Liczba wyświetleń: 636
Podczas kampanii wyborczej Platforma Obywatelska odżegnywała się od przypisywanych jej planów prywatyzacji ochrony zdrowia. Tymczasem okazało się, że posłowie PO przygotowali dalej idące plany prywatyzacji niż podejrzewali ich przeciwnicy. Zrealizowanie planów PO oznacza likwidację publicznej ochrony zdrowia w Polsce.
W styczniu br. klub PO zgłosił trzy projekty ustaw mających całkowicie zmienić sposób funkcjonowania ochrony zdrowia. Pierwszy projekt – o zakładach opieki zdrowotnej –zakłada przekształcenia własnościowe przychodni i szpitali. Drugi – o szczególnych uprawnieniach pracowników ochrony zdrowia – ma regulować warunki pracy medyków oraz ich zarobki. Trzeci projekt dotyczy ochrony praw pacjenta. Podczas niedawnego (17–18 lipca) posiedzenia sejmowej Komisji Zdrowia, posłowie PO przeforsowali radykalniejsze zmiany.
SZPITALE JAK FABRYKI
Jedną z najważniejszych zmian jest przekształcenie publicznych placówek ochrony zdrowia w spółki prawa handlowego. Oznacza to, że szpitale i ZOZ-y będą zwykłymi spółkami kapitałowymi (z ograniczoną odpowiedzialnością albo akcyjnymi), które w pierwszej kolejności będą musiały kierować się rachunkiem ekonomicznym. Czytaj: zyskiem. Wynika z tego kilka konsekwencji zarówno dla pacjentów, jak i pracowników tych placówek.
Obecnie obowiązujące prawo nie dopuszczało upadłości placówek ochrony zdrowia, a jedynie ich likwidację. Po przekształceniu ich w spółki, zadłużone (a dokładnie –niewypłacalne) placówki będą mogły upadać.
Początkowo projekt przewidywał, że większościowym udziałowcem w przekształconych placówkach pozostaną samorządy, tak by zachowały one publiczny charakter. Dwa tygodnie temu posłowie PO wykreślili ten zapis z projektu ustawy. Co więcej, Platforma chce, aby przekształcanie placówek ochrony zdrowia w spółki było obligatoryjne, a nie fakultatywne, jak wcześniej zakładano. Oznacza to, że niezależnie od tego, w jakiej kondycji jest teraz dana placówka, i tak będzie musiała zostać przekształcona, jak mówią rządzący – skomercjalizowana, lub jak mówi opozycja –sprywatyzowana.
Dzisiaj właścicielem majątku placówek są ich organy założycielskie – samorządy albo Ministerstwo Zdrowia. Po przekształceniu ich w spółki, to one będą właścicielami majątku i będą mogły nim dowolnie zarządzać.
Warunkiem przekształcenia placówek w spółki było wcześniejsze oddłużenie tych, które mają długi, tak by mogły wystartować z „czystym kontem”. Mimo coraz bardziej zaawansowanych prac nad zmianami własnościowymi w ochronie zdrowia, projektu oddłużania placówek nadal nie widać. Z zapowiedzi minister zdrowia wynika, że zostanie on przedstawiony jako ostatni.
W uwagach do projektu ustawy o ZOZ-ach rząd postuluje, by w ogóle znieść podział na publiczne i niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej. Istotnie, wprowadzenie w życie projektu PO spowoduje likwidację publicznej ochrony zdrowia, a więc i ów podział.
ZDROWIE DLA BOGATYCH
Rząd zapewnia, że ubezpieczonemu pacjentowi jest wszystko jedno, czy leczy się w prywatnej, czy publicznej placówce, ponieważ i tak płaci za niego NFZ. Rzecz w tym, że placówki-spółki będą samodzielnie decydować, czy podpiszą kontrakt z NFZ, a więc – czy będą przyjmować pacjentów ubezpieczonych w publicznym systemie. Jeśli Fundusz zbyt nisko – zdaniem właściciela bądź akcjonariuszy placówki – wyceni usługi medyczne, spółka będzie mogła świadczyć je komercyjnie, a więc tym, którzy za nie zapłacą. Albo wykupią dodatkowe ubezpieczenia, których utworzenie rząd PO proponuje od dawna.
W ten sposób powstaną dwie grupy pacjentów: ubezpieczonych w publicznym NFZ oraz tych, których stać na wykupienie dodatkowego ubezpieczenia lub by komercyjnie płacić za leczenie. Gdy dojdzie do tego nowy koszyk usług medycznych, podział stanie się jasny, bowiem do koszyka minimum będą mieli teoretycznie dostęp wszyscy, zaś za wszystko, co znajdzie się poza nim, będzie trzeba dodatkowo płacić. A na to będą mogli sobie pozwolić już nieliczni.
Ubezpieczenie w publicznym NFZ będzie miało niewielkie znaczenie. Warto wspomnieć o innym pomyśle PO, jeszcze nie dołączonym do pakietu reformującego system ochrony zdrowia. Platforma chce likwidacji NFZ i utworzenia w jego miejsce kilku prywatnych ubezpieczalni, które byśmy sami wybierali. Stąd już tylko krok do zlikwidowania obowiązkowego ubezpieczenia zdrowotnego.
W trakcie prac komisji sejmowej – pod nieobecność opozycji i partnerów społecznych –posłowie PO drastycznie ograniczyli katalog przywilejów pracowników ochrony zdrowia. Poprzedni projekt gwarantował m.in. automatyczne podwyżki dla pracowników (o co najmniej 40 proc.) w przypadku, gdy ich zakład podpisze wyższy kontrakt z NFZ. Lekarze i pielęgniarki mają stracić dotychczasowe uprawnienia: gwarancje podwyżek, nagrody jubileuszowe, ograniczenia czasu pracy (np. radiologów). Zdaniem PO, medycy powinni mieć takie same prawa pracownicze, jak zatrudnieni w zwykłych spółkach.
JAK KRĘCI PLATFORMA
Opozycja od początku miała zastrzeżenia do projektów Platformy. Już w trakcie kampanii wyborczej Prawo i Sprawiedliwość straszyło wyborców, że wygrana PO oznacza uzależnienie dostępu do lekarza od pieniędzy. Niedługo później wybuchła afera z posłanką PO, Beatą Sawicką, w roli głównej. Była już posłanka Platformy proponowała podstawionemu przez CBA agentowi „kręcenie lodów” przy okazji szykowanej przez jej partię prywatyzacji placówek ochrony zdrowia. Liderzy PO odcięli się od Sawickiej i twierdzili, że planów prywatyzacji nie mają. Minęło kilka miesięcy i nagrane przez CBA zapowiedzi Sawickiej stają się coraz bliższe urzeczywistnienia.
– Będziemy przekształcać szpitale w spółki prawa handlowego. Ci będą mieli fart, którzy pierwsi będą wiedzieć. Biznes na służbie zdrowia będzie robiony… – zwierzała się w ubiegłym roku Sawicka. Okazuje się, że doskonale wiedziała, co mówi.
W styczniu br. premier Donald Tusk zwołał tzw. biały szczyt – spotkanie, podczas którego rządzący, opozycja oraz strona społeczna mieli dyskutować sprawę reformy ochrony zdrowia. Partnerzy społeczni nie zostawili suchej nitki na propozycjach rządu, a mimo to projekty PO trafiły do sejmowej Komisji Zdrowia. Na początku maja Platforma przyspieszyła prace nad swoimi projektami, a jej przedstawiciele cały czas zaprzeczali, jakoby szykowali prywatyzację szpitali
Jeszcze w maju minister Ewa Kopacz na konferencji prasowej twierdziła, że nie szykują prywatyzacji, a jedynie przekazanie szpitali samorządom. Tymczasem szpitale od dawna należą do samorządów. Nowością omawianych w Sejmie projektów jest to, że ustawa o ZOZ-ach zobowiąże samorządy do sprywatyzowania, a więc pozbycia się szpitali i przychodni.
24 czerwca sejmowa podkomisja, rozpatrująca projekty PO, wznowiła prace. Posłowie Platformy zgłosili wówczas szereg poprawek, w znacznym stopniu zmieniających dotychczasowy projekt. Kierujący podkomisją Jarosław Katulski z PO nie dopuścił do dyskusji nad tymi poprawkami, więc posłowie opozycji i przedstawiciele strony społecznej zbojkotowali prace komisji. W połowie lipca sprawa stała się jasna – PO chce sprywatyzowania wszystkich szpitali. Koniec z publicznymi placówkami.
Przeciwko propozycjom PO jest cała opozycja, związki zawodowe i samorządy zawodowe. Platforma musiała liczyć się z oporem społecznym, ponieważ zmiany w systemie ochrony zdrowia zostały zgłoszone jako projekty poselskie, a tych nie trzeba poddawać społecznym konsultacjom. Gdyby były to projekty rządowe, byłby taki obowiązek. Jeśli PO przeforsuje swoje projekty w parlamencie, przeciwnikom platformerskich zmian pozostanie liczenie na weto prezydenta.
Autor: Magdalena Ostrowska
Źródło: Trybuna Robotnicza