Liczba wyświetleń: 1509
Zastanawialiście się kiedyś jak wyglądałoby życie, gdyby wyrzec się pieniędzy, PESEL-i, OFE, NIP-ów, zameldowania, pozwoleń na budowę itd?
Chyba każdy czasem zastanawia się jak by to było, żyć poza strukturą państwowości… A no i ja też się nad tym zastanawiałem… Bo tak na prawdę z punktu widzenia jednostki… po co to wszystko? Po co sztuczne twory takie jak pieniądze, czy granice?
Czemu dla naszego bezpiecznego i wygodnego życia, tracimy wolność migracji, działania, ba, nawet wolność wyboru drogi, jaką chcielibyśmy obrać przez te 70 lat naszego życia?
Czemu pozwalamy sobie narzucić czyjąś wizję tego, jak świat powinien wyglądać?
Od dawien dawna człowiek wymyślał sobie prawa, narzucając je następnie siłą na inne jednostki… Pomijając prawa mające czysto społeczne znaczenie jak: nie zabijaj, nie kradnij, nie noś białych skarpetek do garnituru… Tyle, że gdzieś się po drodze ów człowiek zagalopował i stworzył gospodarkę. Pańszczyznę, gdzie jednostka ma służyć panu, gdzie pan jest panem, a wilk syty, bo owca musi. Szary człowiek aby przeżyć, musi pracować, zarabiać pieniądze, płacić podatki, walczyć z karabinem w ręku. Jeśli nie godzi się na to czeka go niechybnie kula w potylicę, bądź w lepszym wypadku więzienie.
Nie tak dawno miałem okazję uświadczyć w mym odbiorniku film, pod inspirującym tytułem „Into the Wild” opisujący dzieje człowieka który wybrał właśnie życie poza społeczeństwem. Film zaiste inspirujący… aczkolwiek wydaje mi się, że utopijnie inspirujący raczej… Bo w naszych Wastoczno-Ełropejskich realiach jakoś nikogo nie inspiruje marzenie zostania… żulem, bezdomnym, złodziejem, gołębiem dworca centralnego?
A jednak… Dla mnie zaiste jest to inspirujące. Ciekawe jak wyglądałoby życie gdyby okroić znacząco to, o co martwimy się co wieczór?
Rachunek telefoniczny zamienić na arkusz znaczków pocztowych w kieszeni, rachunek za ogrzewanie zamienić na ciepły śpiwór, czynsz zamienić na namiot… Natomiast pracę, karierę, urzędy, itp. zamienić… no właśnie, Zamienić na Wolność.
Nie wiem jak Wam, ale mi to jakoś dziwnie pasuje. Może są ludzie przystosowani do osiadłego stylu życia (i takich jest pewnie więcej) i ludzie których ciągnie na szlak, którzy mają we krwi koczowniczy styl postrzegania rzeczywistości, jakkolwiek byłoby to społecznie nieakceptowane…
Autor: Zielony Kruk
Zdjęcia pochodzą z filmu „Into The Wild”
Źródło: iThink
nie jestes sam, tyle ci powiem 🙂
Wspomniany film jest piękny, polecam każdemu 😉 Jednocześnie konkluzja z niego wynikająca nie jest już taka różowa, gdyż ucieczka od wszystkiego nie jest rozwiązaniem, co bohaterowi na końcu w sposób brutalny zostaje wyłożone.
@Raptor
Ja bym tego nie nazwał ucieczką, raczej po prostu życiem po swojemu. Co prawda wymaga to bardzo wielkiego… poświęcenia i powiedzmy- odporności na pogardę ze strony społeczeństwa, żeby tak sobie z głową uniesioną olewać wszystkie utrwalone kulturowo standardy, ludzie w najlepszym wypadku postrzegają to jako fanaberię, najprawdopodobniej oznacza to celibat bo żadna kobieta raczej na to nie „poleci” 😀 …taka jest jednak cena prawdziwej wolności, której w strukturach cywilizacji najprawdopodobniej nigdy nie będziesz miał szansy doświadczyć. Cywilizacja w obecnym wydaniu oznacza kupowanie wygód za cenę wolności. W dylemacie między wolnością, a korzyściami materialnymi zmasowana większość z nas wybiera jednak to drugie. Ogólnie rzecz ujmując, nie da się korzystać z zalet cywilizacji omijając jednocześnie jej wad, i podobnie jest z wolnością. Wszystko ma swoją cenę.
A propos są mi znane przypadki ludzi, którzy dokonali owego mniej popularnego wyboru i cieszą się nim od wielu lat (w przeciwieństwie do bohatera filmu 🙂
http://san-tribe.free.ngo.pl/artykul.htm
Tacy ludzie nazywają się zakapiory i jest ich trochę w bieszczadach. Mimo, ze ponoc kiedyś byli ludzmi wykształconymi itd, itp i dokładnie tak samo opowiadali o wolności to z czasem ich działalność ogranicza się do ściepy na wino.
Spróbuj żyć przez tydzień w ziemiance nie znając lasu, grzybów, zwierząt a po tygodniu zrobisz laskę pierwszemu kierowcy, który wezmie cię spowrotem do twojego blokowiska na Ursynowie.
Tak się składa, że znam kilku „zakapiorów” z Bieszczad i o ile mi zdarza się popić od czasu do czasu tak Oni żyją w absolutnej abstynencji. Znają się na grzybach, ziołach, zwierzętach i nierzadko na uprawie ziemi… nie ma zatem potrzeby świadczenia żadnych usług seksualnych, ja również świetnie sobie bez tego radzę.
Tak więc nie oceniaj innych wedle własnej miary mądralo :-/
Nie, no, wybacz. Mój post nie był do nikogo konkretnie tymbardziej do Ciebie, a wątek seksualny miał tylko podnieść siłę przekazu.
Ale tak czy inaczej zachęcam innych do wpisania w google hasła zakapior i poczytaniu kim oni są i jak się im żyje i odpowiedzeniu sobie czy tak sobie wyobrażają ucieczkę przed tym przed czym chcą uciec. Cokolwiek to będzie.
oczywiście chodzi o hasło „bieszczadzki zakapior”.
Ja słyszałem o „Bieszczadzkich aniołach” 🙂
Człowiek się uczy całe życie. Nie wiedziałam, że byłam zakapiorem :D. Albo nie mieszczę się w definicji – kiedy bieszczadowałam umknął mojej uwadze fakt, że należy używać procentów. Byłam szczęśliwa – nie miałam czego zapijać, A i życie seksualne jakoś tak mało wybujale mi się uzewnętrzniało w porównaniu do wyżej zamieszczonego opisu :D. O mieszkaniu w ziemiance też nic mi nie wiadomo. I tu chyba jest klu sprawy – łatwo pomylić bezdomnego z autsajderem . Na zewnątrz BYWAJĄ podobni. Jedni wychodzą poza społeczeństwo z powodu niezaradności i tym podobnych a drudzy z przemyślanego wyboru. Jeśli żyje się tak z wyboru to powiem z doświadczenia – jest dużo łatwiej niż się wydaje i jest pięknie. Do dzisiaj wspominam z rozrzewnieniem rozrąbywanie przerębla w rzece żeby dostać się do wody i wypłukać pranie przy 22 stopniowym mrozie.
@MsTutka
No więc dlaczego wróciłaś do dżungli? 🙂
Filmek fajny, a długi jak z boliwoodoo. Nie chciał bym jeno skończyć tak jak główny bohater. Nie chcę być samotny. Chcę za to tworzyć, realizować się, prowadzić emocjonujące życie i żyć pośród Was. Ejmen.
gorąco polecam ten sposób poszukiwania wolności (ekowioski)
http://ekowioska.wordpress.com/
jestem pełen uznania dla Artura, jego silnej woli, wiary. Sam przejmuję ziemię od rodziców i też marzy mi się, by zrobić z niej ekowioskę, zacznę od rolnictwa ekologicznego, szkoda tylko, że nie ma dookoła ludzi chętnych do współpracy ;/
@bajeczny
A jakie to są mniej więcej okolice?
~@:Raptor: powrót przyspieszyła poważna choroba . Jednak tak czy siak mój pobyt w Bieszczadach wyewoluowałby w schronisko albo gospodarstwo. Jeśli chcemy być kreatywni zawsze idzie nam w rozwój. I wtedy stajemy przed wyborem – udawać, że nie wiemy o takim wynalazku jak żelazko elektryczne i żyć jak Amisze, co wygląda mi na „naturalną sztuczność”, albo potraktować to jako wzbogacające doświadczenie i iść tak jak droga życiowa prowadzi. Mnie zaprowadziła na powrót do miasta. Wszędzie gdzie jesteśmy i stawiamy na ruch w przód, idziemy mniej więcej w tym kierunku, w którym społeczeństwo już poszło. Taka jest ludzka natura. Nie widzę sensu w wyważaniu otwartych drzwi i tworzeniu sztucznych zasad. Zawsze zmierzamy w kierunku harmonii, ładu, uporządkowania. Rzeczy czy mechanizmy nie są złe same w sobie – dopiero to co my z nimi zrobimy, do czego użyjemy nadaje im znak plus lub minus. Na przykład – ta sama substancja może i leczyć i zabijać, ten sam przedmiot może kosić zboże i odciąć komuś głowę. To, że istnieją jeszcze nie nadaje im konkretnego zabarwienia ( dobre/złe). Dopiero to jak wykorzystamy przedmioty, zjawiska, mechanizmy nadaje im sygnaturę.
~@: Lt_Ado – pralek automatycznych, wind, silników spalinowych kiedyś nie było, co nie oznacza, że ludzie żyli oskrobując się z brudu drewnianymi grackami :D. Ja w Bieszczadach miałam prysznic, zrezygnowałam tylko z bajeranckich kafli :D. To tylko kwestia wiedzy, wyobraźni i przedsiębiorczości. Mój wniosek – społeczne życie bliżej natury , z dala od centrów systemu nie umożliwia życia poza systemem. Nawet na bezludnej wyspie musielibyśmy użyć zasad logiki, ekonomii, medycyny, biologii ( przynajmniej na poziomie nam znanym ) , aby móc przetrwać. Nie da się wrócić do łona matki – nasze nawet nieuświadomione doświadczenie jest dorobkiem społeczeństw, więc systemu. Sedno sprawy leży w proporcjach .
@Raptor
Barkowo – parę km od granicy rosyjskiej, na płn zach od Suwałk.
Jeżeli chodzi o moją miejscowość – powiat Ostródzki, na północ od Jezioraka.
Z wszystkimi ekowioskami itp. projektami w Polsce jest jeden problem – bezkompromisowa dyskryminacja mięsożerców :/ To niestety w dzisiejszych czasach wspólny dogmat dla niemal wszystkich grup o charakterze powiedzmy wolnościowym (alterglobaliści, anarchiści, hipisi, new ageowcy itd.) …jak dla mnie to dość intrygujące zjawisko, heh.
@bajeczny
No to kurcze drugi koniec Polski, więc nawet z odwiedzinami byłby problem 😉 Ale informacjami można się powymieniać w miarę doświadczenia powymieniać.
Pozdro.
Bardzo sie ciesze ze znalazlam ta strone:) Tyle tu madrych ludzi:)
A wracajac do tematu…sadze ze trzeba zachowac umiar – nie da sie porzucic systemu i wrocic do czasow kiedy bylismy zupelnie niczym nieskrepowani – kiedy to bylo???!!!Rozwiazaniem jest wg mnie skoncentrowanie sie na tym co najlepsze w naszym systemie a zarazem stopniowe zmienianie/ulepszanie tego co zle i szkodliwe. Jest to dlugotrwaly i mozolny proces…ale warto.