w obecności powszechnie dostępnej wody morskiej. Produktem ubocznym jest czystsza woda morska. 🙂
Może warto by rozpocząć poważną debatę nad ograniczaniem zapotrzebowania na paliwa i ogólnie energię…Tworzymy rekordowo irracjonalny system.
fugazi
popieram, proponuję np. progresywną opłatę za ogrzewanie i media w przeliczeniu na osobę, niech ci którzy mają wielkie mieszkanie, nie gaszą świateł, biorą dziennie kąpiel zamiast prysznica płacą nieproporcjonalnie więcej od tych oszczędzających
Tak,ale miałem na myśli dalej idące zmiany systemowe:nadprodukcja,nadkonsumpcja,produkcja wszelkich „jednorazówek” koszty reklam i marketingu,konkurencja „wewnętrzna itp itd…
Jak nie będzie zapotrzebowania na jednorazówki to nie będą ich produkować.
Co do psujących się urządzeń nie każdy potrafi wybierać sprzęt bo się po prostu nie zna.
Często słysze ten argument ale się z nim nie zgadzam.Rynek kształtuje potrzeby a nie zaspokaja je.Kup dziś coś co nie jest „jednorazówką”.Potrzeba rewolucyjnej zmiany systemowej.
Oczywiście musimy dojść do porozumienia ile dany sprzęt powinien działać bo to różnie możemy interpretować.
„Jak nie będzie zapotrzebowania na jednorazówki to nie będą ich produkować” a jak się zakaże sprzedaży jednorazówek to też nie będą ich produkować (tylko ze ktoś musi mieć taka władzę żeby zakazać), kiedyś każdy chodził na zakupy ze swoją siatką, nie było jednorazówek i jakoś dało się żyć; tak samo ze sprzętem – np. wiadomo że tradycyjna żarówka ma przy zastosowaniu odpowiedniej technologii bardzo długą trwałość, gdyby istniały odpowiednie regulacje to produkcja krótkotrwałych bubli była by zakazana;
problem jest chyba taki że ludzie (nie wszyscy oczywiście) są z natury zachłanni i jak im się podsunie pod nos promocję to wywalą swój 10-cio letni na chodzie odkurzacz (o ile nie jest zrobiony w taki sposób że się po 5-ciu latach sypnie) i kupią fajny lśniący nowy;
to raczej rynek kształtuje potrzeby – bez większości współczesnych gadżetów spokojnie dało by się żyć
piotrpawel-kiedyś już tu było na ten temat sporo przy innej okazji.To światowy trend wszystkich producentów,który szybkimi krokami szykuje nam apokalipsę.Porównaj choćby przeciętny telewizor z lat 90. i najnowsze produkty albo Merca czy BMW z 80. i obecnie…