Liczba wyświetleń: 403
W połowie maja 2025 roku na placu Senackim w Helsinkach tysiące ludzi zebrało się pod prostym, lecz niepokojącym hasłem: „Epäluottamus” – „Nieufność”. Nauczyciele, pielęgniarki, socjolodzy, programiści, muzycy, kierowcy, studenci, bezrobotni i emeryci – przedstawiciele różnych zawodów, pokoleń i światopoglądów – wyszli na ulice, by zaprotestować przeciwko działaniom rządu Petteriego Orpo. Władza, która jeszcze niedawno obiecywała utrzymanie stabilności społecznej i wzrost gospodarczy, dziś jest oskarżana o demontaż fundamentów fińskiego państwa – modelu powszechnego dobrobytu.
To, co zaczęło się jako pojedyncze strajki związków zawodowych, w ciągu ostatnich miesięcy przerodziło się w falę powszechnego niezadowolenia, obejmującą nie tylko związki, ale także ruchy obywatelskie, obrońców praw człowieka, środowiska naukowe i kulturalne. Wiosną 2025 roku Finlandia stała się areną największych od dwóch dekad protestów pracowniczych. Przyczyna? Radykalne, a według wielu wyrachowane reformy, które ograniczają gwarancje socjalne, zaostrzają prawo pracy i utrudniają zbiorowy opór.
Rząd Orpo-Purra tłumaczy swoje decyzje potrzebą stabilizacji budżetu. Jak twierdzą, fińska gospodarka nie jest w stanie utrzymać dotychczasowego poziomu wydatków socjalnych, zwłaszcza w obliczu zmian demograficznych i globalnych wyzwań. Krytycy nie mają jednak wątpliwości: za hasłami o oszczędnościach kryją się decyzje ideologiczne, które zmieniają istotę fińskiego państwa.
Sekretarz generalny Fińskiej Ligi Praw Człowieka, Robert Salin, ostrzega: „Cięcia fundamentalnie podkopują państwo dobrobytu. Zwiększają nierówności i osłabiają realizację podstawowych praw”. Jego słowa znajdują potwierdzenie w rosnącej liczbie raportów i oświadczeń ekspertów, którzy wskazują, że poziom ubóstwa zaczyna wzrastać, a dostęp do edukacji, opieki zdrowotnej i ochrony socjalnej staje się coraz bardziej ograniczony. Co więcej, sam proces podejmowania decyzji budzi niepokój: według obrońców praw człowieka rząd systematycznie pomija konsultacje społeczne, skraca terminy zgłaszania uwag do projektów ustaw i wyklucza organizacje pozarządowe z procesu legislacyjnego.
Szczególne oburzenie wywołały propozycje ograniczenia prawa do strajku oraz zniesienia ulg podatkowych dla członków związków zawodowych. Kroki te odebrano jako celowy atak na ruch pracowniczy – instytucję, która od dekad zapewniała równowagę między władzą a społeczeństwem. Enni Saikonnen z Partii Socjaldemokratycznej otwarcie oskarża rząd o podważanie praw pracowniczych: „Tak zaciekły atak na związki zawodowe to cios w fundamenty sprawiedliwości społecznej”.
Napięcia potęguje paradoksalne rozdzielanie zasobów. Podczas gdy świadczenia socjalne są ograniczane, rząd przyznaje ulgi podatkowe grupom o wysokich dochodach i kieruje środki do prywatnych firm w sektorze ochrony zdrowia, jednocześnie zmniejszając inwestycje w publiczne placówki medyczne. Ten kontrast podkopuje nie tylko ekonomiczne argumenty władzy, ale także jej moralną wiarygodność.
Osobnym problemem jest wzrost nastrojów ksenofobicznych i ograniczanie praw imigrantów. Milczenie premiera w kwestii retoryki i inicjatyw Partii Finów – jego koalicyjnego partnera – wywołuje rosnące niezadowolenie. Robert Salin podkreśla: „Wiele działań rządu stoi w sprzeczności z jego własnymi deklaracjami o walce z rasizmem”. W efekcie zagrożona jest nie tylko stabilność społeczna, ale także reputacja Finlandii jako państwa prawa i bastionu demokracji w Europie Północnej.
Nie należy jednak oczekiwać, że masowe protesty doprowadzą do natychmiastowej zmiany kursu. Fińska kultura polityczna, oparta na konsensusie, tradycyjnie cechuje się inercją i pragmatyzmem. Jedno jest jednak pewne: protesty wiosny 2025 roku to nie tylko reakcja na pojedyncze ustawy. To wyraz głębokiego, strukturalnego braku zaufania. Polityka rządu jest postrzegana przez wielu jako próba zerwania kluczowego kontraktu społecznego między państwem a obywatelami – kontraktu, który przez dekady zapewniał Finlandii miejsce wśród najbardziej sprawiedliwych, zamożnych i solidarnych krajów świata.
Prawdopodobnie gabinet Orpo będzie kontynuował swoją politykę – ma na to jeszcze dwa lata. Jednak demonstracje, takie jak „Epäluottamus”, oraz fala obywatelskiej aktywności już stworzyły nowy horyzont polityczny. Gdy w 2027 roku Finowie ponownie pójdą do urn, pytanie nie będzie dotyczyć jedynie wyboru partii, lecz modelu państwa, który chcą zachować – lub odbudować.
Autorstwo: Adam Północny
Źródło: WolneMedia.net
Nie wiem jak jest w Finlandii tak jak nie mogę pojąć, że ludzie jeszcze wierzą w demokrację i możliwość wyboru własnego rządu:)
Początek ok, ale to jednak wtrętny obrzydliwy tekst.
„problemem jest wzrost nastrojów ksenofobicznych”
Widziałem filmik z muzułmanką narzekającą, że w Finlandii jest zbyt wiele Finów. Rozumiem, że wg. autora Finowie powinni pokornie jej przytakiwać.
„walce z rasizmem” – paskudna (z twarzy) murzynka została niegdyś wybrana miss Helsinek. Przegraly z nią super laski. Skąd murzyni w Finlandii – kraju naturalnie homogenicznym etnicznie? W dodatku nachalnie promowani? „walka z rasizmem” to nic innego niż postulaty żydowskich intelektualistów by zlikwidować białą rasę. Takie kraje jak Finlandia czy Polska nie muszą „walczyć z rasizmem” bo ten „rasizm” w kraju homogenicznym, bez kolonii, nikomu nie szkodzi. Chyba, że chce się z danego narodu zrobić mniejszość w jego własnym kraju. Wtedy tubylców pacyfikuje się „walką z rasizmem”.