Liczba wyświetleń: 1179
Znany z kontrowersyjnych wypowiedzi i skłonności do gaf prezydent Mołdawii Nicolae Timofti tym razem oburzył Gagauzów. Tymczasem na samym Terytorium Autonomicznym sytuacja polityczna po wrześniowych wyborach do Zgromadzenia Narodowego (Halk Topluşu) również daleka jest od normalizacji.
Odnosząc się do znacznych wydatków z budżetu centralnego na ochronę i rozwój języka gaugaskiego, mołdawski przywódca rzucił podczas obrad Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w Brukseli, że „niestety, Gagauzi nie chcą wykorzystywać środków zgodnie z przeznaczeniem do nauki języka ojczystego. Wynika to z niskiego poziomu wiedzy i świadomości, w związku z czym Gagauzi wolą uczyć się rosyjskiego i posługiwać tym językiem”. Timofti zapewnił też, że w Mołdawii nie ma żadnych konfliktów etnicznych, a spory z Naddniestrzem czy właśnie Gagauzami miały wyłącznie podstawy polityczne (w domyśle: sterowane z zewnątrz).
W Gagauzji zawrzało. Wiceprzewodniczący Komitetu Wykonawczego Gagauzji do Spraw Społecznych Nikołaj Stojanow zarzucił prezydentowi ignorancję bądź złą wolę, przypominając, że władze gagauskie od lat starają się kultywować lokalny język, a środki otrzymywane na ten cel z Kiszyniowa są dalece niewystarczające. Gagauzi sami np. ponosili koszty przejścia na alfabet łaciński. Swoją drogą na terenie Autonomii w zakresie kultury zaznacza się coraz większy wpływ raczej turecki, niż rosyjski. Ankara (i tureckie instytucje pozarządowe) wspierają dwie tureckojęzyczne szkoły w Gaugazji, sponsorują biblioteki i ośrodki kultury, wydają książki i czasopisma w miejscowym języku.
Awantura o narodową świadomość (bądź jej brak) przysłoniła nieco Gagauzom polityczne napięcie związane z wyborami do Zgromadzenia Narodowego 9-23 września. Z naruszeniem prawa – dopiero 11 października udało się zatwierdzić kwestionowane przez znaczną część uczestników wyniki elekcji. W 35-osobowym Halk Topluşu zasiadło 25 niezależnych (w tym związanych z różnymi ugrupowaniami, m.in. „Wielką Gagauzją”, 3 komunistów i kilkunastu deputowanych przyznających się do sympatyzowania z opozycyjną dotąd koalicją „Nowa Gagauzja”), 7 przedstawicieli Partii Komunistów Mołdawii, 2 liberalnych demokratów i 1 socjalista. To historyczna porażka komunistów od lat dominujących na terenie Autonomii (choć lista PKM zdobyła 20 proc. głosów). Z kolei sekretarz wykonawczy Partii Socjalistów Republiki Mołdawii Walentin Kryłow wskazał, że rezultaty wyborów to pochodna z jednej strony działań Kiszyniowa zmierzających do ograniczenia autonomii Terytorium, z drugiej zaś element oporu lokalnych grup oligarchicznych, co może z kolei osłabić spoistość polityczną i terytorialną Mołdawii. Socjaliści opowiadają się za federalizacją republiki (z udziałem Naddniestrza) i włączeniem jej do projektu eurazjatyckiego. Mołdawski obóz władzy reprezentuje jednak kierunek jednoznacznie proeuropejski i atlantycki, a jednocześnie unitarny wewnętrznie.
Wybory kierownictwa Zgromadzenia wyznaczono na 30 października. Wówczas też okaże się która tendencja uzyska przewagę we władzach Autonomii. Wyskok prezydenta Timoftiego ułatwia działania komunistom i zwolennikom zachowania dystansu od polityki Kiszyniowa, jednak zadecyduje parlamentarna arytmetyka.
Opracowanie: karo
Źródło: Geopolityka.org