Liczba wyświetleń: 693
Zamiast budować elektrownię jądrową, Polska powinna postawić na rozwój morskich farm wiatrowych. Będą one nie tylko bezpieczniejsze, ale przede wszystkim pochodząca z nich energia będzie tańsza, a sama inwestycja i jej obsługa zapewni więcej miejsc pracy – wynika z raportu „Morski wiatr kontra atom”, który na zlecenie polskiego Greenpeace i Fundacji im. Heinricha Boella przygotował Instytut Energetyki Odnawialnej.
„Polska stoi przed krytycznie ważnym wyborem, który wpłynie na nasze portfele i całą gospodarkę. Albo pójdziemy w niebezpieczny atom i zapłacimy większe rachunki za prąd, albo zainwestujemy w morskie farmy wiatrowe na Bałtyku, dzięki czemu za prąd zapłacimy mniej i stworzymy więcej miejsc pracy, m.in. w polskich stoczniach. Nie mówiąc już o tym jak wzrośnie dzięki temu nasze bezpieczeństwo” – powiedział Maciej Muskat, dyrektor Greenpeace Polska.
Co wynika z raportu? Między innymi to, że zamiast wydawać pieniądze na elektrownię jądrową o mocy 3 GW Polska powinna zainwestować w elektrownie wiatrowe na Bałtyku o mocy 5,7 GW, które wyprodukują tyle samo energii. Autorzy opracowania uważają, że dzięki takiej inwestycji powstanie też ponad 9 tysięcy miejsc pracy (głównie na Pomorzu), podczas gdy planowana elektrownia jądrowa wygeneruje ich zaledwie ok. 7000.
W raporcie można przeczytać, że prąd uzyskany z tego typu farm wiatrowych będzie tańszy i kosztować będzie 104 Euro za MWh, podczas gdy prąd z atomu 110 Euro za MWh. Twórcy raportu powołują się także na opinie międzynarodowych banków i instytucji finansowych, które stwierdziły, że po doświadczeniach katastrofy w Fukushimie, ze względu na konieczność podniesienia standardów bezpieczeństwa, koszt energii pozyskiwanej z elektrowni jądrowych może być nawet o kilkadziesiąt procent wyższy.
Analizy przedstawione w opracowaniu „Morski wiatr kontra atom”, wypadają na korzyść morskiej energetyki wiatrowej, mimo, że do zastosowanego na potrzeby raportu modelu ekonomicznego Massachusetts Institute of Technology, przyjęto szereg założeń faworyzujących energetykę jądrową.
Raport sugeruje, że w dokumentach rządowych znacząco zaniżono koszty budowy i eksploatacji planowej w Polsce elektrowni jądrowej – „Wyniki analiz raportu dobitnie pokazują, że w rządowym Programie Polskiej Energetyki Jądrowej około dwukrotnie zaniżono cenę produkcji energii z elektrowni jądrowej. Jest to niedopuszczalne, aby wciskać Polakom atom w oparciu o fałszywe dane” – dodaje Muskat.
„Jeżeli podejmuje się decyzje o inwestycji w elektrownię jądrową wartą minimum 110 mld zł, nie licząc nakładów na sieci przesyłowe i rozdzielcze, bez rachunku ekonomicznego, to takiego przypadku nie było nawet w socjalizmie. To jest kolonizowanie polskiej energetyki. Chodzi przecież o decyzje na 100 lat. Jeśli się w tę technologię uwikłamy, to dopiero w XXII wieku będziemy mieli szanse z niej się wywikłać. Przez cały ten czas będziemy całkowicie uzależnieni od partnera zewnętrznego i to w sytuacji, kiedy nastąpił już przełom technologiczny w energetyce odnawialnej. W Europie w 2009 roku ponad 60 proc. nowych mocy elektrycznych powstało w obszarze energetyki odnawialnej. Jest to obszar, w którym mamy własne wielkie zasoby” – komentuje prof. Popczyk z Politechniki Śląskiej, pierwszy prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych, który w latach 1990-1995 współtworzył i realizował reformę elektroenergetyki.
Zdjęcie: Maurycy Hawranek
Źródło: Ekologia.pl
Tutaj ciut więcej informacji na ten temat:
http://www.eioba.pl/a/1zzs/stop-nuklearnemu-koszmarowi-elektrownia-na-glony-tak
Do tych elektrowni wiatrowych dołączą jeszcze zajebisty akumulator który w razie ciszy będzie dawał prąd, choć mogli w swych wyliczeniach pominąć mały szczegół.
Z tymi miejscami pracy to wątpliwe moim zdaniem. Pracowałem kiedyś na platformie stawiającej takie elektrownie na Morzu Północnym. Wiatraki były dla Danii ale firma która je budowała i zatrudniała pracowników była holenderska, statek i cały sprzęt też z Holandii. Na pokładzie Polacy, Filipińcy, a oficerka Holenderska, ani jednego Duńczyka, heh. Operacja stawiania elektrowni na morzu jest bardzo skomplikowana i wymaga sporego doświadczenia i specjalnie zaprojektowanego do tego zadania sprzętu. Statek był barką przerobioną na platformę z składanymi „nogami”, na pokładzie specjalnie przystosowany dźwig i ramię pneumatyczne do grzebania w dnie, do tego spece i sprzęt meteorologiczny, którzy to czuwali 24/h żeby ustalić kiedy można się przemieścić bo sztormy dokuczały non stop a konstrukcja statku była cholernie wysoka w porównaniu do powierzchni jaką zajmowała. Kto w Polsce byłby w stanie coś takiego zorganizować? Jestem pewien, że zatrudniono by firmę z zagranicy, również stocznie.
Polecam książkę „w poszukiwaniu nieograniczonej energii”.
I tak ekipa Tuska da nam atomowke. To jest pewne Jak amen w pacierzu.
Nie polecam elektrowni wiatrowych, wytwarzają szkodliwe dla zdrowia infradźwięki w promieniu wielu kilometrów.
Oczywiście, znowu dajemy się wmanewrować w dyskusję, jako „pożyteczni idioci”. Nawet UE „cichaczem” wycofuje się z finansowania turbin wiatrowych o osi poziomej, dając się wcześniej EWIDENTNIE wpuścić „w kanał” firmom (które wcześniej opatentowały większość użytecznych rozwiązań), które na tym „zrobiły” kasę! Od ok. 100 lat bowiem wiadomo, że turbiny wiatrowe o osi pionowej są tańsze, wydajniejsze (mogą być niższe, montowane nawet na parapecie okna i można je gęściej upakować i wykorzystują prawie wszystkie prądy i turbulencje powietrza), mniej szkodliwe dla środowiska no i większość patentów wygasła kilkadziesiąt lat temu! Ale trzeba przecież gdzieś sprzedać, to co się już wyprodukowało!
Z drugiej strony, wiatr to „słabe” źródło energii. W Polsce mamy DUŻO LEPSZE! I to bez „atomówek”! Np. źródła geotermalne! Nie wspominając o GOTOWYCH technologiach (np. już powyżej wspomnianych przez W.) energetycznego wykorzystania biomasy.