Liczba wyświetleń: 3825
W Stanach Zjednoczonych, Australii i Wielkiej Brytanii powoli popularność zdobywają naturalne pochówki. Są one nie tylko bardziej zgodne z naturalnym cyklem życia i śmierci, ale – przynajmniej teoretycznie – mogą pomóc w ocaleniu wszystkich zagrożonych gatunków lądowych.
Tradycyjne pochówki wiążą się z zanieczyszczeniem ziemi i wody związkami chemicznymi użytymi podczas balsamowania oraz materiałami z rozkładających się trumien. Kremacja zanieczyszcza powietrze. Ponadto pochówki takie sporo kosztują.
Coraz więcej osób chowa jednak zmarłych w biodegradowalnych trumnach poza tradycyjnymi cmentarzami. W Południowej Karolinie istnieje na przykład 28-hektarowy Ramsey Creek Preserve. To niewielki rezerwat przyrody i miejsce, w którym można chować zmarłych. Ciała są grzebane wśród drzew, a na miejscu pochówki sadzone są zagrożone gatunki roślin. Rezerwat zapewnia też ochronę występującym tam ptakom, kojotom i niedźwiedziom. Miejsca pochówku nie są oznaczane nagrobkami. Bliscy zmarłej osoby zapamiętują je za pomocą koordynatów GPS lub cech charakterystycznych otoczenia.
Matthew Holden z australijskiego University of Queensland wyliczył, ile pieniędzy udało by się zebrać na ochronę przyrody, gdyby wszysty mieszkańcy USA byli chowani w takich miejscach jak Ramsey Creek Preserve. W jego obliczeń wynika, że chowając w ten sposób rocznie 1,2 miliona Amerykanów można by zebrać każdego roku 3,8 miliarda USD. W 2012 roku ukazały się badania, których autorzy wyliczali, że uratowanie wszystkich zagrożonych gatunków lądowych kosztowało by 4 miliardy USD rocznie.
Holden, który jest matematykiem, zainteresował się kwestią naturalnych pochówków gdy nagle w wieku 30 lat zmarł jego najlepszy przyjaciel. „To był olbrzymi szok. Zdałem sobie sprawę, że nie jestem niepokonany, mogę odejść w każdej chwili. Zacząłem się zastanawiać, jak zrobić najlepszy użytek ze swojego ciała po śmierci” – stwierdza naukowiec.
Obecnie istnieją już setki miejsc, w których ludzi chowa się w sposób jak najbardziej zbliżony do naturalnego. Jednak niewiele z tych miejsc łączy funkcję cmentarza i rezerwatu przyrody. W USA jest siedem takich obszarów, w Wielkiej Brytanii dwa, a w przyszłym roku ma pojawić się kilka w Australii.
„Ludzie poszukują sposobu na pozostawienie po sobie jakiegoś dziedzictwa. Dlatego też wydajemy dużo pieniędzy na kosztowne trumny i nagrobki. Może powinniśmy wydawać te pieniądze na dziedzictwo w postaci środowiska naturalnego?” – mówi Holden. Z kolei Kevin Hartley z australijskiej organizacji Earth Funerals zauważa, że w naturalnych pochówkach ludzi pociąga fakt, iż ich bliscy spoczywają w miejscach bliskich naturze, a nie na obszarach zabudowanych kamiennymi nagrobkami.
Organizacja Earth Funerals zakłada właśnie miejsce naturalnego pochówku na podarowanych jej obszarach rolnych w pobliżu Armidale. Pieniądze z pochówków zostaną przeznaczone na przywrócenie tych obszarów dzikiej przyrodzie, wspomogą też finansowanie pobliskiego korytarza, z którego korzystają dzikie zwierzęta. Każdy pochówek pozwoli na rewitalizację około pół hektara terenu.
Autorstwo: Mariusz Błoński
Na podstawie: NewScientist.com
Źródło: KopalniaWiedzy.pl
Nie wiem po co w ogóle te trumny i te wszystkie ozdoby – to tylko nabijanie kasy, prawdziwy przemysł na umarłych! Najlepiej i najekologiczniej byłoby zawijać zwłoki np. w bawełniane prześcieradło (chociaż i tego szkoda!) i zakopywać w ziemi, a dla najbliższych robić mały kopczyk z czym tam chcą, krzyżem albo jakimś kamlotem.
Uważam, że szczególnie ciała ekologistów powinny być porzucane w naturze, by wzmacniać swym truchłem różnorodność. Brak tego ostatecznego dopełnienia w ich walce wydaje się zaniechaniem misji, lub ostatecznym zwątpieniem w jej celowość.