Liczba wyświetleń: 798
Jako pierwsze miasto na Pomorzu, Kościerzyna już od 1 kwietnia zapewni mieszkańcom i turystom darmowe przemieszczanie się po mieście autobusami – ani stali rezydenci, ani goście nie zapłacą nic za bilety.
Jak pisze „Gazeta Wyborcza”, inicjatorem zmian jest nowy burmistrz Michał Majewski oraz rada miasta: Chcemy w ten sposób ograniczyć ruch samochodów, zmniejszyć zanieczyszczenia powietrza oraz zachęcić mieszkańców do podróży środkami komunikacji zbiorowej – mówi Majewski.
Miasto liczy 24 tysiące mieszkańców, obsługują je trzy linie autobusowe. Bilet normalny kosztował do tej pory 2,2zł, ulgowy 1,1zł. Jak twierdzi burmistrz: Z różnego rodzaju ulg korzysta blisko 70 proc. pasażerów. Wpływy ze sprzedaży biletów nie są więc na tyle duże, byśmy nie mogli pokryć tej kwoty środkami z budżetu miasta.
Ile te zmiany będą kosztowały Kościerzynę? Do tej pory środki zabezpieczone w budżecie na komunikację miejską wynosiły 250 tysięcy złotych – po zmianie wzrosną do 300 tysięcy.
Pierwszym polskim miastem, które wprowadziło bezpłatną komunikację miejską, były Żory – od maja zeszłego roku pasażerowie jeżdżą tam bez opłat aż siedmioma liniami. Wcześniej autobusy świeciły pustkami, teraz pełne są mieszkańców. W dzień nauki szkolnej z komunikacji korzysta nawet 10 tysięcy osób dziennie. Co istotne, Żory finansowo nie odczuły tej zmiany. Jak to możliwe? Kiedy bilety były płatne, wpływy z nich były zbyt małe, by pokryć rosnące koszty eksploatacji. Miasto zrezygnowało więc z biletów, ogłosiło nowy przetarg na usługi komunikacyjne, na ulice wyjechały mniejsze pojazdy. W efekcie dopłata do komunikacji nie wzrosła.
Zdaniem ekspertów, za tym przykładem mogą pójść mniejsze gminy, gdzie jest niska jakość usług przewozowych i niewielkie wpływy z biletów, dużych miast nie stać jednak na taką rewolucję. To rozwiązanie nie sprawdzi się w średnich i dużych miastach. W Gdyni wpływy ze sprzedaży biletów wynoszą ponad 68 mln zł rocznie i w 42 proc. pokrywają koszty funkcjonowania komunikacji. Żeby wprowadzić darmowe przejazdy, trzeba byłoby znaleźć te pieniądze w budżecie kosztem innych zadań realizowanych przez samorząd – mówi Marek Wołek z Katedry Rynku Transportowego Uniwersytetu Gdańskiego. Twierdzeniu temu jednak można przeciwstawić przykład stolicy Estonii, Tallina, gdzie w 2012 roku mieszkańcy w referendum zadecydowali o bezpłatności usług komunikacyjnych. Decyzja ta przyniosła miastu korzyści polityczne i marketingowe.
Źródło: Nowy Obywatel
„Stali rezydenci”?
Nie umieściliście tego newsa trochę za wcześnie ?
Warto też mieć na uwadze, że bilety też generują koszta. Po pierwsze infrastruktury do kasowania biletów, biletomaty, kasowniki, już nie te czasy, technologia kosztuje a na państwowym gdzie ceny często są zawyżane koszta pewnie jeszcze rosną.
Oprócz tego trzeba opłacić kontrolerów, oni za darmo pracować nie będą. Ale za to można w ten sposób wygenerować miejsca pracy, a to że nieproduktywnej i generującej niepotrzebne koszta to już nie ważne. Zawsze to kolejne głosy w wyborach kupione za pieniądze podatników i większe koszta w mieście.
Ponadto musi być jeszcze jakaś administracja zajmująca się organizacją infrastruktury, kontrolerów a do tego ściąganiem należności. To też są koszta ale niestety nikogo to nie obchodzi a powinno.
Uwolnienie komunikacji miejskiej może w pierwszym roku się nie zwróci, ale mogą się opłacić efekty czyli podniesienie atrakcyjności miasta – mniejsze korki, większy ruch ludzi to też więcej pieniędzy wydanych u lokalnych przedsiębiorców i nie tylko przez mieszkańców ale też przyjezdnych którzy do tej pory unikali miasta z powodu właśnie korków.
http://motherboard.vice.com/read/elon-musk-burning-fossil-fuels-is-the-dumbest-experiment-in-history-by-far?trk_source=popular