Liczba wyświetleń: 762
95 lat temu, 12 kwietnia 1919 roku, powstał Związek Ziemian Wołynia, którego członkowie rozprawiali na zjeździe o polskości Kresów. Dziś nie ma o czym rozmawiać, choć Polacy wciąż nie chcą przyjąć tego do wiadomości.
Ostatnie wydarzenia na Ukrainie, w szczególności zaś rosyjska interwencja na Krymie, obudziły w Polsce demony. Do nigdy niezasypiającej głupoty dołączył nieco komiczny imperializm w wersji mikro i sentymentalny nacjonalizm. Wszystkie one krzyczą głośno: „polskie Kresy!”, „Polski Lwów!”. Równie dobrze mogłyby krzyczeć „polska Alaska!”.
Gdy tylko zaczęto spekulować, że Rosja może zechcieć zagarnąć dla siebie wschodnią i południową Ukrainę, a szczególnie gdy sięgnęła już po Krym, pojawiły się w Polsce opinie, że powinniśmy z kolei „odzyskać” Lwów i otaczające go tereny (być może aż po Zbrucz?). Nikt poważny ich na szczęście nie podchwycił, ale dyskusje toczone w serwisach społecznościowych i niektórych portalach internetowych jasno pokazują, że nie brakuje osób, dla których włączenie Kresów w granice Rzeczpospolitej powinno być stałym celem polskich rządów. Przekonanie takie należy uznać za groźne dla bezpieczeństwa i dobrobyt naszego kraju.
ZAPOMNIEĆ O KRESACH
Trzeba powiedzieć wyraźnie, że jakiekolwiek plany „odzyskiwania” ziem należących obecnie do naszych wschodnich sąsiadów są nie tylko całkowicie nierealistyczne, ale przede wszystkim ze wszech miar dla Polski szkodliwe. Jakakolwiek agresja militarna z naszej strony oznaczałaby wyłączenie nas poza nawias społeczności szeroko pojętego Zachodu, przy jednoczesnym podważeniu przez nas samych powojennego porządku w Europie (a więc również naszych granic na zachodzie, północy i południu). Polska stałaby się państwem bez sojuszników, mającym wrogów na całej wschodniej granicy i leżącym coraz bliżej Rosji, która mogłaby teraz jeszcze śmielej dążyć do przywrócenia swojej dominacji na obszarze byłego ZSRR. Do tego należy doliczyć koszty integracji i utrzymania (jeśli nie wojny domowej) dużego i biednego obszaru zamieszkałego przez ludność wrogą, obcą kulturowo i językowo.
Tymczasem to istnienie niezależnej, stabilnej i rozwijającej się Ukrainy powinno być naszym celem i pragnieniem. Jest tak nawet pomimo sporów historycznych między oboma krajami, żywych nacjonalizmów i możliwej w przyszłości rywalizacji w regionie. Polska polityka wobec wschodniego sąsiada determinowana jest w ostatnich dekadach przekonaniem o konieczności utrzymania bufora między Rzeczpospolitą a Rosją. Nawet jeśli o tym zapomnieć, biedna i pogrążona w zamęcie Ukraina generować będzie stałe zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa. Z drugiej strony dobrosąsiedzkie, partnerskie relacje na różnych płaszczyznach (politycznej, gospodarczej, kulturalnej) byłyby nad wyraz korzystne. Ale niemożliwe, jeśli wciąż będzie nam się wydawać, że „szkoda gadania (…) nie ma jak Lwów!”.
Polska znajduje się zatem między Odrą a Bugiem, między Tatrami a Bałtykiem i nigdy już nie będzie ani „od morza do morza”, ani nawet od Szczecina do Lwowa. I trzeba mieć nadzieję, że tak już zostanie, bo gdyby coś miało się w tym względzie zmienić, oznaczałoby to niechybnie tragedię wojny, migracji i przesiedleń.
KRESÓW JUŻ NIE MA
Oczywiste jest, że Kresy odegrały w polskiej historii doniosłą rolę, a okres ich przynależności do Rzeczpospolitej wspominany jest jako czas świetności naszego państwa. To jasne, że dziedzictwo kulturalne Kresów jest dla polskiej kultury i tożsamości kluczowe i bezcenne. Nie można o tym wszystkim zapominać, wręcz przeciwnie, pamięć o historii należy pielęgnować. Stąd zrozumiała jest potrzeba organizowania chociażby festiwalu kultury kresowej w Mrągowie (choć proszę sobie wyobrazić reakcje na analogiczny festiwal urządzony w Niemczech przez Erikę Steinbach!), nie mówiąc o poważniejszych przedsięwzięciach kulturalnych.
Problem zaczyna się wtedy, gdy świadomość dawnej polskości Kresów (które nigdy nie były jednakowoż polskie na wyłączność!) służyć zaczyna za uzasadnienie do współczesnych politycznych i militarnych poczynań. Czy nawet do jakiegokolwiek podważania prawa Litwinów, Białorusinów i Ukraińców do należących dziś do nich ziem. Nie ma znaczenia, jaki procent mieszkańców Lwowa i Wilna stanowili przed wojną Polacy i kto wybudował tamtejsze kamienice, kościoły itd. Nieważne jest, że na Kresach urodził się Mickiewicz, Kościuszko, Piłsudski i inni. Nie jest istotne, jak niesprawiedliwe były jałtańskie (nie mówiąc o rozbiorowych) podziały. Liczy się to, że w wyniku wojen, deportacji, repatriacji i czystek etnicznych (zostawmy na boku spory o termin „ludobójstwo”) polskie Kresy przestały istnieć. Zostały co najwyżej wzniesione przez Polaków budynki, mniej lub bardziej zaniedbane zabytki, które wzbudzać powinny zadumę nad losami państw i narodów, nie zaś rządzę posiadania.
Nie ma polskich Kresów, bo nie ma tam już Polaków. Kolejni z naszych wielkich rodaków rodzić się będą w Szczecinie czy Wrocławiu, nie zaś w Nowogródku lub Krzemieńcu. Dziś Lwów jest ukraiński chyba nawet bardziej niż Wrocław jest polski, u nas wciąż nie brakuje bowiem głosów, że nie warto restaurować dolnośląskich zabytków ze względu na ich niemiecki rodowód. Polskość Kresów jest więc dziś złudzeniem, mitem, fantasmagorią żyjącą w sentymentalnych umysłach.
Dla prób zdobycia Lwowa – jakimkolwiek sposobem – nie ma zatem żadnego uzasadnienia. Mogłoby to służyć jedynie podbudowie ego tych ludzi, którzy czują potrzebę bycia obywatelem chociażby najmniejszego i czysto regionalnego mocarstewka. Poprawiłoby to również chwilowo samopoczucie tych, którzy sądzą, że „historyczna racja” o ojcach, dziadach i sztandarach może uzasadniać działania nieliczące się z losem milionów ludzi. Oby nigdy nie spełniły się ich sny.
Autor: Roman Sidorski
Zdjęcie: Водник
Źródło: Histmag.org
Licencja: CC BY-SA 3.0
Ale prawdą jest pierwsza część tego zdania, że polskich kresów już nie ma drogi adminie.
heh, a jakby w podobnej sytuacji byl Izrael? To co by zrobil? 😀
Autorze -Roman Sidorski ale bełkot(babel).
Jak miałby pan dom i ktoś go by panu zabrał pod byle pretekstem to pan by o niego nie walczył? ok. Było minęło ZAPOMINAMY o całej sprawie pewnie i tak nam się nie należał (takie myślenie jest dziś w cenie szczerze)…
Bełkot
„…oznaczałaby wyłączenie nas poza nawias społeczności szeroko pojętego Zachodu” w jakim świecie Ty człowieku żyjesz? Skończyłem studia na uczelni która jako jedna z 4 polskich jest rekomendowana na świecie, a dymam u naszych „przyjaciół” zza odry na budowie:/ Pomimo ambicji, pracy i wielu starań okazuje się, że dla nas POLAKÓW pracy wystarczy na budowie, przy sprzątaniu i podcieraniu tyłków…. ja się już czuje poza nawiasem.
„…przy jednoczesnym podważeniu przez nas samych powojennego porządku w Europie” niech się kolega poduczy troszku historii. Np tacy Niemcy uznają granice swojego kraju sprzed 39roku, tak więc jeśli odzyskają to co uważają za swoje to niewiele nam zostanie.
„i nigdy już nie będzie ani „od morza do morza”, ani nawet od Szczecina do Lwowa” szaman się znalazł:) usiadł i se z fusów wywróżył 🙂 Będzie! uwierz mi, że będzie. Musimy się tylko pozbyć tych podrabianych Polaków, którzy tak umiłowali i chętnie przyjmowali nasze szlacheckie nazwiska ze ,-ski na końcu.
” Nieważne jest, że na Kresach urodził się Mickiewicz, Kościuszko, Piłsudski ” Mickiewicz swoją drogą, ale jak ktoś wymienia mi jako autorytet w domyśle, agenta niemieckiego, masona który wykrwawił mój kraj w niepotrzebnej wojnie, na którą chyba tylko on miał ochotę. Dzięki któremu zahamowano rozwój technologiczny armii, stąd późniejsze bohaterskie epizody naszych rodaków, którzy nie wahali się z szabelką w dłoni lecieć na czołgi. A żeby było ciekawie, dalej nasz autor wymienia niespełnionego i miernego należało by dodać artystę, który objął dowództwo chyba tylko dlatego, że los chciał sobie z nas zażartować.
Tak wielki Kościuszko, podczas bitwy ucieka z pola zostawiając swoich ludzi, i na kolanach prosi o wybaczenie przełożonych płacząc przy tym jak dziecko.
Czytając takie bochomazy dopiero dociera do mnie jak ważną sprawą było dla naszych wrogów, wycięcie w pień polskiej inteligencji. Ale nie martwię się. Polacy się budzą, za granicą zaczynają dostrzegać wielkość i wybitność naszego narodu(wystarczy chwile przyjrzeć się obywatelom „starej europy”). Na gruzach nizin intelektualnych, ewoluuje nowa Polska inteligencja. Kończą się czasy „ciemnogrodu”. Tak więc RODACY, klata wypięta głowa do góry. Póki co musimy nieść swój krzyż i odwalać najgorszą robotę za miedzą. Ale jak się tylko trafi szansa, wystartujemy! I już nikt nas nie dogoni. Na zachodzie dobrze o tym wiedzą i boją się tego. Pozdrowienia dla emigracji i tych wypruwających sobie żyły w kraju, wspólnie stworzymy lepszy byt dla naszych dzieci.
@KraverPL
Kolejny człowiek żyjący mitami.
A jeśli chodzi o historię to poczytaj i nie rozpowszechniaj krzywdzących mitów np. na temat polskiej kawalerii czy granic z Niemcami.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Szar%C5%BCe_kawalerii_polskiej_na_niemieckie_czo%C5%82gi
„Po upadku muru berlińskiego nie zdarzało się często, by Bundestag i enerdowska Izba Ludowa cokolwiek uchwalały tego samego dnia. Ale 20 lat temu tak właśnie się stało. 21 czerwca 1990 roku, w odstępie kilku godzin, w Bonn i w Berlinie wschodnim przyjęto deklaracje, w których oba parlamenty uznały nienaruszalność granicy polsko-niemieckiej. Był to jeden z głównych warunków zjednoczenia Niemiec, które nastąpiło kilka miesięcy później.”
Drogi Kraverze, zacznij w końcu patrzeć na interes narodowy Polski.
Co nam po Polsce od morza do morza skoro byłaby to Polska biedna, zacofana, skonfliktowana i z ogromnym problemem mniejszości narodowych.
A tak w ogóle jak chcesz się pozbyć owych podrabianych Polaków o których mówisz?
Kolejne obozy zagłady? Niestety nie mamy żadnej kolonii do której mógłbyś ich zesłać.
A Syberia niestety nie jest nasza… jeszcze. 😉
Podsumowując, sam noś sobie krzyże, worki na budowie czy co tam jeszcze chcesz.
Polskę trzeba zmienić i ją zmienimy, ale musimy patrzeć na nasz interes narodowy i przestać żyć mitami i przeszłością.
TO WŁAŚNIE PRZEZ MITY I JAKIŚ CHORY MESJANIZM Polska cierpiała!!!
@KraverPL – jako były narodowiec, skinhead i kim tam jeszcze nie byłem rozumiem Cię i Twoje rozgoryczenie oraz chęć tego, żeby było inaczej. Ale wyrosłem z okresu idiotyzmów i podzielam zdanie Maximova. Frazesy o tym, że będzie dobrze jak wypędzimy zakamuflowaną opcję innego kraju są na poziomie dziecka żyjącego marzeniami. Kolejne z Niemcami uznającymi granice sprzed 39, uwierz mi od lat mam kontakt z setkami Niemców i nikt z nich nawet o tym nie myśli, nie wiem kogo masz na myśli bo odpowiednie grupy w innych krajach też pragną Wielkiej Ukrainy, Wielkiej Mołdawii czy Wielkich Wysp Zielonego Przylądka. Nie wspomnę nawet o tym jak z tego co widzę rzeczywiście wierzysz w szarże z szabelką na czołgi pouczając innych o historii, a sam nie zdając sobie sprawy, że powielasz zmanipulowaną informację z czasów III Rzeszy i obawiam się że faktycznie w nią wierzysz, do tego jako pewnik rozpuszczasz ją w komentarzu od czego inni też mogą uznawać ją za pewnik. Jeśli taka nowa inteligencja ma rosnąć to ja dziękuję. Mniej emocji życzę i więcej myślenia popartego faktami i konkretami. Kocham Kresy ale zdaję sobie sprawę, że na chwilę obecną jako Państwo nie jesteśmy w stanie zapewnić życia nawet na stałym niskim poziomie w wielu województwach na Południu i Wschodzie a mielibyśmy jeszcze brać na swoje barki ciężar jeszcze większej biedy, gorszej infrastruktury i zagłębia banderowców? Uprzątnijmy najpierw własne podwórko a potem patrzmy na inne.
Niestety autor jest albo nieukiem, albo agentem jakiejś politycznej opcji – ukraińskich faszystów zapewne.
Podczas każdej wycieczki na Ukrainę nigdy nie miałem problemu ze znalezieniem ludzi mówiących perfekcyjną, choć nieco staromodną polszczyzną.
Młodych ludzi.
Nadto oni nie mieli problemu ze wspominaniem swojego polskiego pochodzenia.
Powszechne to zjawisko na zachodzie, występowało nawet w Kijowie czy na południowym wybrzeżu, choć w nieco mniejszym natężeniu.
Jest nadzieja dla Kresowiaków. Przyłączyć Białoruś i część Ukrainy (tę którą zostawi Rosja) do UE i będzie można osiedlać się na ojcowiźnie. Przecież Niemcy już tak robią w Polsce. Po co wojny ekonomia to potęga. Byle nie podskakiwać i wszyscy będą zadowoleni.
@ bedzie dobrze – Tak mówicie? A gdyby tutaj staruszka przechodziła do domu starców, a tego domu wczoraj by jeszcze nie było, a dzisiaj już by był, to wy byście staruszkę przejechali, tak? A to być może wasza matka!
@Szwakszty
Jak? Grzecznie poprosić Białorusinów o opuszczenie „naszego terytorium”?
A co robią Polacy w niemieckim pasie wschodnim przy granicy, gdy kupują niemieckie domy?
Kolonizują Niemcy?
Litość bierze jak się czyta takie wpisy…
@Maximov
Nie chodzi o wypraszanie kogoś z terenu, który zamieszkuje. Określenie „nasze terytorium” pachnie śmierdzącą polityką a w przypadku Kresów wojną. Moja propozycja jest dla ludzi, którzy przede wszystkim tęsknią za ziemią ojców. Oni na tej ziemii zasieją „polskość”, choć w dużej części ona jest tam zakorzeniona należy więc znaleźć sposób by ją wypielęgnować by rozkwitła bez uciekania się do odchwaszczenia.