Liczba wyświetleń: 796
Szczęśliwy jest kraj, który ma mądrego przywódcę i dobrego gospodarza. Białorusinom zazdroszczę Łukaszenki…
W porównaniu z Polską lub Ukrainą, Białoruś jest rzadką w świecie oazą politycznej stabilności i zdrowego gospodarskiego rozsądku. Przywódca Białorusi Aleksander Łukaszenka, „baćko” (ojczulek) to oddany swemu krajowi wzór do naśladowania, którego wiele narodów, rządzonych przez złodziei i psychopatów, może Białorusinom tylko pozazdrościć. 21 kwietnia wygłosił on orędzie do narodu i parlamentu, w którym odniósł się do perspektyw współpracy z Zachodem i prób destabilizacji sytuacji w jego kraju.
„Białoruś i Unia Europejska mogą w tym roku wyprowadzić swoje kontakty na jakościowo nowy poziom, jeśli tylko Zachód nie będzie wykazywać uprzedzenia, nieufności i stawiać nieakceptowalnych warunków” – powiedział Aleksander Łukaszenka. „Musimy w tym roku przybliżyć się do pełnowartościowej współpracy we wszystkich kierunkach”.
Zdaniem Łukaszenki współpraca z Zachodem to „klucz do inwestycji, nowoczesnych technologii, zasobów i pojemnych rynków”. „Dialog, jaki się między nami zawiązał, odpowiada nie tylko obopólnie korzystnym interesom gospodarczym, ale ma też na celu podtrzymanie stabilności politycznej w europejskim regionie” — powiedział prezydent Białorusi.
Łukaszenka podkreślił, że Białoruś „tak jak była, tak i pozostaje niezawodnym partnerem w walce z głównymi zagrożeniami transgranicznymi”. „I tu możemy osiągnąć znaczny sukces. Najważniejsze to pozbyć się zwyczaju spoglądania na siebie z uprzedzeniem i nieufnością, pouczania i stawiania wstępnych warunków. To jest bowiem dla nas nie do przyjęcia” — podkreślił Łukaszenka.
Prezydent Białorusi wezwał Zachód, by odstąpił „od dotychczasowych zasad we wzajemnych relacjach” i przestał „pouczać Białorusinów”. Nie opowiadajcie nam: „Użyliście – że niby, my, władze Białorusi – zbyt dużej siły wobec demonstrantów. A co to, my ślepi jesteśmy? Czyż nie widzimy, co się dzieje u was, w samej Unii Europejskiej? Ile tam destrukcji?” — powiedział Łukaszenka, podkreślając, że w odróżnieniu od krajów UE, na Białorusi władze jednak „nie trują ludzi gazem”. Białoruski lider określił jako niedopuszczalną sytuację, w której kierownictwo kraju który sam „truje demonstrantów gazem łzawiącym”, następnie „innych obwinia o użycie nadmiernej siły”.
Białoruski prezydent podkreślił, że chodzi o obronę ważnych wartości. Dla narodu białoruskiego „stabilność, bezpieczeństwo, suwerenność i niezależność to rzeczy święte”. „Jeśli ktoś uczyni na to zamach, użyjemy całej naszej siły. I nie będziemy się wcale oglądać, jak nas potem ocenią inne kraje” — uprzedził Łukaszenka.
„Mało Wam Ukrainy?” — zapytał prezydent Łukaszenka pod adresem Zachodu, dodając, że nie chce powtórki z tych wydarzeń, ani „majdanu” na Białorusi. „Nie chcę bić, strzelać do swoich ludzi, używać gazu. Poprzysiągłem sobie nie dopuścić do takich starć” — zaznaczył Łukaszenka. „Będę robić wszystko do jakiegoś stopnia, dopóki to wystarczy dla zapewnienia porządku, ale jeśli poczuję, że jutro przebierze się miarka w zakresie zapewnienia porządku prawnego, wtedy sięgniemy po najostrzejsze środki i nie będziemy się cackać. Naród potrzebuje władzy, która wie czego chce i umie to zapewnić” — uprzedził szef Białorusi. Dał niedwuznacznie do zrozumienia, że dostrzega obcą rękę w ciągłym podżeganiu do wystąpień przeciwko prawowitej władzy na Białorusi.
Białoruski lider uznał jednak, że Zachód „już niebawem zrozumie swoje błędy” i wezwał do wspólnego rozwiązywania „tych problemów”. „Gdzie wasza tak zwana demokracja, tak zwana tolerancyjność?” — zauważył Łukaszenka „Jak traktujecie tych biednych uchodźców i jak wam nie wstyd krytykować Białoruś w takiej sytuacji?” — zapytał Łukaszenka. Podśmiewając się z Warszawy powiedział, że Białoruś przyjęła u siebie bez wahania około 160 tys. ukraińskich uchodźców, a o wiele większa i bogatsza Polska „nie może przełknąć u siebie nawet pięciu tysięcy uciekinierów, choćby syryjskich chrześcijan, z piekła Bliskiego Wschodu”.
Autorstwo: Bogusław Jeznach
Źródło: NEon24.pl