Polacy coraz rzadziej chodzą do kin

Opublikowano: 10.03.2014 | Kategorie: Kultura i sport, Wiadomości z kraju

Liczba wyświetleń: 569

Dziś wręczenie Polskich Nagród Filmowych Orły 2014. O tytuł najlepszego polskiego filmu konkurują trzy obrazy: „Ida”, „Chce się żyć” i „Imagine”. Mimo coraz wyższego poziomu polskich filmów, rodzima kinematografia z każdym rokiem traci widzów. To efekt zarówno szerokiego dostępu do filmów w internecie, coraz wyższych cen biletów do kin, jak i wciąż niezbyt pozytywnej opinii o rodzimych produkcjach.

Do kin chodzimy coraz rzadziej. W 2013 roku Polacy kupili 36 milionów biletów do kin, rok wcześniej było to 2 miliony więcej, z czego tylko 7 milionów widzów wybrało polskie kino – wynika z danych Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. W 2011 roku co trzeci bilet był kupiony na polską produkcję. Z 312 filmów, które pokazano w 2013 roku w kinach, 39 to były produkcje polskie.

“Rok temu królował na ekranach film Wojciecha Smarzowskiego „Drogówka”. Na ten film wybrało się ponad milion osób, ale ogólnie frekwencja Polaków na polskich filmach z roku na rok spada” – mówi agencji informacyjnej Newseria Patrycja Paczyńska, filmoznawca.

Oglądaniu filmów na wielkim ekranie nie sprzyjają rosnące ceny biletów (w kinach sieciowych zaczynają się od 20 zł), a także internet, który w coraz większym stopniu pozwala bezpłatnie konsumować kulturę. Dodatkowo polski przemysł filmowy zwykle przegrywa z produkcjami zachodnimi, ponieważ – Polacy mają nie najlepsze zdanie o rodzimych filmach. Patrycja Paczyńska ocenia, że to krzywdzące, ponieważ w Polsce od paru lat powstają filmy bardzo wysokiej jakości – zarówno pod względem zdjęć, jak i reżyserii czy obsady aktorskiej. Choć polska kinematografia ewoluuje, opinia społeczna o rodzimych filmach się nie zmienia. Zdaniem filmoznawcy, warto powrócić do polskiej kinematografii, bo może nas bardzo pozytywnie zaskoczyć.

“Często ludzie twierdzą, że polska kinematografia zamknęła się na latach 1990. na „Psach” czy „Kilerze”, a następnie były romantyczne historie o tańcu” – mówi Patrycja Paczyńska, redaktor www.facebook.com/setoci.okinie. “Ostatnio mieliśmy bardzo dobre produkcje, np. „Jesteś Bogiem” Leszka Dawida, „Różę”, „Drogówkę” Wojtka Smarzowskiego, teraz „Pod Mocnym Aniołem” czy „W imię” Szumowskiej.”

Jeśli już widzowie wybierają polski film, najczęściej są to filmy historyczne i komedie. Dużą popularnością w Polsce cieszyły się największe produkcje o tematyce historycznej, takie jak: „Ogniem i mieczem”, „Pan Tadeusz”, „Katyń” czy ostatnio „Wałęsa. Człowiek z nadziei”. W ich przypadku oglądalność była na tyle wysoka, że przyniosła zwrot wartych dziesiątki milionów kosztów produkcji.

Polski film jest nadal niedofinansowany. Tylko ok. 20 proc. filmów jest dofinansowanych z budżetu państwa. Choć polską kinematografię wspiera wiele instytucji państwowych, dofinansowanie wciąż jest niewystarczające. To powoduje, że nie wszystkie filmy przynoszą zwrot. Dotyczy to zwłaszcza niszowych produkcji.

“Produkcja przeciętnego filmu to kwota 2,5-3 mln zł” – podkreśla ekspertka. “Oczywiście są wielkie ekranizacje jak „Ogniem i mieczem” czy „Katyń”, których produkcja kosztowała ponad 20 mln zł.”

Polski film wciąż cierpi na brak środków. Tylko ok. 20 proc. filmów jest dofinansowanych z budżetu państwa. Pieniądze przeznaczone z budżetu państwa na produkcje wystarczają na produkcję 3-5 filmów, a rocznie w Polsce powstaje blisko 40 filmów. Prawie 80 proc. produkcji przygotowuje się w prywatnych firmach.

Bardzo wysokie są również koszty promocji filmu, często pochłaniające kilka milionów złotych. Pozytywnym sygnałem natomiast jest fakt, że polski przemysł filmowy i model jego finansowania nie różni się znacząco od zagranicznego. Zdaniem Patrycji Paczyńskiej, w Polsce filmowcy mają wbrew pozorom spore możliwości pozyskania dofinansowania, porównywalne do tych w Wielkiej Brytanii, Francji czy we Włoszech.

Źródło: Newseria


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

7 komentarzy

  1. Gylhyrst 10.03.2014 10:58

    Hejo, zacznę od tego, że nie cierpię, nie trawię polskich filmów i seriali ostatnich lat. Żygać mi się za przeproszeniem chce widząc sztuczność i fatalną grę aktorską, dykcję która woła o pomstę do nieba, omijam szeroookim łukiem. Do kina jak pisał admin chodziłem przymuszony w szkole, normalnie nie poszedłbym sam z własnej woli. Z własnej woli byłem na “Katyniu” i “1920” i w obu przypadkach miałem mieszane uczucia, były przebłyski czegoś dobrego ale psuły wszystko zarówno miłosne wszędobylskie wątki, jak i proste ale rażące błędy, to temat na osobny artykuł.
    ALE! Wyciągnęła mnie przyjaciółka na film o Kuklińskim, który wydawał mi się tematem nudnym jak flaki z olejem no i oczywiście – spodziewałem się polskiej produkcji na stałym, niskim poziomie. Przeżyłem pewien szok, ponieważ film cholernie ciekawy trzymał w napięciu, gra aktorska nadspodziewanie dobra, fabuła dobra, zwroty akcji dobre, no kruca fuks jestem zachwycony że udało się u nas zrobić tak dobrą produkcję!
    Być może to wyjątek który potwierdza regułę, ale od czasów “Długu” Krauzego i “Symetrii” to pierwszy polski film jaki obejrzałem z przyjemnością.
    Osobną kwestią jest gra aktorska, oglądałem ostatnio po raz n-ty “Jak rozpętałem…” – pomiędzy tą komedią a większością produkcji teraz jest przepaść jakościowa, choć minęło tyle lat i można wykorzystywać do produkcji filmów cuda-niewidy, jednak czynnik ludzki uległ niesamowitemu pogorszeniu.
    pozdrawiam i oczekuję z niecierpliwością na “Powstanie 44”, oby było co oklaskiwać.
    Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale cieszy.

    PS co do kina to naprawdę trzeba się zastanowić przed takim wyjazdem, jeśli zostaje mi z wypłaty po odliczeniu opłat, paliwa, pieniędzy na jedzenie jakieś 300-400 zł do wykorzystania, zabrać drugą osobę do kina to jednak wydatek rzędu 50 zł za same bilety, a do tego 30 zł paliwo w moim przypadku, coś do żarcia na miejscu kolejne 15 zł i to jest coś kosztem czegoś. 4-osobowa rodzina w stówce się raczej nie zmieści, więc widać jedną z przyczyn dla której ludzie do kina nie chodzą tak chętnie.

  2. agama 10.03.2014 11:28

    Polański to niby złe filmy kręci?

  3. mr_craftsman 10.03.2014 12:34

    Pazerność izraelskich spółek multipleksowych przynosi efekty.
    Koszty u nas mniejsze, płace 4 razy mniejsze, a mimo to, ceny biletów tego nie uwzględniają. Co więcej – po co mam iść do dużego kina na marny wybór słabych filmów, z 40 minutami reklam przed filmem ?

    Małe kina przejęły część wysmakowanej publiki, zaś plebs też już przestał wytrzymywać smród popcornu i prawie godzinne bloki reklamowe.

  4. Youpidou 10.03.2014 12:42

    Aby polskie filmy były uznawane za “cud, miód i orzeszki” muszą zawierać w fabule o księżach o skłonnościach do tej samej płci (dziwnym trafem o zakonnicach nic się nie mówi), o żydach, którym żyło się ciężko w Polsce i jak byli źle traktowani oraz o obrazie polskiego społeczeństwa, które kradnie, ćpa, chla gdzie popadnie, wtedy kariera i widownia murowana!

    Polskie filmy są słabe, ale Amerykańskie też niczego sobie, ile razy można oglądać filmy o bohaterach i “jarać się” jak oni zbawiają świat przez “kosmitami” bądź przez plagą zombie, wirusach i innego typu apokaliptycznych zjawiskach. Otóż Amerykańskie kino MUSI iść na jakość by człowiek wyszedł i mówił o “efektach specjalnych” a nie o fabule, czy grze aktorskiej Brada Pitt’a.
    Amerykanie nawet dobrych remaków nie potrafią robić, a o dziwo mówi się głośniej i “promuje je” bardziej niż oryginały.
    Dobrym przykładem jest Godzilla teraz to jakaś szmira i badziewie.

    @Gylhyrs
    W moim mieście kino organizuje filmy dla “klub miłośników filmów” Gdzie za jeden bilet płacisz 2 zł. Spotkania są raz na 1 tydzień (tj dziś w poniedziałek). Filmy produkcji nie tylko polskiej ale głównie europejskie a nawet czasem można natrafić na produkcję Azjatycką. Więc może i w twojej okolicy są organizowane takie wydarzenia.

  5. elim 10.03.2014 20:16

    Rzadko chodzę do kina bo:
    1. Mimo iż mieszkam w dużym mieście to do najbliższego multipleksu mam ok 10 km (przebijania się przez korki).
    2. Wybierając się kina muszę się pogodzić z przymusowym obejrzeniem (pomimo tego że już zapłaciłem za bilet) długiego bloku reklamowego. Kiedyś wystarczyło się spóźnić jakieś 5-10 minut i trafiało się co najwyżej na blok zwiastunów filmowych…
    3. Za wysokie ceny biletów… wychodzi na to że mamy takie jak w USA. Tam średnia cena biletu to ok 8$, czyli mniej więcej jak u nas. Ceny biletów powinny być bardziej zróżnicowane, z tym że w dół…

    Co do piractwa, to nie ma ono aż takiego wpływu na niską frekwencję w kinach jako to twierdzą przedstawiciele branży filmowej. Premiery kinowe w Polsce są zazwyczaj mniej więcej równo z tymi w USA lub co najwyżej trochę spóźnione (czasem nawet wcześniej niż w Ameryce). Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale akurat z czasem premier jest coraz lepiej (w Japonii premiery dużych filmów mogą być spóźnione nawet o pół roku, albo i dłużej), w czym między innymi przyczyniło się piractwo (im szybciej film trafi do kin tym więcej na nim widzów, przykładem jest chociażby Rosja). Najłatwiej dobrą piracką kopię filmu można znaleźć w internecie na początku roku, kiedy wypływają tzw. DVD Screenery przeznaczone dla osób głosujących na Oscary. Na frekwencję na polskich filmach piractwo praktycznie nie ma wpływu, bo to co można w momencie premiery znaleźć to co najwyżej marnej jakości kopie nagrane w kinie.

    Niech się branża filmowa w Polsce zastanowi do czego zmierza, bo jest coraz bardziej zachłanna, a to z powodu wysokiej frekwencji w kinach kilka lat temu. Zamiast iść za ciosem to postanowiono wyssać z nowych widzów jak najwięcej pieniędzy, a powinno się zachęcić jeszcze więcej osób do odwiedzania kina. Są też pozytywne wyjątki, jak np. weekendy w które można wybrać się do kina (nawet na te najbardziej hitowe filmy) za niską cenę, ale jest ich zbyt mało.

    Zdarzają się dobre polskie filmy, ale to jest rzadkość. Chodzi mi o te najbardziej komercyjne, a nie ambitne kino. W tej chwili nie dziwi mnie dobra oglądalność filmów Smarzowskiego bo są one na prawdę dobre (w szczególności na tle innych obrazów z naszego kraju). Większość jednak prezentuje poziom zbliżony do Kac Wawa, co o nich dobrze nie świadczy.

  6. Collega 11.03.2014 00:31

    A ja powiem o dofinansowaniu polskiego kina, że jak panowie filmowcy chcą uprawiać swoje hobby, to tak, żeby ktoś chciał zapłacić za bilet a nie wyciągać ręce po forsę z podatków tylko dlatego, że sami nie potrafią nakręcić nic kasowego.

  7. Collega 11.03.2014 00:41

    A druga sprawa, to obejrzałem ostatnio polski film “Pokłosie”.
    Nawet nieźle nakręcony. Ale jak w miarę oglądania zorientowałem się jaka to bezczelna i kłamliwa żydowska agitka, to zupełnie mnie zniesmaczył. I co z tego, że ktoś powie, iż to tylko fikcja? Bo to nie jest tylko sensacja, czy dreszczowiec. To propaganda!
    Już “4 pancernych” bardziej trzyma się prawdy. Już “Bękarty wojny”, które mnie zemdliły są lepsze.
    Może trochę nie na temat, ale musiałem się wygadać.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.