Liczba wyświetleń: 293
Dzikie zwierzęta coraz częściej pojawiają się na ulicach miast. Niemcy coś o tym wiedzą, ponieważ właśnie mierzą się z pewnym futrzastym problemem. Jest nim szop pracz.
Te z pozoru sympatyczne ssaki pochodzą z Ameryki Północnej i nie powinny w ogóle występować w Europie. Sprowadzono je tu w latach 1930. z myślą o hodowli na futra. Część z nich uciekła z ferm, inne wypuszczono celowo. Dziś szopy można spotkać w kilkunastu krajach Unii Europejskiej – od Hiszpanii po Czechy.
Największe zagęszczenie szopów notuje się w niemieckim mieście Kassel, gdzie – według szacunków – żyje aż 30 tys. osobników. Na każde 100 ha przypada tu aż 100 szopów. Nie bez powodu Kassel nazywa się dziś „stolicą szopów”. Futrzaki są tu obecne wszędzie. Ich wizerunki zdobią pamiątki, a nawet stroje miejskiej drużyny lacrosse.
Mieszkańcy przyzwyczaili się do ich obecności, choć nie bez obaw – szopy wychodzą po zmroku, nie boją się ludzi, a ich działalność coraz częściej kończy się szkodami. Zdarzało się, że zwierzęta zakładały gniazda na strychach, wchodziły do muzeów, a nawet gryzły ludzi w ogrodach. Straty liczone są w dziesiątkach tysięcy euro.
W związku z gwałtownym wzrostem populacji wiele europejskich państw – zwłaszcza Niemcy – zdecydowało się na aktywną walkę z szopami. Głównym narzędziem są odstrzały, które z roku na rok rosną. W sezonie 2004/2005 w Niemczech zarejestrowano odstrzał około 20 tys. szopów, natomiast w sezonie 2024/2025 ta liczba wzrosła do niemal 240 tys. osobników.
W niektórych regionach stosuje się systemy premiowe – w Brandenburgii za każdego zabitego szopa wypłacane jest 25 euro, a w Meklemburgii-Pomorzu Przednim mieszkańcy mogą otrzymać nawet 50 euro na zakup pułapek.
System premiowy daje rezultaty, bo tylko w ostatnim roku w Meklemburgii zlikwidowano 22 tys. szopów, czyli o 2 tys. więcej w porównaniu ze średnią z ostatnich 5 lat.
Szopy pracze dotarły z Niemiec do Polski i jako gatunek inwazyjny stają się coraz większym problemem.
Autorstwo: Miłosz Magrzyk
Źródło: PolishExpress.co.uk