Liczba wyświetleń: 1120
W okresie przedświątecznym duże media próbują zohydzać i obrzydzać ludziom Boże Narodzenie. Nie inaczej jest w tym roku. W utrzymywanej pod przymusem z naszych podatków rządowej telewizji pojawiła się Agnieszka Holland, która opowiadała o swoich planach założenia własnej religii.
Kogo zaprosić do rządowej telewizji utrzymywanej z podatków obywateli deklarujących się jako katolicy w okresie tuż przed jednym z największych katolickich świąt? No wiadomo, że kogoś, kto jest wrogiem Kościoła.
W TVP Info w programie „Sto pytań do…” wystąpiła Agnieszka Holland. W programie była mowa o wierze. „Czy jest pani osobą taką w pełni wierzącą?” – zapytała prowadząca program w rządowej telewizji. „I tak i nie” – odpowiedział Holland. „Nie jestem członkinią Kościoła żadnego” – dodała.
Jak się okazuje, promowana namolnie reżyser myślała, by założyć własną religię. „Myślałam, żeby własny zbudować, ale…” – kontynuowała, na co wtrąciła się prowadząca ze śmiechem. „Myślę, że wiernych by pani spokojnie znalazła” – dopowiedziała.
„Szczerze mówiąc, jak już zaczęłam tę myśl poważniej traktować, to okazało, że jest mnóstwo ludzi, których znam, którzy chętnie by się przyłączyli. Staliby się tą wspólnotą” – wyznała Holland. „Ale zrozumiałam też, nawet się z teologami naradzałam i nawet wymyśliłam, gdzie mogłyby się odbywać takie zgromadzenia. W planetariach” – wypaliła Agnieszka Holland. Następnie odkrywczo stwierdziła, że „w każdym większym mieście jest planetarium”, które – jej zdaniem – jest „pięknym miejscem” do „takiego transcendentnego kontaktu z nieskończonością jakąś”. „Ale to wymaga bardzo dużo czasu, którego nie miałam. Także myślę, że nic z tego nie wyjdzie” – zaznaczyła Agnieszka Holland.
Dalej przyznała, że „jest wielka potrzeba jakiejś nowej wiary i nadziei”. Może nie byłoby takich potrzeb, gdyby przedtem szatańskie siły nie próbowały na siłę niszczyć chrześcijaństwa, chociażby poprzez takie występy w dużych mediach przymusowo opłacanych z naszych pieniędzy?
Autorstwo: DC
Na podstawie: X.com
Źródło: NCzas.info
A to ta pani nie przeszła na islam? Jaka szkoda… Ale nic straconego. Można by zorganizować jakąś zrzutkę na samolot i… lepiankę, w której pani Agnieszka przez rok pomieszka sobie w Afganistanie, chłonąc wiarę i kulturę ukochanych gości! Jeśli do tego dojdzie, zobowiązuję się, że przez ten rok będę jej z własnych funduszy co miesiąc dosyłał nowy wór na kartofle, w jakich paradują kobiety w tym pięknym kraju. Planetariów tam wprawdzie nie ma, ale jeśli sobie w dachu lepianki wytnie dziurę, to da radę. Elektrycznych latarni tam mało, niebo gwiaździste nad nią…
Szanowna Pani Agnieszka Holland niech sie pani tymi wpisami ludzi nie przejmuje…nadal mamy i to specjalnie dla szanownej pani zarezerwowane wolne miejscie w naszej znakomitej psychodni dla ludzi groznych niepoczytalnych dla otoczenia, a szanowna pani spelnia te warunki .
Starość nie radość. Jednak to prawda, że im człowiek starszy tym niby mądrzejszy jak głupio mądry osioł, ale jednak z mniejszą sprawnością umysłową. Ja bym polecał pani Agnieszce, która utożsamia się z samą sobą, aby przeczytała poniższe króciutkie opowiadanie Mrożka, idealnie opisujące aktualny stan umysłu i „kariery” pani „Agnieszki”, czy jak jej tam naprawdę na imię.
cytując jej mistrza: „SZTABSKAPITAN HIPOLIT”
O, nie! Nie od razu został sztabskapitanem. Kiedy powołano go do służby w Cesarskim Wojsku, w roku 1844 nie był nawet sztabsporucznikiem. Co mówię! Nawet sztabskapralem, sztabsstarszym szeregowcem nawet. Zamierzał studiować filozofię. Dopiero na początku roku 1854 spotkało go pierwsze wyróżnienie. Armata przejechała mu nogę i został wymieniony w spisie chorych. Początkowo otrzymywał listy od przyjaciół. Krzątanina koszarowa wypełniała mu życie. A to upaść, a to powstać, a to Niech żyje Najjaśniejszy Dom!, zakrzyknąć. Tępiał. W roku 1859, przed defiladą, nie pozwolono mu nosić okularów. Po co? pytano się go. Surowe było jego życie. W roku 1867 kopnął go koń od lawety. Zaczął tracić pamięć. Z uczuć ludzkich została mu tylko gorąca miłość do zwierząt. W roku 1872 przez zapomnienie ubrał skarpetki. Nasłano nań dwa pułki żandarmerii konnej. Przejechali go. Leczył się w szpitalu wojskowym. W roku 1880 umarł, ale dostał powtórne powołanie. Musiał się stawić. Stwardniał już zupełnie. Kiedy w roku 1893 przyjechał na pierwszy urlop, zażądał na obiad tylko wody z bagna. Jeszcze w roku 1914 używano go jako ośki w taborach. A potem nikt już nie słyszał o sztabskapitanie Hipolicie. Taka to historia.
Ta baba już całkowicie ,,odleciała,, Może pora do ,,tworek,,?